"Kolejny cios dla Traktatu Lizbońskiego"
Według środowego "Corriere della Sera" deklaracja
prezydenta Lecha Kaczyńskiego, że nie podpisze on Traktatu
Lizbońskiego to cios zadany francuskiemu przewodnictwu w UE.
02.07.2008 10:55
Publicysta największej włoskiej gazety wyraża przy tym opinię, że należy założyć, iż nacjonalistyczny oportunizm głowy państwa polskiego nie jest jeszcze tak duży, by wykluczyć zmianę zdania.
W przeciwnym wypadku dla Traktatu Lizbońskiego nie miałoby różnicy, czy jest to bolesna delegitymizacja przez społeczeństwo czy kaprysy przegranego polityka, bo jego wejście w życie wymaga ratyfikacji przez wszystkich 27 państw członkowskich Unii - czytamy w "Corriere della Sera".
A Kaczyński w dodatku nie jest jedyną na horyzoncie osobą psującą zabawę - przypomina dziennik dodając, że w Czechach Trybunał Konstytucyjny być może przychyli się do stanowiska prezydenta Czech Vaclava Klausa.
Jeśli w Warszawie i Pradze przeszkody zostałyby w jakiś sposób usunięte, a nie wydaje się by taki był tam klimat, trzeba przygotować teren pod drugie referendum w Irlandii - podkreśla włoski publicysta. Jego zdaniem wynik i tak nie jest pewny.
Według komentatora mediolańskiego dziennika można odnieść wrażenie, że Unia Europejska pogrąża się w takim samym tunelu, w który wpadła w 2005 roku po odrzuceniu traktatu konstytucyjnego przez Francuzów i Holendrów. Wtedy również mówiono: "kontynuujemy ratyfikację" i wyrażano optymizm.
"Brakuje tylko przerwy na refleksję" - zauważa sarkastycznie publicysta "Corriere della Sera". Następnie zwraca uwagę: "W ciągu tych trzech lat dystans do obywateli się powiększył, tożsamość europejska stała się jeszcze bardziej eteryczna (do tego stopnia, że nie wspomniano o hymnie i fladze w tekście traktatu), a odpowiedzialność za skuteczne funkcjonowanie Wspólnoty 27 członków okazywała się najczęściej niemożliwą misją".
"Nawet jeżeli udałoby się przezwyciężyć trudności ze strony Dublina, Warszawy i Pragi, nieliczenie się z tą postępującą eurosklerozą byłoby jak szukanie gwiazd, kiedy łódka idzie na dno" - ostrzega komentator.
"Być może po to, by dać wyraz europejskiej awangardzie należałoby uderzyć w stół. Być może, a raczej to prawdopodobne, że niewiele głosów większości i trudna wzmocniona współpraca nie wystarczą" - konkluduje "Corriere della Sera".
Sylwia Wysocka