Kolejna pracownica skarży "Biedronkę"
Kolejna była pracownica Biedronki walczy o odszkodowanie. Domaga się 10 tysięcy złotych za przepracowane nadgodziny. Wczoraj przed śródmiejskim Sądem Rejonowym odbyła się pierwsza rozprawa.
Joanna K. w markecie przy ul. Pomorskiej pracowała od października 2002 do kwietnia 2004 roku. Formalnie była zatrudniona na 3/4 etatu, ale - jak twierdzi - pracowała i po 16, a nawet 20 godzin. Przed sądem zeznała, że normą było przychodzenie do sklepu w dni wolne od pracy oraz wykonywanie inwentaryzacji w godzinach nocnych. Po zamknięciu sklepu przez kilka godzin sprzątano placówkę, rozliczano kasę oraz rozładowywano towar.
Zeznania Joanny K. potwierdziły dwie inne byłe pracownice sklepu przy ul. Pomorskiej: Anna B. i Iwona Sz. Podkreślały, że chociaż praca teoretycznie podzielona była na zmiany, wyznaczone godziny nie były przestrzegane z powodu braków kadrowych. To była praca na wariata - oceniła Iwona Sz. Nigdy nie było wiadomo, o której godzinie będzie można wyjść.
Kobiety powołały się m.in. na zapis z monitoringu sklepu, który, ich zdaniem, przedstawia faktyczny czas pracy. Adwokat Joanny K., Jan Tyszkiewicz zaproponował ugodę w wysokości 8 tysięcy złotych. Została ona jednak odrzucona przez przedstawicielkę sieci.
Anna Mazurek, rzecznik prasowy Jeronimo Martins Dystrybucja (właściciela Biedronki)
do czasu zakończenia procesu odmówiła jego komentowania. Następna rozprawa została wyznaczona na początek sierpnia.
W połowie lipca odbędzie się kolejna rozprawa z udziałem Michała P., byłego pracownika Biedronki, który domaga się od sieci 8.500 złotych za nadgodziny. Podczas dwóch poprzednich rozpraw nie udało się zawrzeć ugody. Na wyznaczenie terminu oczekują jeszcze 4 byłe pracownice Biedronki.
(sach), (Polskapresse)