Kolejny proces o odszkodowanie za katastrofę hali w Katowicach
Po 300 tys. zł odszkodowania dla siebie i
dwóch córek, a także po 1,5 tys. zł comiesięcznej renty domaga się
od Międzynarodowych Targów Katowickich mieszkaniec Nowego Tomyśla
(Wielkopolska), który blisko rok temu w katastrofie hali MTK stracił żonę. W środę przed Sądem Okręgowym w Katowicach rozpoczęło się postępowanie dowodowe w tej sprawie.
10.01.2007 | aktual.: 10.01.2007 15:27
35-letnia kobieta, która zginęła w katastrofie była nauczycielką w gimnazjum w Chrośnicy, dorabiała też w firmie, z którą w styczniu ubiegłego roku pojechała na wystawę gołębi pocztowych.Jedna z córek w chwili śmierci matki miała 10 lat, druga - 1,5 roku.
Mężczyzna podtrzymał swoje żądania finansowe. Wysokość kwoty należy do najwyższych, jakich domagają się poszkodowani w katastrofie i ich rodziny.
W swoich zeznaniach mężczyzna mówił, że to przede wszystkim na barkach żony spoczywało utrzymanie domu i to ona zajmowała się finansami, nieźle zarabiała. On sam ma tylko kilkaset złotych pensji jako kierowca. Żona szyła, gotowała. Teraz ja muszę wszystko kupić. Koszty utrzymania wzrosły - mówił.
ZUS przyznał rodzinie 1900 zł renty, córki dostają też rentę specjalną przyznaną przez premiera - po 700 zł brutto każda z dziewczynek. Po katastrofie rodzina otrzymała też wsparcie finansowe z różnych instytucji, m.in. z Caritas, PCK i z pomocy społecznej. Starszej z córek sfinansowano wakacyjny wyjazd.
Podobnie jak w innych sprawach o odszkodowanie za tragedię, także i tym razem pełnomocnik Targów, mec. Grzegorz Słyszyk, wniósł o zawieszenie postępowania. Chciał też, by sąd zwrócił się do prokuratury o akta ze śledztwa w sprawie katastrofy. Wniosek został oddalony.
Słyszyk powtórzył, że obecna sytuacja finansowa MTK nie pozwala na zaspokojenie roszczeń poszkodowanych w tragedii i rodzin ofiar. Powtórzył też, że rejestrowany jest fundusz, który ma im pomóc.
Przy całym współczuciu, z pustego i Salomon nie naleje. Roszczenia są nierealne - podkreślił. Pytany przez sąd o ewentualną ugodę, nie był w stanie podać żadnej kwoty, którą MTK mogłyby przekazać powodowi i jego córkom.
Następna rozprawa 28 lutego. Do tego czasu sąd ma otrzymać dodatkowe dokumenty dotyczące sytuacji finansowej rodziny, która złożyła pozew.
W katowickich sądach złożono kilkadziesiąt pozwów dotyczących katastrofy. Łączna kwota roszczeń przekracza 10 mln zł. Część spraw skierowano do mediacji. Zgodnie z przepisami, pozwy, w których roszczenia nie przekraczają 75 tys. zł rozpatruje katowicki sąd rejonowy. Te, w których poszkodowani żądają wyższych kwot, trafiają do Sądu Okręgowego w Katowicach.
Przedstawiciele MTK mówili wielokrotnie, że lawina wygranych przez poszkodowanych procesów może spowodować upadłość spółki, a to przekreśliłoby szanse na wypłatę środków. Zdaniem przedstawicieli MTK, jedyną szansą na rozwiązanie sprawy jest powoływany Fundusz Pamięci Ofiar Katastrofy w MTK.
W listopadzie ub. roku katowicki sąd rejonowy nakazał wypłatę prawie 25 tys. zł 25-latce z Wielkopolski, która ucierpiała w katastrofie. Był to pierwszy, jeszcze nieprawomocny, wyrok, który zapadł w licznych sprawach o odszkodowania i zadośćuczynienie, wytoczonych MTK przez poszkodowanych w katastrofie i rodziny osób, które wówczas zginęły. Wcześniej katowicki sąd zaocznie wydał wyrok w innej podobnej sprawie, ale po odwołaniu MTK sprawa wróci na wokandę i będzie rozpatrywana w normalnym trybie.
W październiku, po nieudanej próbie mediacji, przed Sądem Okręgowym w Katowicach ruszył proces, jaki wytoczył MTK Zbigniew Wełmiński z Krakowa. Jest on ostatnim z żywych poszkodowanych, wydobytych przez ratowników z rumowiska zawalonej hali. Żąda 100 tys. zł zadośćuczynienia i dwóch tys. zł renty.
Hala zawaliła się 28 stycznia ub. roku podczas wystawy gołębi pocztowych. Zarzuty związane z katastrofą przedstawiono dotychczas dziewięciu osobom. Sześć z nich - m.in. byli szefowie MTK i projektanci zawalonej hali - zostało aresztowanych.