Koło przemocy wciąż się kręci na Bliskim Wschodzie
Co najmniej 2 Palestyńczyków zginęło podczas nalotu izraelskich śmigłowców szturmowych na Gazę. Był to odwet za zamach palestyńskiego bojownika, który wysadzając się w jerozolimskim autobusie zabił 16 osób a ranił około 100.
Około północy dwie rakiety trafiły w samochód osobowy jadący ulicą w dzielnicy Zeitoun miasta Gaza. Wybuch zabił na miejscu jadących samochodem dwóch młodych Palestyńczyków w wieku 22 i 24 lat, należących do patrolującej ulice sekcji zbrojnej organizacji Hamas.
Nocny atak rakietowy śmigłowców izraelskich na Gazę poprzedziły jeszcze krwawsze wydarzenia. Kilka godzin wcześniej palestyński zamachowiec - samobójca wysadził w powietrze zatłoczony autobus na jednej z ulic Jerozolimy, zabijając 16 osób i raniąc około 100.
Samobójczy zamach był odwetem za wtorkowy atak sił izraelskich na Abdelaziza al-Rantisiego, jednego z przywódców organizacji Hamas, który został ranny. Zginęło wówczas natomiast kilku przypadkowych przechodniów palestyńskich.
W środę po południu, wkrótce po samobójczym zamachu w Jerozolimie, siły izraelskie przeprowadziły odwetowy atak rakietowy w Gazie, zabijając dwóch członków Hamasu i pięć przypadkowych osób oraz raniąc ok. 30 przechodniów, w tym ośmioro dzieci.
Seria aktów terroru stanowi cios dla nowych wysiłków pokojowych, w które zaangażował się po raz pierwszy osobiście prezydent USA George W.Bush. Bush, który tydzień temu wziął udział w szczycie izraelsko - palestyńskim, potępił we wtorek i w środę obustronne akty przemocy.