ŚwiatKomisja Europejska krytykuje Polskę za deficyt budżetowy

Komisja Europejska krytykuje Polskę za deficyt budżetowy

Polska nie podejmuje odpowiednich kroków, by zgodnie ze zobowiązaniami z 2004 roku obniżyć swój deficyt budżetowy. Termin 2007 roku okazał się nierealny - oświadczyła Komisja Europejska, zapowiadając wznowienie procedury nadmiernego deficytu wobec Warszawy.

01.03.2006 | aktual.: 01.03.2006 17:45

Jednocześnie wezwała Polskę do dyscypliny budżetowej już w 2006 roku, dążenia do długoterminowej stabilności finansów publicznych i zwiększonej kontroli wydatków.

Po analizie polskich planów budżetowych zawartych w tzw. programie konwergencji na lata 2005-2008, KE uznała, że Polska nie obniży w 2007 roku swojego deficytu publicznego poniżej 3% i nie spełni tzw. kryteriów z Maastricht, zobowiązujących każdy kraj do utrzymywania deficytu poniżej tego pułapu.

Zdaniem KE, po wyłączeniu programów emerytalnych opartych na drugim filarze (OFE)
z sektora wydatków publicznych, zgodnie z decyzją Eurostatu (unijny urząd statystyczny) z 2 marca 2004, deficyt w 2007 roku wyniesie w Polsce 4,1% PKB. Te wyliczenia są oparte na danych przedstawionych przez polski rząd.

Polska jest jednym z nielicznych krajów UE, które w swoich planach budżetowych wprost wskazują, że nie spełnią nałożonych nań wymogów.

Nawet jeśli wyniki budżetowe były lepsze niż przewidywano w 2004 i 2005 roku, polski program konwergencji nie określa, w jaki sposób Polska skoryguje swój deficyt w 2007 roku, ani nawet w 2008 roku, mimo sprzyjających perspektyw wzrostu gospodarczego. 4,1% PKB to stanowczo za dużo - powiedział komisarz ds. monetarnych i gospodarczych Joaquin Almunia.

Komisja zapowiedziała, że zamierza w konsekwencji podjąć środki w ramach procedury nadmiernego deficytu. Formalnie będzie je musiała zatwierdzić Rada UE (ministrowie finansów państw członkowskich). Nowych rekomendacji - z wyznaczonym terminem na dostosowanie się do unijnych kryteriów - można się spodziewać w ciągu kilku miesięcy. Pierwszym etapem będzie przyjęcie - już podczas marcowego spotkania ministrów finansów w Brukseli - ogłoszonej w środę opinii Komisji Europejskiej.

Choć cała procedura trwa długo, to w ostateczności, wobec dalszego niedostosowania się danego kraju do kryteriów fiskalnych, Komisja może wstrzymać wypłacanie mu środków z funduszy spójności, co w przypadku Polski byłoby karą dość bolesną. Polska ma być od 2007 roku głównym beneficjentem tych funduszy.

Taka możliwość teoretycznie istnieje - powiedział Almunia - ale mam nadzieje, że do tego nie dojdzie, bo polski rząd dostosuje się do rekomendacji i będzie w stanie zmniejszyć deficyt.

Almunia powiedział, że kiedy znane już będą nowe rekomendacje Komisji Europejskiej i wyznaczony nowy termin obniżenia deficytu poniżej 3% PKB, Polska poda datę wejścia do strefy euro. Przypomniał, że Polska, tak jak inne kraje członkowskie UE, jest zobowiązana do przyjęcia wspólnej waluty - prawo do pozostawania poza strefą euro wywalczyły sobie tylko Wielka Brytania i Dania.

Komisja Europejska nie naciska na polski rząd w tej sprawie, bowiem stoi na stanowisku, że lepiej wyznaczyć termin odległy, niż bliski, ale nierealistyczny. Dlatego ma zamiar rozmawiać z polskim rządem o nowym terminie dostosowania się do kryteriów z Maastricht. Polski rząd chce, by był to rok 2009. Premier Kazimierz Marcinkiewicz powiedział niedawno, że właśnie w 2009 roku Polska będzie mogła podać realny termin przystąpienia do strefy euro.

Wicepremier i minister finansów Zyta Gilowska powiedziała niedawno, że "realnym rokiem" wstąpienia do strefy euro jest rok 2011. Zaznaczyła, że to jest jej pogląd jako ekonomisty. Natomiast jako minister finansów muszę zachować całkowitą wstrzemięźliwość, bo podawanie daty oznacza zobowiązanie państwa polskiego. Takiego zobowiązania my podjąć dzisiaj nie możemy - wyjaśniła.

Naszą intencją jest spełnienie kryteriów konwergencji w tej kadencji parlamentu, czyli do 2009 roku - dodała.

Na konferencji prasowej komisarz Almunia odrzucił możliwość ponownego włączenia OFE do sektora wydatków publicznych, co w statystykach obniżyłoby polski deficyt poniżej dopuszczalnego poziomu. Zasady są takie same dla wszystkich i muszą być przestrzegane - powiedział.

Przedsiębiorcy i ekonomiści bankowi uważają, że Komisja Europejska słusznie skrytykowała Polskę za deficyt budżetowy.

Katarzyna Zajdel-Kurowska, główny ekonomista Citibanku Handlowego uważa, że Komisja Europejska jest zaniepokojona planami naszych partii politycznych zwiększania wydatków budżetowych. Są to przede wszystkim propozycje Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin. Żadna z tych partii nie wskazuje przy tym źródła zwiększenia dochodów. Według Katarzyny Zajdel Kurowskiej, można się obawiać, że jeśli te propozycje będą realizowane, to deficyt budżetowy w przyszłych latach mógłby wzrastać.

Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan" jest zdania, że deficyt budżetowy na ten rok, którym chwali się rząd, wynoszący podobnie jak kilka lat temu 30 miliardów złotych, jest zdecydowanie za wysoki. Cztery lata temu, kiedy była słaba koniunktura gospodarcza i tym samym słabszy wzrost gospodarczy, to deficyt budżetowy w wysokości 30 miliardów złotych można było wytłumaczyć - powiedział ekspert. Jednak teraz, kiedy mamy wzrost gospodarczy powinniśmy spłacać wcześniej zaciągnięte długi, a nie zaciągać nowe - dodał.

Niespełnianie przez Polskę kryterium deficytu budżetowego, czyli nieprzekraczania przez ten deficyt 3% PKB, oddala nas od przyjęcia wspólnej waluty - euro.

Jeremi Mordasewicz podkreślił, że tym samym odsuwamy w czasie takie korzyści, jak pozbycie się ryzyka kursowego, możliwość uzyskiwania tańszych kredytów, czy zwiększonego napływu zagranicznych inwestorów do Polski.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)