PolskaKolski: bolało mnie skreślanie w "Pornografii"

Kolski: bolało mnie skreślanie w "Pornografii"


Dla Jana Jakuba Kolskiego, reżysera
zgłoszonej przez Polskę do Oscara "Pornografii", przekładanie
Gombrowicza na język filmu było fascynujące, gdyż... trudne. Im
trudniejsze zadanie, tym chętniej się go podejmuję - mówi reżyser
w wywiadzie dla PAP.

Kolski: bolało mnie skreślanie w "Pornografii"
Źródło zdjęć: © AFP

20.10.2003 | aktual.: 20.10.2003 12:53

PAP: Na jakie trudności natknął się Pan, przenosząc na ekran dzieło Gombrowicza?

Jan Jakub Kolski: Adaptator, który szanuje wysiłek autora dzieła literackiego, musi sobie zadać przede wszystkim pytanie o granice wolności: co można z dzieła innego twórcy usunąć przy ekranizacji, a czego nie?

Robiłem już teatry telewizji według tekstów innych autorów, choćby "Diabła przewrotnego" według Alejandra Casony. Krzysztof Majchrzak nauczył mnie wówczas, że trzeba skreślać. Mnie to skreślanie w "Pornografii" bolało. Wyobrażam sobie jednak, że gdyby był przy tym autor, to jego bolałoby to bardziej.

PAP: Adaptowanie Gombrowicza wydaje się szczególnie trudne ze względu na jego język...

Jan Jakub Kolski: Często, gdy czyta się jakiś duży fragment Gombrowicza, akapit, passus, scenę, jest ona fantastyczna. Gdy przyjdzie zadać sobie pytanie, dlaczego jest fantastyczna, odpowiedź musi brzmieć: bo język jest fantastyczny; bo melodia, fraza, użyte słowa są fantastyczne, a składnia jest taka, że rytm sprawia wręcz fizyczną przyjemność w czytaniu.

Gdyby zadać pytanie drugie: a co z tego można zobrazować, czyli zamienić na film? Bywa, że odpowiedź brzmi: nic. Bo to wszystko dzieje się w języku, czyli... nigdzie. Dla filmu to jest nigdzie. Cały ten akapit trzeba więc wyrzucić. Co zrobić, żeby wyrzucać Gombrowicza? Trzeba się znieczulić na jego język.

PAP: Zachodzi wówczas obawa, że skreśli się wszystko.

Jan Jakub Kolski: Na tym polega trudność trzecia: czy zdarzeń, które się wyłonią z tego organizmu, którym staje się powieść po odrzuceniu języka, a więc tego, co nieprzekładalne, starczy na film? Odpowiedź w przypadku "Pornografii" brzmiała: nie, nie starczy.

Pojawia się więc pytanie, jakie zdarzenia dopisać, by zrobić ciekawy, dobry film, przy tym będący jeszcze adaptacją? W takiej sytuacji adaptator zdany jest już chyba tylko na instynkt.

PAP: O co trzeba było, na potrzeby filmu, "uzupełnić" dzieło Gombrowicza?

Jan Jakub Kolski: Bohater filmowy tym się różni od bohatera literackiego, że musi przychodzić skądś, musi być poruszany jakąś przyczyną. Nawet jeśli nie jest to przyczyna widoczna na pierwszy rzut oka, ale ujawniająca się powoli, zdarzenie po zdarzeniu.

W przypadku "Pornografii" wszyscy bohaterowie mieli swoje posadowienie, wyjąwszy Fryderyka. No, ale to jest najważniejsza postać. Fryderyk przybywa znikąd, na zasadzie "deus ex machina". Przyczyna, która porusza nim na scenie zdarzeń nie jest znana. Trzeba było więc posadowienie tej postaci stworzyć.

PAP: Czy te trudności nie zniechęciły Pana do pracy nad tym tekstem?

Jan Jakub Kolski: Przeciwnie. Tak samo jak trudne, było to upojne. Musiałem znaleźć w sobie możliwości zadośćuczynienia potrzebom, które pojawiają się w powieści; poszukać nowych narzędzi w procesie przekładania znaków jednego języka, literackiego, na znaki drugiego, filmowego.

W przypadku moich własnych tekstów ta potrzeba szukania nowych narzędzi jest mniejsza; z grubsza wiem, jak obrobić własną wyobraźnię. Trudności z Gombrowiczem sprawiły, że na okazję tego filmu powstał zupełnie nowy język, którego darmo by szukać w moich poprzednich filmach.

