Kolejny kraj, który aresztuje Putina. Armenia dołącza do Statutu Rzymskiego MTK
Armenia przystępuje do Statutu Rzymskiego - poinformował w piątek na swojej stronie internetowej Międzynarodowy Trybunał Karny. Ma się to stać od 1 lutego 2024 roku. Po tej dacie Armenia będzie zobowiązana do aresztowania Władimira Putina, jeśli prezydent Rosji przekroczy granicę tego kraju.
Jak informuje MTK, 14 listopada Republika Armenii "formalnie złożyła dokument ratyfikacyjny Rzymskiego Statutu Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK). Statut wejdzie w życie w Armenii 1 lutego 2024 r. Armenia stanie się 124. Państwem Stroną, które przystąpi do Statutu i 19. państwem z grupy Europy Wschodniej, które to uczyni" - podaje Międzynarodowy Trybunał Karny.
Parlament Armenii decyzję o ratyfikacji Statutu Rzymskiego podjął 3 października, a następnie dokument został podpisany przez prezydenta Vahagna Khachaturyana.
Wejście w życie Statutu Rzymskiego będzie oznaczało formalny obowiązek aresztowania Władimira Putina, jeśli prezydent Rosji przekroczyłby granicę Armenii.
Nakaz aresztowania Władimira Putina został wydany w marcu 2023 roku przez Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze. Zarzuty podnoszone wobec prezydenta Rosji dotyczą podejrzenia prowadzenia bezprawnej deportacji ludności (dzieci) oraz bezprawnego przesiedlenia ludności (dzieci) z okupowanych obszarów Ukrainy do Rosji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Zbrodnie miały zostać popełnione na okupowanym terytorium Ukrainy co najmniej od 24 lutego 2022 roku. Istnieją uzasadnione podstawy, by sądzić, że Władimir Putin ponosi indywidualną odpowiedzialność karną za wyżej wymienione zbrodnie (...)" - poinformował MTK w komunikacie.
Równocześnie MTK na podstawie tych samych zarzutów wydał także nakaz aresztowania Marii Lwowej-Bełowej, rosyjskiej komisarz ds. praw dziecka.
Posunięcie Armenii już dwa miesiące temu rzecznik Kremla nazwał wrogim. - Armenia jest suwerennym państwem i mamy nadzieję, że takie decyzje nie wpłyną negatywnie na nasze dwustronne stosunki, bo tu mówimy o ustawie, której nie uznajemy, nie jesteśmy jej stroną. Ale te decyzje są wyjątkowo wrogie dla nas - powiedział Dmitrij Pieskow.
Czytaj także: