Komentarz Internauty: Coś drgnęło...
Jeśli przyjąć, że głównym celem komisji śledczej było odkrycie niejawnych i poza-konstytucyjnych metod zarządzania majątkiem publicznym, a także dostarczenie dowodów na istnienie nieformalnych, korupcjogennych powiązań między politykami a światem biznesu, to po przesłuchaniach ostatnich świadków można uznać, iż komisja cel ów osiągnęła i to z nawiązką.
Zeznania Urbana, a później Brauna, Czarzastego, Jakubowskiej - czy ostatnio- Dubaniowskiego, jasno i bez żadnych osłonek pokazują polityczne i partyjne kulisy podejmowania decyzji w mediach publicznych. W "Rywingate" bowiem, jak w soczewce skupiły się wady polskiego życia politycznego. Możliwość obserwowania tego, w pełnym świetle telewizyjnych kamer, to dodatkowa korzyść wynikająca z działalności komisji śledczej. Dzięki temu, wzrasta jej oczyszczający wpływ na całość polskiego życia politycznego.
Ostatnie decyzje o zmianach w rządzie, a także - wyrażona wspólnie przez premiera i prezydenta - obietnica przedterminowych wyborów, mają również (choć pośrednio) związek z tą sprawą. Związek daleko wykraczający poza pojedynek na kwity, któremu z upodobaniem oddawały się przez pewien czas, obie skonfliktowane strony. Decyzje te, będące niewątpliwie rezultatem kompromisu , stanowią dobry punkt wyjścia do analizy polskiej sceny politycznej.
Co do tej "karuzeli ministrów", to w istocie jest ona klasycznym przykładem nadmiernego upartyjnienia i zawłaszczania ("baronizacji") instytucji państwowych, czyli dokładnie tej samej choroby, której objawem jest także" afera Rywina".
Natomiast jeśli chodzi o przedterminowe wybory, to kompromis premiera polega na tym, że się na nie zgodził, prezydent natomiast ustąpił z terminem. Motywy L. Millera są oczywiste. Był on pierwszym (po 1989 roku)szefem zwycięskiej partii, który zdecydował się wziąć bezpośrednią odpowiedzialność za władzę i objąć funkcję premiera. Logika tej (nader korzystnej dla systemu politycznego) decyzji jest taka, że ewentualna rezygnacja - powinna być złożona z obydwu - pełnionych przez niego stanowisk. Odroczenie tego "wyroku" o rok, jest już tylko rozpaczliwą walką o dobre miejsce w podręcznikach historii. Czy spotka to się poparciem SLD? Bardzo wątpliwe. Krótsze przebywanie u władzy to gorzka pigułka dla każdej partii, a ponadto jeśli SLD zdecyduje się pójść do przedterminowych wyborów, to trudno przypuszczać żeby chciało to zrobić z liderem, już sposobiącym się do politycznej emerytury. Decyzja Millera - oznacza też powrót do koncepcji uznania referendum unijnego za plebiscyt uznania dla koalicji rządzącej (czy
choćby tylko dla L. Millera). Koncepcji, której żadna szanująca się opozycja(a jej poparcie, w sprawie wejścia do Unii jest dla SLD niezbędne) zaakceptować nie może.
Przed komisją śledczą, nie zeznawali jeszcze L. Miller i A. Kwaśniewski, wszelako - kto chciał - usłyszał już wystarczająco dużo. Choroba została nazwana, najwyższy czas na kurację. Magda Michalska