Komendant stracił twarz
Bezbarwny, czuły na telefony od zwierzchników, słuchający uważnie polityków - to opis szefa policji generała Antoniego Kowalczyka w dzisiejszym "Super Expressie. "Czy w imię politycznych układów zdradził swoich podwładnych? Czy uda mu się odzyskać twarz?" - pyta dziennik.
14.10.2003 06:53
Kowalczyk, z wykształcenia leśnik, pochodzi z Małopolski. Do pracy - jeszcze w milicji - przyszedł na początku lat 70. W połowie lat 90. został komendantem rejonowym w Nowej Hucie, potem - zastępcą komendanta wojewódzkiego policji w Krakowie. Do Warszawy przyszedł cztery lata temu. Gdy konkurs na stanowisko szefa stołecznej policji nie przyniósł rozstrzygnięcia, Kowalczyka wskazał ówczesny komendant główny policji, Jan Michna.
O ile miał całkiem niezłe notowania jako szef stołecznej policji, to jako komendant główny, poniósł klęskę - pisze "SE". "Taki komendant z PRL, który wykonuje polecenia" - powiedział o nim Marek Biernacki, były minister spraw wewnętrznych i administracji. Z nieoficjalnych rozmów wynika, że kandydaturę Kowalczyka przeforsował Roman Kurnik (wyrzucony ostatnio z MSWiA w atmosferze skandalu przez ministra Krzysztofa Janika).
W sobotę "Super Express" i "Rzeczpospolita" poinformowały, że Kowalczyk zmienił swoje zeznania w śledztwie dotyczącym tzw. przecieku starachowickiego. Najpierw zaprzeczył prokuratorom, że przekazał informacje o planowanej akcji przeciw samorządowcom i gangsterom ze Starachowic wiceministrowi spraw wewnętrznych Zbigniewowi Sobotce. Dopiero po kolejnych przesłuchaniach przyznał, że jednak Sobotkę o akcji informował.
Dzisiaj minister spraw wewnętrznych Krzysztof Janik (53 l.) ma zwrócić się do ministra sprawiedliwości Grzegorza Kurczuka (54 l.) o odtajnienie w całości zeznań złożonych przez Kowalczyka.