PAP: "Pornografia" to nie tylko zmaganie się z Gombrowiczem, ale także z problematyką wojny.

Jan Jakub Kolski: Nie mam doświadczeń wojny, ale jestem w jakimś sensie jej ofiarą. Urodziłem się w 1956 roku, ale jako wnuk piłsudczyka, szefa obwodu AK, więźnia Oświęcimia. Jeden z synów mojego dziadka, porucznik AK, odznaczony dwukrotnie Krzyżem Walecznych, został w 1946 roku zabity przez konfidenta UB; drugi przeszedł szlak z Andersem aż do Anglii, wrócił tu i nie mógł znaleźć sobie miejsca.

Z drugiej strony jestem synem ofiary holokaustu. Mój ojciec był pół-Żydem, przeżył obozy koncentracyjne, getto. Okaleczony, próbował jakoś budować świat. Emanację tego okaleczenia mam we krwi. Ta skomplikowana mieszanka wpływów, z których wszystkie były konsekwencją wojny, zrobiła mnie takim, jaki jestem.

PAP: Czy opowieści, których wysłuchiwał Pan w dzieciństwie, wpłynęły na obraz wojny, jaki przedstawił Pan w filmie?

Jan Jakub Kolski: Tylko na takim obrazie wojny mogłem polegać, konstruując losy postaci. Musiałem polegać na nim bardziej, niż na obrazie Gombrowicza, którego doświadczenie - paradoksalnie - było mniejsze niż moje. Ja wiem, jak obrazoburczą tezę tutaj buduję.

Gombrowicz widział wojnę z Argentyny. Konsekwencje wojny, jakie rzuciły go na obczyznę, pewnie odcisnęły jakieś piętno na jego osobowości, ale mnie się zdaje, że mniej silne, niż to piętno, jakie odcisnęły na mojej osobowości losy moich bliskich.

PAP: Film portretuje człowieka słabego, którego wojna miażdży. Czy taki portret człowieka jest Panu bliski?

Jan Jakub Kolski: Pokazuję takich ludzi, jakich spotkałem w życiu. Mój dziadek, zmiażdżony przez wojnę, nigdy nie był już zwyczajnym człowiekiem; mój ojciec, zmiażdżony przez wojnę, nigdy nie był takim ojcem, jakim mógłby być, gdyby nie te doświadczenia. Dość powiedzieć, że przytuliłem go raz w życiu.

Wojna jest w stanie wygenerować w człowieku postawę odwagi lub odkryć pokłady słabości. Potrzebne są i takie obrazy, w których bohater za bohaterem rzucają wiązki granatów pod czołgi, jak i takie, w których pokazuje się człowieka zmiażdżonego, pękniętego. Takiego, jak Siemian w "Pornografii", który odkrywa w sobie przepaście strachu, jakich nigdy wcześniej nie podejrzewał.

PAP: Fryderyk w "Pornografii" wygłasza tezę, że budowanie filmu powinno się zaczynać od aktora. Czy jest to Pana credo artystyczne?

Jan Jakub Kolski: Ten kawałek dialogu jest gdzieś pomiędzy Gombrowiczem a Majchrzakiem, ja go tylko autoryzowałem. Ta wykładnia jest jednak bardzo podobna do mojej wykładni, czym jest aktor jako posiew na film. Zawsze u początku pracy nad scenariuszem jest u mnie jakiś ludzki pejzaż. W przypadku "Pornografii" byli to Krzyś, Grażyna, Grześ Damięcki.

W innych filmach te zestawy były nawet kompletniejsze. W "Historii kina w Popielawach" miałem prawie zamkniętą całą obsadę, zanim zacząłem pisać scenariusz. Lepiej pisze się na wyobrażoną przestrzeń i wyobrażonych ludzi.

PAP: W "Pornografii", podobnie jak w innych Pana filmach, nie po raz pierwszy widzom i bohaterom "daje się we znaki" przyroda. Pokazuje Pan konie, ptaki, jeża, biedronki, ćmy...

Jan Jakub Kolski: Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: ptaki, psy, koty, krowy, konie są wokół nas. Rzadko widzimy je jednak na ekranie, gdyż filmowanie ich jest trudne. A ja lubię trudne rzeczy. I nie będę udawać, że zwierząt nie ma wokół człowieka. A już nietaktem byłoby udawać, że nie ma zwierząt w majątku wiejskim.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)