Kolej na rodzinne domy seniora

Po rodzinnych domach dziecka przyszła kolej
na rodzinne domy opieki nad starszymi. Państwo Mańkowscy z Gdańska
tuż przed świętami Bożego Narodzenia przyjęli pod swój dach ośmiu
seniorów. Swój dom opieki nazwali Jesienna Przystań - czytamy w
"Gazecie Wyborczej".

03.01.2004 | aktual.: 03.01.2004 07:35

"Lubię pracę ze starszymi ludźmi. Całe życie z nimi przepracowałam, w szpitalu i w domu pomocy" - mówi Halina Naróg- Mańkowska (56 lat, dyplomowana pielęgniarka, z ponad 30-letnim stażem pracy)
. "Teraz, gdy przeszliśmy z mężem na emeryturę, własny dom opieki to dla nas idealne rozwiązanie" - dodaje.

Bogdan, mąż pani Haliny, 58-letni inżynier budownictwa, zrobił w domu gruntowny remont: poszerzył schody na piętro, dobudował podjazd. W domu są dwie kuchnie, cztery dwuosobowe pokoje dla pacjentów, salon i dwie łazienki. Standardy wyznacza minister pracy i polityki społecznej: dom nie może mieć barier architektonicznych, w dwuosobowym pokoju na mieszkańca musi przypadać minimum 6 m kw.

Dzień w Jesiennej Przystani zaczyna się od śniadania o 8.30. Mieszkańcy pokoi na piętrze dostają posiłek do łóżka. Później kąpiel i kawa w salonie. Gdy zrobi się cieplej, wyjdą na spacer do ogródka.

Jak informuje gazeta państwo Mańkowscy sami opiekują się seniorami, którzy z nimi zamieszkali. Pomaga im zatrudniona specjalnie opiekunka oraz dzieci - maturzystka Karolina i uczeń czwartej klasy technikum Michał. "Można powiedzieć, że mam teraz więcej dziadków" - śmieje się Karolina.

"Myślę, że najważniejsza w tej pracy jest cierpliwość - ocenia Michał - Starsi ludzie mogą nam wiele przekazać. Dowiedziałem się na przykład od pana Kazimierza, że kapcie trzeba stawiać noskami w stronę łóżka, żeby odstraszyć złe duchy i myszy. Od wczoraj stosuję".

"Jest tu wspaniale, trochę tak, jakbym wrócił do domu - zwierza się Zbigniew Gątkiewicz z pokoju na parterze._ - Wcześniej mieszkałem w kombinacie, gdzie było mnóstwo seniorów". "Mieszkałam sama, bo całą rodzinę mam w Hamburgu. Przeniosłam się tutaj, bo miałam złą opiekę"_ - wyjaśnia Aleksandra Wolska.

Zaprzyjaźniony lekarz odwiedza dom raz w tygodniu. Z porad specjalistów seniorzy mogą korzystać w pobliskiej przychodni. Rolą opiekuna jest umówić podopiecznego na wizytę i dowieźć go do lekarza.

Jak informuje "GW" państwo Mańkowscy podpisali roczny kontrakt z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Gdańsku. Utrzymanie jednego pacjenta przez miesiąc kosztuje 1630 zł. Senior płaci 70% swoich dochodów (np. emerytury), resztę dopłaca budżet miasta. MOPS wybrał ofertę państwa Mańkowskich spośród kilkunastu złożonych przez gdańszczan. "Mają odpowiednie predyspozycje, osobowość oraz własny dom. Wykształcenie pani Haliny nie było dla nas decydujące, tylko to, że miała wcześniej kontakt ze starszymi ludźmi. Wszystkie oferty weryfikowaliśmy w czasie rozmów, pytaliśmy o kandydatów w dzielnicy i w parafii. Sprawdziliśmy też, czy nie byli karani" - opowiada Lidia Mociewicz z gdańskiego MOPS.

Pracownicy ośrodka raz na kwartał ocenią, czy rodzina Mańkowskich dobrze opiekuje się seniorami, i rozliczą ją z przyznanych pieniędzy. "Ten dom to rodzaj eksperymentu. Chcemy zobaczyć, jak ocenią go seniorzy. Myślimy o utworzeniu kolejnych takich placówek, choć na pewno nie zlikwidujemy z tego powodu domów prowadzonych przez MOPS. Nie każda starsza osoba chce trafić do rodzinnej placówki" - mówi Jacek Wilczewski, dyrektor gdańskiego ośrodka pomocy. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)