Kłody pod kołami
Wystarczyłoby dać dwie szyny lub zrobić mały podjazd. Nie tylko ja byłabym zainteresowana, ale i inni rodzice. Jeśli jest ładna pogoda, to nie mamy problemu z pokonaniem schodów. Teraz, jak jest ślisko, boję się, bo syn sporo waży. Gdy pcham wózek, to zastanawiam się, kto pierwszy upadnie - mówi Waleria Urbanke, mama niepełnosprawnego Michałka.
Czworo rodziców wolałoby ze swoimi dziećmi wchodzić do Zespołu Szkół Ogólnokształcących im. Armii Krajowej w bielskim osiedlu Beskidzkim innym wejściem, a nie przeznaczonym dla niepełnosprawnych.
Placówka od 10 lat prowadzi klasy integracyjne. Obecnie w szkole uczy się około 30 dzieci niepełnosprawnych. Dla nich zrobiono specjalne wejście z windą. Niektórzy rodzice nie podjeżdżają tam. Tłumaczą, że gdy o jednej porze zjawi się kilka samochodów z niepełnosprawnymi uczniami, robi się tłok i trudno dostać się do szkoły.
Tadeusz Iskrzycki przywozi syna od strony ul. Goleszowskiej, gdyż ul. Sterniczą zwykle blokują samochody. Często dwa auta jednocześnie nie mogą się minąć. Problemem jest też znalezienie miejsca na parkingach, gdyż jeden przeznaczony jest dla pracowników szkoły, a drugi mieszkańców osiedla. Po przeciwnej stronie samochody mogły podjechać pod same drzwi. Wystarczyłoby pokonać pięć stopni, żeby dostać się do środka.
- Przez trzy lata bez problemu tak wchodziliśmy, a od września zablokowano wjazd słupkami. Dyrekcja szkoły powiedziała nam, że to w ramach akcji "Bezpieczna szkoła" i musimy korzystać tylko z wejścia dla niepełnosprawnych obok windy - irytują się rodzice. Uważają, że pokonanie dodatkowych metrów, często obejście szkoły dookoła, jest uciążliwe zwłaszcza dla dzieci na wózkach. Dodają, że przy wejściu obok windy po 8.25 trzeba często długo czekać, aż ktoś otworzy. Nie ma także dzwonka, który dawałby możliwość swobodnego dostania się do budynku.
- Dzwonek zostanie zamontowany i pani na portierni będzie otwierała drzwi. Dziś jest drugi dzień zajęć. Jeśli go jeszcze nie ma, to w najbliższym czasie na pewno zostanie założony - tłumaczy Jadwiga Gacek, dyrektorka szkoły. Wyjaśnia, że od początku istnienia klas integracyjnych, jedno z wejść zostało dostosowane tylko dla uczniów niepełnosprawnych. Nie ma progu i schodów, a obok jest parking, który może pomieścić cztery samochody jednocześnie.
- Jest grupa rodziców, którzy z różnych względów upodobali sobie inne wejście. Ale ono nie jest dostosowane dla niepełnosprawnych i nigdy nie było. Problem nie istniał dopóki nie postanowiliśmy go zamknąć ze względów bezpieczeństwa. W końcu nie chcieliśmy, żeby obcy ludzie wchodzili na teren szkoły. Rodzice są przyzwyczajeni do dawnego wejścia, bo jest dla nich wygodne, choć dla niepełnosprawnych jest wydzielone inne - tłumaczy dyrektorka. - Powinno się nas zrozumieć i wysłuchać, kiedy mówimy, że dla dzieci jest bliżej i wygodniej - ripostują rodzice.
Wczoraj rano zdemontowano jeden ze słupków, dzięki czemu wjazd do szkoły bocznym wejściem stał się łatwiejszy dla niektórych rodziców. Dyrektorka Gacek uważa, że zrobienie tam podjazdu na kłopotliwych schodach byłoby możliwe. Wówczas trzeba będzie jednak stale go pilnować i otwierać. A przecież są już dwa inne. - Wszystko jest dograne do szczegółu, ale te szczegóły nie zostały jeszcze zrealizowane - uważa Gacek.
Łukasz Klimaniec