Komentarz Internauty: Prawda zwycięży?
Sprawne posłużenie się propagandą i dezinformacją może zminimalizować skutki porażki lub wspomóc zwycięstwo na polu walki. Wiedział o tym Napoleon, gdy po nieudanej kampanii rosyjskiej w 1812 r. opuścił armię i powrócił szybko do Francji, by osobiście zająć się propagandowym łagodzeniem następstw poniesionej klęski. Już wtedy praca redakcji kilku paryskich popołudniówek mogła zrekompensować utratę licznych dywizji Wielkiej Armii.
Również Saddam Husajn zdołał wmówić własnemu narodowi, że 12 lat temu odniósł zwycięstwo w wojnie w Zatoce.
Możliwości mediów wciąż rosną, zaś spece od walki psychologicznej doskonalą metody perswazji. Nie ma wątpliwości, że sprzyja temu -ogromny w ostatnim czasie - rozwój sektora usług marketingowych, public relations i reklamy. Współczesny biznes wspierają całe gałęzie wiedzy na temat zachowań konsumentów, obiegu informacji, reguł rządzących wyborami jednostek i rozmaitych "grup docelowych".
Zastosowanie militarne psychologii społecznej, a nawet antropologii kultury, jest dziś ważnym składnikiem dobrego przygotowania kampanii militarnej, zwłaszcza gdy ma być prowadzona w obcym kulturowo i cywilizacyjnie regionie świata.
Tuż przed obecną inwazją Amerykanie zaatakowali stronę internetową reżimowej Irackiej Agencji Prasowej (INA). Znajdujący się tam link do strony Iraq Satellite Channel zaprowadził mnie na stronę Free Iraq TV (telewizji "Wolny Irak") pełną zapewnień, że Amerykanie przychodzą jako wyzwoliciele, zaś Saddam to rzeźnik. Trudno powiedzieć ilu internautów w Iraku zmieniło poglądy pod wpływem tej akcji, ale faktem jest, że wojna o umysły przeniosła się także do Internetu.
Oczywiście najważniejsza wciąż pozostaje telewizja. Arabska stacja al-Dżazira pokazała cywilne ofiary nalotów na Basrę i Bagdad. Oczywiście materiały kręcone były z inicjatywy irackich władz, które liczą na wstrząśnięcie arabskimi telewidzami. Znamienne jest, że Irakijczycy forują al-Dżazirę kosztem stacji zachodnich (z Bagdadu wyrzucono podobno ekipę CNN). Pokazuje to jak mało dbają o zachodnią opinię publiczną. Najważniejsze jest poparcie Arabów. To co myślą o wojnie francuscy czy niemieccy pacyfiści mało obchodzi Saddama Husajna.
W tej wojnie wciąż poddają się fikcyjne miasta, kapitulują fikcyjne dywizje, spadają fikcyjne samoloty. Na szczęście żywot telewizyjnej informacji jest bardzo krótki - a to oznacza również możliwość szybkiej weryfikacji nieprawdy. Gdy Amerykanie nie pokazali w TV dowódcy irackiej dywizji, który rzekomo poddał się wraz ze swoją jednostką, od razu było wiadomo, że coś tu nie gra. Z kolei Irakijczykom nikt nie wierzył, że mają amerykańskich jeńców dopóki ich przerażonych twarzy nie pokazała al-Dżazira. Czyżby prawda powoli przeważała nad propagandą?
Jan Pawlicki