Kolejni świadkowie w procesie Szwedki przeciwko gdańskiemu szpitalowi
Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku odbyła się w piątek kolejna rozprawa o odszkodowanie dla Szwedki, która zapadła w śpiączkę po zabiegu powiększenia piersi. Jako świadkowie zeznawali pielęgniarka i lekarz, którzy brali bezpośredni udział w reanimacji pacjentki.
07.03.2014 | aktual.: 07.03.2014 12:57
- Usłyszałam nagle z sali krzyk pielęgniarki, "co my zrobiłyśmy, że jest taka śnięta". Pacjentka miała zasinione usta i dłonie. Rozpoczęłam błyskawicznie czynności wentylacyjne, aby udrożnić drogi oddechowe, bo nie widziałam już u niej oddechu. Kiedy po chwili przyszedł wezwany przeze mnie dyżurny lekarz anestezjolog, kobiecie ustała też praca serca - mówiła pielęgniarka o specjalizacji anestezjologicznej Ewa Ś.
Lekarz Dariusz K. zeznał, że akcję serca pacjentki udało się przywrócić w krótkim czasie tj. po ok. pięciu minutach. - Miałem nadzieję, że równie szybko uzyskamy u pacjentki powrót własnego oddechu i świadomości. Niestety, tak się nie stało. W tym stanie została przewieziona na oddział intensywnej opieki medycznej, gdzie cały czas była podłączona do respiratora - dodał lekarz.
Jego zdaniem niepowodzenie przy próbie przywrócenia Szwedce własnego oddychania mogło wynikać z tego, że jej stan wcześniejszego niedotlenienia był zbyt długi.
- Tu chodzi o czujność, i nad pacjentem, i jego stałą obserwację. Brak oddychania narasta stopniowo, to nie dzieje się nagle. I nie rzecz w tym, że lekarz osobiście ma siedzieć przy pacjencie przy łóżku po operacji. Najpierw pojawiają się rzadsze oddechy, aż ostatecznie aparatura medyczna alarmuje, że dzieje się coś złego - dodał Dariusz K.
Lekarz podkreślił, że wyposażenie w sprzęt medyczny do ratowania życia na sali, gdzie reanimował obywatelkę Szwecji, było identyczne do tego, które znajdowało się na oddziale intensywnej opieki medycznej, gdzie na końcu trafiła cudzoziemka.
W Pomorskim Centrum Traumatologii w Gdańsku (obecnie nosi nazwę Copernicus Podmiot Leczniczy - przyp. red.) w 2010 r. 31-letnia wówczas Christina Hedlund z Malmoe poddała się operacji powiększenia piersi. Po zabiegu zapadła w śpiączkę; do dziś jest w stanie wegetatywnym - nie mówi, jej kontakt ze światem jest bardzo ograniczony.
Rodzina poszkodowanej złożyła w gdańskim sądzie pozew cywilny, w którym żąda od szpitala ok. 6 mln zł odszkodowania, zadośćuczynienia i pokrycia kosztów leczenia. Sąd, w ramach zabezpieczenia powództwa, orzekł, że placówka ma wypłacać rodzinie rentę w wysokości ok. 12,5 tys. zł miesięcznie.
Kolejną rozprawę w procesie Szwedki przeciwko gdańskiemu szpitalowi wyznaczono na 11 marca.
Oprócz świadków występujących przed gdańskim sądem, w ramach pomocy prawnej mają być przesłuchani w Szwecji rodzice i brat Hedlund oraz b. narzeczony, który towarzyszył kobiecie podczas wyjazdu na operację do Polski.
W listopadzie 2010 r. szwedzkie media poinformowały o przeprowadzonej w sierpniu tamtego roku w PCT operacji, po której obywatelka Szwecji zapadła w śpiączkę. W reportażu narzeczony, który towarzyszył pacjentce w Polsce, mówił, że dopiero po sześciu godzinach od operacji kobieta, która nie mogła się obudzić, została przeniesiona na oddział ratunkowy.
Kontrola wojewody pomorskiego wykazała, że PCT nie miała uprawnień do przeprowadzania tego typu operacji plastycznych, w latach 2008-2010 doszło tam do 78 nielegalnych zabiegów.
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku w związku ze sprawą Szwedki postawiła zarzuty pięciu osobom z PCT: dwóm pielęgniarkom, lekarce anestezjolog, lekarce specjalistce z zakresu chirurgii plastycznej i b. dyrektorowi szpitala.