Kolejny zarzut pod adresem Mateusza Kijowskiego
Coraz więcej członków Komitetu Obrony Demokracji krytykuje, żeby nie powiedzieć atakuje Mateusza Kijowskiego. Do tej grupy dołączył też koordynator KOD w Brukseli Martin Stan Mycielski. Na jego profilu pojawił się dosyć prywatny wpis, w który oskarża wręcz Kijowskiego o hipokryzję.
"Straciłem pracę, jak się można domyślić z powodu mojego - wówczas już 9-miesięcznego - zaangażowania w KOD. Nie ze względów politycznych, ale zwyczajnie praktycznych: nie byłem w stanie pogodzić ze sobą dwóch pełnoetatowych zajęć" - pisze Mycielski.
Zadzwonił z prośbą o wparcie do Mateusza Kijowskiego. Tłumaczy, że działał "trochę w desperacji, potrzebując się wyżalić komuś, kto zrozumie jego sytuację (o ironio), i również, żeby spytać o możliwości ewentualnego tymczasowego wsparcia ze strony KOD-u, na zupełnie transparentnej zasadzie jakiejś umowy o zatrudnienie, dzieło, cokolwiek". Podkreśla jednocześnie, że miał ogromny wkład w działanie KOD-u. "Osobom, działającym ze mną nie muszę mówić, ile na tym etapie dla KOD-u robiłem, własnym kosztem, jak pisałem już od 9 miesięcy" - dodaje.
Niestety spotkał się z odmową. "Mateusz, z typowym dla siebie, ciepłym, przyjaznym, uspokajającym tonem wyjaśnił mi, że oczywiście rozumie i bardzo chce pomóc, ale na ten moment wszystkie pieniądze ze składek i zbiórek idą na organizację kolejnych akcji, i w jakimś minimalnym stopniu na utrzymanie biura. Oczywiście będzie o sprawie pamiętał, ale na razie po prostu nie ma środków na jakiekolwiek wynagrodzenie, czy wsparcie działaczy, nawet tych najaktywniejszych, którzy najwięcej dla KOD-u poświęcili. Nie mogłem nie zrozumieć - wszak sam dawał z siebie najwięcej, działał pełną parą dla Polski, dla nas wszystkich, z komornikiem na karku, kosztem siebie, partnerki i dzieci... więc jeśli on dawał radę, to dam i ja!" - pisze na swoim profilu.
Na koniec dodaje: "To było, jak dobrze liczę, na etapie faktury nr 6."
Podkreśla jednak, że "nadal, całym sercem popiera KOD, jego ideę, ludzi, i wciąż jest przekonany, że nie powstała jeszcze żadna lepsza odpowiedź na deteriorację demokracji w Polsce".
Cały wpis:
Cały czas trwa ostra wymiana zdań po doniesieniach o fakturach, które wystawiała firma Mateusza Kijowskiego i jego żony za doradztwo i usługi w zakresie informatyki. W tej sprawie zabrali głos także inni przedstawiciele Komitetu Obrony Demokracji.
- Mateusz Kijowski powiedział nam, że faktury są autentyczne i zobowiązał się do tego, że przedstawi nam czynności, które były wykonywane, a o których nie wiedzieliśmy - wyjaśniła Magdalena Filiks z KOD.
Wcześniej członek zarządu KOD Jacek Parol stwierdził też, że Kijowski za pieniądze zbierane na rzecz stowarzyszenia kupował sobie drogie gadżety. Napisał poza tym, że lider KOD nie mógł zapłacić sobie za wykonanie strony internetowej organizacji, gdyż zrobił to ktoś inny i to za darmo.
Ponadto członkowie zarządu powiedzieli, że nadzór nad pieniędzmi, pochodzącymi ze zbiorek publicznych prowadził komitet społeczny KOD. Zarząd KOD zwrócił się więc do komitetu społecznego o jak najszybsze przeprowadzenie kontroli prawidłowości wydawania tych środków. Komisji rewizyjnej polecił sprawdzenie przepływów finansowych stowarzyszenia. Zarząd zapewnił, że informacja o wynikach kontroli zostanie niezwłocznie upubliczniona.