Klienci uratowani. Największy dystrybutor toreb foliowych ma już sposób na obejście podatku
- Skoro rząd postanowił opodatkować torebki do 50 mikronów grubości, to będziemy oferować sklepom te grubsze. One akurat nie są już objęte ustawową dopłatą i też kosztują grosze. Dla klienta to nawet lepiej. Będzie mógł sobie śmieci wynieść w tej torbie - mówi Jerzy Pluta, prezes firmy Frogut Plastics, jednego z największych dystrybutorów torebek foliowych w Polsce.
To jego patent na ominięcie opłaty recyklingowej, który przedsiębiorca właśnie kolportuje wśród największych sieci handlowych. Według przedsiębiorcy w "reklamówkowym biznesie" już dawno nie było tak gorąco. Ustawa wprowadzająca opłaty recyklingowe dla toreb sklepowych wchodzi w 2018 roku. Szacowano, że podatek przełoży się na kilkaset milionów dodatkowych wpływów budżetowych. Kiedy okazało się, że popularne torby zostaną objęte 20 groszową dopłatą, największe sieci handlowe rozpoczęły poszukiwania zamienników.
Podatek? Branża odpowiada LDPE
Świat chemii i plastiku jest znacznie bardziej skomplikowany niż się to wydawało twórcom "Ustawy o gospodarowaniu opakowaniami". Dziś przy kasach królują torby, na które w branży mówi się "koszulka", wykonane z cienkiej folii HDPE o grubości 12-20 mikronów. Na przykład w Lidlu taka torebka kosztuje 8 groszy. Po wprowadzeniu opłaty zdrożeje do minimum 28 groszy.
- Przy takiej cenie atrakcyjny staje się produkt z folii LDPE o grubości powyżej 50 mikronów (czyli 0,050 mm). Tak się składa, że torby akurat tej grubości nie podlegają już opłacie recyklingowej. Taką torebkę jesteśmy w stanie zaoferować za kilkanaście groszy. Klient nie zostanie więc pozbawiony ulubionej formy torebki, tej z uszami typu koszulka - mówi Wirtualnej Polsce Jerzy Pluta. W kolejnych zdaniach wylicza zalety rozwiązania. Przy zachowaniu taniości torebka jest minimalnie grubsza. Załadowana zakupami nie wżyna się w palce jak cienka folia HDPE.
Za to przedsiębiorcy nie będą musieli ślęczeć nad poniższym wzorem na opłatę produktową.
Rząd rusza na wojnę z foliowymi torbami w sklepach
Frogut Plastics z Warszawy jest jednym z największych dystrybutorów toreb zakupowych w Polsce. Jak twierdzi Pluta dwie fabryki tej firmy przestawiają się już na produkcję grubszych, lecz nieopodatkowanych toreb. A rząd i podatki? Biznesmen tylko rozkłada ręce: - Takie są oczekiwania sklepów. Jak najmniej zmian drażliwych dla klientów. Kiedy poprzednio wprowadzono symboliczne opłaty, sprzedaż toreb spadła o 80 procent. Perturbacje na rynku trwały kilka miesięcy - tłumaczy. Firma już rozpoczęła negocjacje z największymi sieciami handlowymi w Polsce. Niemal wszystkie są zainteresowane nieopodatkowanymi torbami.
Fabryki toreb ruszają z produkcją
Jak twierdzi przedsiębiorca wszystko zostanie po staremu. Torebki będą tanie, a klienci nie odczują podatku. Mało tego, jest przekonany, że rzucając na rynek grubsze torby uzyska "piękny efekt ekologiczny". Przy obligowaniu państw UE do działań proekologicznych Komisji Europejskiej chodziło przecież o zmniejszenie zużycia toreb "lekkich" na rzecz toreb grubszych, wielorazowych. - Produkt z folii 50 mikronów jest znacznie trwalszy. Po wyładowaniu zakupów w domu tę samą torbę można z powodzeniem używać jako worek na śmieci - mówi dalej przedsiębiorca. - Gruba torba nie będzie hulać gdzieś po podwórkach, niesiona wiatrem. Nie zjedzą jej też zwierzaki - podkreśla.
Jedynym, niezadowolonym z takiego rozwiązania będzie rząd. Przypomnijmy, że według początkowych założeń Ministerstwa Środowiska opłata recyklingowa miała zasilać Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Ten miał finansować inne proekologiczne projekty, jak choćby wymianę pieców CO w domach Polaków na te emitujące mniej zanieczyszczeń. Wiceminister rozwoju Jadwiga Emilewicz szacowała, że skoro Polak zużywa ponad 200 toreb rocznie, to podatek mógłby przynieść budżetowi 230 mln zł. A w przypadku, gdyby klienci zaakceptowali wyższe ceny toreb i nie zmienili swoich przyzwyczajeń nawet miliard.