Kłopoty z dostarczeniem darów na Białoruś
Połowa darów, które zebraliśmy dla białoruskich Polaków nadal tkwi w Polsce. Jest to żywność, odzież, środki czystości, książki.
22.10.2005 | aktual.: 23.10.2005 10:16
Szef Centrum Białoruskiego w Warszawie, a jeszcze niedawno polski dyplomata w Mińsku Marek Bućko apeluje do naszych konsulów o pomoc w przewiezieniu darów. Według niego, samochody konsulów mogłyby je bez przeszkód dowieźć do poszczególnych parafii. Marek Bućko przewiduje, że "zwykłe" samochody z pomocą zostaną zatrzymane na granicy, pod pretekstem oclenia ładunku.
W ocenie Marka Bućki, polcy konsulowie nie chcą w tej sprawie pomóc, przysłano bowiem jedynie jeden samochód z Grodna, a konsul z Brześcia w ogóle nie wykazał zainteresowania. Konsul generalny w Brześciu odmówił też pomocy w rozprowadzaniu wydawnictw polonijnych w białoruskich parafiach, o co był proszony przez Związek Polaków na Białorusi - poinformował Bućko.
Szef polskiej dyplomacji Adam Daniel Rotfeld broni konsulów. Minister powiedział, że na miarę swoich możliwości, robią więcej niż ktokolwiek inny. Minister zwrócił uwagę, że na Białorusi zarzuca się polskim dyplomatom, że zajmują się działalnością niezwiązaną z ich statusem. Zapewnił, że tak nie jest, ale tworzona wokół dyplomatów atmosfera nie jest dobra.
Nieformalny rzecznik białoruskich Polaków Andrzej Pisalnik alarmuje, że po cichu są przejmowane przez białoruską, państwową administrację, Domy Polskie.
Domy zostały zbudowane i wyposażone za pieniądze polskich podatników. W przekonaniu Andrzeja Pisalnika, osoby kierujące tymi domami dotychczas, nie ujawniają tych spraw, bojąc się o własne bezpieczeństwo. Jedyny nagłośniony przypadek dotyczy Domu w Brasławiu.
Andrzej Pisalnik powiedział, że zarówno on jak i inny działacz Związku Polaków Andrzej Poczobut spodziewają się, że w najbliższym czasie białoruska prokuratura oficjalnie postawi ich w stan oskarżenia w związku z ich działalnością na rzecz tamtejszych Polaków i obrony Domów Polskich.