Kłopoty rządowego Jaka-40. "To nie była awaria"
To nie była awaria, a drobna usterka techniczna - powiedział w rozmowie z RMF FM Jakub Block z Dowództwa Sił Powietrznych, tłumacząc poniedziałkowy incydent rządowego Jaka-40. Maszyną leciało 13 osób, m.in. urzędnicy kancelarii prezydenta. Załoga zauważyła problemy z hermetyzacją kabiny i zawróciła do Warszawy.
05.07.2011 | aktual.: 05.07.2011 21:11
- Załoga samolotu Jak-40, który miał wczoraj lecieć z Warszawy do Kijowa, stwierdziła po starcie z lotniska Chopina niewielką usterkę techniczną samolotu. Podkreślam, usterkę, a nie, jak podawały niektóre media, awarię - podkreśla kpt. Jakub Block.
Jak dodał Block usterka była związana z hermetyzacją kabiny. Zgodnie z obowiązującymi procedurami, załoga samolotu przerwała lot i wylądowała na warszawskim lotnisku, a pasażerowie Jaka-40 przesiedli się do przygotowanego samolotu zapasowego i polecieli nim do Kijowa.
Samolot jest w tej chwili sprawdzany w macierzystej jednostce, 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego. Dowództwo Sił Powietrznych podkreśla stanowczo, że usterka nie była poważna, a zawrócenie na lotnisko Chopina związane było przede wszystkim ze ścisłym przestrzeganiem procedur bezpieczeństwa.
RMF FM nie uzyskało odpowiedzi na pytanie, czy samolot nadal spełnia warunki wymagane do przewożenia VIP-ów i czy będzie jeszcze używany. Wiadomo jednak, że wszystkie cztery należące do pułku Jaki skończyły już po 30 lat i najdalej w ciągu roku nie będą nadawać się do latania.