Koalicja zabiera pracę Irakijczykom
Bezrobocie w Iraku sięga 60%, a
tymczasem władze koalicyjne i firmy zagraniczne, które pojawiły
się w tym kraju, często wolą zatrudniać cudzoziemców niż
Irakijczyków. Niezadowolenie z tego powodu zaczęło w ostatnich tygodniach przyciągać na demonstracje tysiące Irakijczyków.
12.10.2003 | aktual.: 12.10.2003 15:55
Demonstracje odbywają się w Bagdadzie, Kirkuku, Basrze i innych miastach kraju - napisał w najnowszym numerze brytyjski tygodnik "Economist".
Przy odbudowie i obsłudze obiektów lotniska w Bagdadzie, będącego obecnie bazą amerykańską, pracują Indusi i Banglijczycy. Żołnierze amerykańscy mówią, że Irakijczycy stanowiliby zagrożenie dla bezpieczeństwa bazy. Coraz więcej Irakijczyków, którzy przychodzą tam w poszukiwaniu pracy, odprawia się z kwitkiem. W ten sposób przybywa niezadowolonych demonstrantów - pisze "Economist".
Tygodnik przypomina, że jako pierwsi protestowali żołnierze rozwiązanej przez Amerykanów armii irackiej, rozgoryczeni tym, że dopiero po kilku gwałtownych demonstracjach przyznano im jednorazowy zasiłek, a po wypłatę kazano czekać w tasiemcowych kolejkach. Teraz do rzeszy 750 tysięcy byłych żołnierzy i weteranów dołączają bezrobotni, dodatkowo poirytowani tym, że wiele wolnych posad przypada cudzoziemcom.
Demonstracja w Bagdadzie 4 października, podczas której żołnierze amerykańscy użyli broni palnej, była najgwałtowniejszym wystąpieniem antyamerykańskim od zdobycia tego miasta w kwietniu. W Basrze żołnierze brytyjscy strzelali do demonstrantów gumowymi kulami.
Saudyjscy dostawcy żywności, wynajęci przez amerykańską firmę Kellogg Brown and Root, zatrudnili jako kucharzy setki Indusów i Banglijczyków. Tłumaczą, że iraccy kucharze mogliby dosypać trucizny do posiłków. Sprzątaniem zajmują się Filipinki sprowadzone z Jordanii.
Ciężarówki każdego dnia przywożą tysiące ton zaopatrzenia z krajów Zatoki Perskiej, bo żywność iracka nie odpowiada amerykańskim wymaganiom. Ostrzeżenia WSTĘP WZBRONIONY na tyłach siedziby władz koalicyjnych w Bagdadzie, przeznaczone dla personelu pomocniczego, wypisano po bengalsku i w języku urdu (którym mówią indyjscy muzułmanie), a nie po arabsku.
Na domiar tego wszystkiego - dodaje "Economist" - nowe irackie prawo inwestycyjne pozwala cudzoziemskim kontrahentom zatrudniać siłę roboczą z innych krajów i transferować za granicę wszystkie zyski. Znaczną część Irakijczyków otrzymujących kontrakty stanowią zaś emigranci, którzy dopiero co wrócili do kraju.
Licencję na uruchomienie sieci telefonii komórkowej w południowym Iraku otrzymało konsorcjum kierowane przez syna dyrektora Irackiego Kongresu Narodowego do spraw mediów, który właśnie powrócił z Kanady.
Irakijczycy narzekają także na brak kontroli księgowej i przejrzystości w irackiej Radzie Zarządzającej i w oenzetowskim Funduszu Rozwoju dla Iraku, na którego konto mają trafiać wpływy ze sprzedaży irackiej ropy naftowej.