Kolejny zamach w Jerozolimie
Palestynski zamachowiec samobójca wysadził się w środę w powietrze przed hotelem Hilton w zachodniej części Jerozolimy. Trzy osoby zostały lekko ranne.
Jak poinformował szef izraelskiej policji, Miki Lewi, ładunek wybuchł kiedy zamachowiec przechodził przez ulicę. Dodał, że policja na razie nie może potwierdzić, czy terrorysta zdetonował bombę niechcący zbyt wcześnie.
Osoby, które zostały ranne w wybuchu, stały na przystanku autobusowym. Zostały trafione przez odłamki szkła.
Hilton, przed którym terrorysta zdetonował ładunek, znajduje się w pobliżu hotelu, w którym zatrzymał się amerykański wysłannik pokojowy, generał Anthony Zinni.
W ostatni weekend terroryści z Hamasu dokonali dwoch krwawych zamachów, w których zginęło 25 osób. W odpowiedzi Izrael od poniedziałku rozpoczął odwetowe ataki na obiekty administracyjne Autonomii Palestyńskiej. Władze Izraela twierdzą bowiem, że odpowiedzialność za zamachy spoczywa na Jaserze Arafacie, który, według Izraela, nic nie robi by powstrzymać ekstremistów.
Stan napięcia i grozy panuje w Gazie, gdzie ogłoszono stan wyjątkowy. W ciągu ostatniej doby to palestyńskie miasto przeżyło dwa naloty i operację lądową wojska izraelskiego. Po ataku rakietowym zginęło dwóch Palestyńczyków - oficer policji i 15-letni uczeń. Rannych zostało około 170 osób, w tym 60 uczniów szkoły położonej w pobliżu celu ataku. Poważnie uszkodzone zostały 4 obiekty administracji palestyńskiej, policji i gwardii Arafata.
Pogrzeb młodego Palestyńczyka, który odbył się we wtorek wieczorem, przerodził się w gwałtowną antyizraelską manifestację. Uczestniczyło w niej kilkanaście tysięcy mieszkańców Gazy.
Izrael zapowiedział, że dotychczasowe akcje zbrojne są tylko częścią szerokiej operacji militarnej przeciw palestyńskiemu terroryzmowi.
Jaser Arafat nie może przybyć do Gazy, gdzie mieści jego główna kwatera, gdyż pozostaje zablokowany w Ramallah na Zachodnim Brzegu. Próbuje kontrolować sytuację za pomocą telefonicznych instrukcji.
Zdaniem Arafata ostatnie izraelskie naloty świadczą o tym, że premier Izraela, Ariel Szaron, nie chce, aby proces pokojowy na Bliskim Wschodzie był kontynuowany. Jego zdaniem, Szaron zdecydował się na eskalację działań wojennych, aby celowo popsuć walkę władz Autonomii Palestyńskiej z palestyńskimi terrorystami.
Także wielu izraelskich polityków z partii pracy sprzeciwia się atakom na obiekty Autonomii Palestyńskiej i żąda wycofania swoich ministrów z rządu Szarona. Frakcja lewicowa krytykuje ostro premiera i zapowiada wniesienie votum nieufności wobec jego rządu. (ck)