Kolejny atak w Turcji. Wojsko odpowiedziało ogniem, wysłano myśliwce w kierunku granicy z Syrią
Tureckie myśliwce F-16 zbombardowały w piątek rano trzy cele Państwa Islamskiego (IS) na północy Syrii - poinformowała kancelaria tureckiego premiera Ahmeta Davutoglu. Atak został przeprowadzony z tureckiej przestrzeni powietrznej. Według Ankary, rakiety trafiły cztery cele, a tureckie samoloty nie przekroczyły powietrznej granicy z Syrią.
Wcześniej przedstawiciel władz Turcji, na którego powołuje się agencja Reutera, podał że Turcja wysłała myśliwce w kierunku granicy z Syrią w następstwie wymiany ognia z bojownikami Państwa Islamskiego (IS), do której doszło przez granicę turecko-syryjską. Tureckie myśliwce regularnie patrolują liczącą 900 km długości granicę z Syrią.
W wyniku ostrzału dokonanego przez bojowników IS z terytorium Syrii zginął jeden turecki żołnierz, a dwóch zostało rannych niedaleko tureckiego przygranicznego miasta Kilis. Według portalu BBC News na atak bojowników z IS turecka armia odpowiedziała ogniem z broni ciężkiej.
- Tureccy żołnierze odpowiedzieli ogniem po tym, jak padły strzały z terytorium Syrii, z rejonu, gdzie znajdują się bojownicy Państwa Islamskiego - poinformował przedstawiciel tureckich władz. Jak dodał, na ostrzał IS odpowiedziały cztery czołgi.
Zaraz po tym Ankara zezwoliła USA na prowadzenie nalotów na pozycje Państwa Islamskiego ze swojej bazy lotniczej na południu kraju. Waszyngton od miesięcy starał się o taką zgodę.
Sztab generalny tureckiej armii poinformował na swej stronie internetowej, że w starciach zginął jeden bojownik IS, a trzy pojazdy tego ekstremistycznego ugrupowania zostały trafione.
Jak sprecyzował szef mającej siedzibę w Londynie organizacji Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka Rami Abdel Rahman, do starć doszło na wschód od miasta Kilis, w rejonie granicy, gdzie IS transportuje sprzęt i bojowników do Syrii.
Wcześniej turecki policjant zginął w zamachu w Diyarbakir, zamieszkanym w większości przez Kurdów mieście w południowo-wschodniej Turcji. Był to kolejny atak po zabiciu w środę dwóch policjantów w mieście Ceylanpinar, do którego przyznała się Partia Pracujących Kurdystanu (PKK). Do tego zabójstwa doszło w tej samej prowincji Sanliurfa, w której w poniedziałek w zamachu w mieście Suruc, dokonanym prawdopodobnie przez IS, zginęły 32 osoby.
PKK oświadczyła, że zabicie policjantów było odwetem za zamach w Suruc; według kurdyjskiej partii policjanci współpracowali z "bandami z Państwa Islamskiego".
Wielu Kurdów w Turcji, a także zwolenników opozycji, oskarża władze o to, że w konflikcie w Syrii, gdzie oddziałom IS przeciwstawiają się tamtejsi Kurdowie, Ankara wspiera IS. Po zamachu w Suruc premier Ahmet Davutoglu zaprzeczył zarzutom, by władze milcząco wspierały dżihadystów i w ten sposób nieświadomie zachęciły do ataków na terytorium Turcji.
Turcja do tej pory wstrzemięźliwie podchodziła do walk z terrorystami z Państwa Islamskiego. Radykalni sunnici walczą w Syrii i Iraku z Kurdami, a wzrost niezależności tych ostatnich nie jest na rękę Ankarze. Dodatkowo Państwo Islamskie jest największym wrogiem rządzącego w Damaszku Baszara Asada. Do jego obalenia Turcja dążyła od początku wojny domowej w Syrii.