PolitykaKolejny wybryk Artura Zawiszy "za kółkiem". Staranował płot sąsiadów

Kolejny wybryk Artura Zawiszy "za kółkiem". Staranował płot sąsiadów

Kolejne rewelacje ws. byłego posła PiS Artura Zawiszy. We wrześniu wjechał swoim mercedesem w ogrodzenie należące do sąsiedniej wspólnoty, przebił się przez nie, wjechał w krzaki i rozjechał trawnik. Dochodzenia w sprawie jednak nie wszczęto.

Kolejny wybryk Artura Zawiszy "za kółkiem". Staranował płot sąsiadów
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Dawid Żuchowicz
Natalia Durman

Do zdarzenia miało dojść w nocy z 14 na 15 września w Wilanowie. O szczegółach informuje "Gazeta Wyborcza".

- Jechał swoją ulicą, ostatnia prosta do domu. Musiał być nie w formie, może zasnął. Zamiast skręcić w lewo na parking przed swoim blokiem, pojechał prosto - opowiada dziennikowi mieszkaniec jednej z pobliskich posesji.

- Wjechał 20 metrów w głąb posesji. Próbował wycofać, podjeżdżał do przodu, w końcu się wydostał. Przez te gwałtowne ruchy jeszcze bardziej zniszczył swoje auto - opowiada "Wyborczej" sąsiad, który widział nagranie z monitoringu. Widać na nim jak mercedes przebija się przez ogrodzenie, wjeżdża w krzaki i rozjeżdża trawnik.

- Samochód uderzony z przodu, maska podniesiona, cały prawy bok podrapany, coś się stało z zawieszeniem, opony przebite. Ten mercedes wyglądał jak po pościgu policyjnym z amerykańskich filmów - relacjonuje inny.

Z informacji "Gazety Wyborczej" wynika, że 15 września ktoś wezwał policję, ale dochodzenia w sprawie zniszczenia mienia nie wszczęto. Dlaczego? - Mamy związane ręce w przypadku tzw. przestępstw wnioskowych. Zniszczenie mienia jest ścigane na wniosek pokrzywdzonego. Zawiadomienie w tej sprawie do nas nie wpłynęło - tłumaczy dziennikowi rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak.

Pokrzywdzonym mogłaby być wspólnota przy ul. Sytej, ale - jak poinformował "Wyborczą" Marek Kobierski z firmy PMG Partner, która zarządza nieruchomością - zarząd wspólnoty mieszkaniowej doszedł do porozumienia ze sprawcą.

Artur Zawisza napisał odręcznie oświadczenie, w którym przyznał się do winy. "W ogrodzenie wjechałem swoim samochodem marki Mercedes. Moja wina nie budzi żadnych wątpliwości" - cytuje pismo dziennik. Były poseł zobowiązał się też, że zapłaci za naprawę ogrodzenia.

Co na to Artur Zawisza? W rozmowie z dziennikarzem "Wyborczej" nie chciał komentować incydentu. - Nie miała miejsca żadna rzecz, która wymagałaby czyjejkolwiek interwencji. Żadne przepisy nie były przez nikogo łamane. Nie miało miejsca nic, co byłoby w jakikolwiek sposób naganne - oznajmił krótko.

Po pijanemu, bez uprawnień. Tak tłumaczył się z potrącenia rowerzystki

Przypomnijmy, o byłym pośle PiS zrobiło się głośno, gdy 25 października w Warszawie potrącił rowerzystkę. Po wypadku wyszło na jaw, że nie powinien wsiadać za kierownicę swojego mercedesa, bo sąd cofnął mu uprawnienia do kierowania pojazdami. Stało się to po tym, jak w 2016 r. w okolicach Lublina policja przyłapała go na jeździe po pijanemu.

Zakaz prowadzenia pojazdów przestał obowiązywać w lipcu, ale prawa jazdy Zawisza ponownie nie wyrobił. Wieczorem tego samego dnia były poseł PiS znów za kierownicą auta. Wypatrzył go przechodzień, który wezwał policję.

- Bardzo żałuję całej nie chcianej przeze mnie sytuacji. Nie chcę przesądzać o niczyjej winie, ale na pewno ani słowem nie obciążam przebywającej w szpitalu pani Anety, ani rowerzystów w ogóle. Wierzę, że prokuratura i sąd potraktuje tę sprawę sprawiedliwie, także biorąc pod uwagę moją skruchę wyrażaną dosłownie od pierwszej chwili - komentował wtedy Zawisza w rozmowie z Wirtualną Polską. Podkreślał, że "codziennie modli się za poszkodowaną przy różańcu i ma nadzieję, że możliwie szybko wróci do pełni zdrowia i formy oraz dobrego samopoczucia".

- Oczywiście byłem trzeźwy. Nie miałem jednak obowiązujących uprawnień do prowadzenia auta, co nie jest zgodne z prawem, choć nie jest to zbrodnia. Od kilku lat obowiązuje świeży przepis, który traktuje to jako sprawę względnie lekką, ale jednak karną - wskazywał.

Za wypadek i kierowanie pojazdem pomimo cofniętych uprawnień Arturowi Zawiszy grożą 3 lata więzienia. Na razie prokuratura nie przedstawiła mu zarzutów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (885)