PolskaKłamstwo naftowe

Kłamstwo naftowe

Na rynku jest dużo ropy, rośnie także jej przerób. Wzrost cen jest spowodowany nie przyczynami makroekonomicznymi, a grą spekulantów, którzy wykorzystują do windowania cen geopolityczną niestabilność w Iraku, Iranie, Wenezueli i Nigerii". Tak mówił w ubiegłym tygodniu lord John Browne, prezes brytyjskiego giganta naftowego BP. Na gorączce naftowej wywoływanej przez spekulantów zarabiają przede wszystkim koncerny naftowe i... rządy państw należących do Unii Europejskiej - piszą Aleksander Piński i Jan Piński w tygodniku "Wprost".

02.05.2006 | aktual.: 05.05.2006 10:41

Podobną opinię wyraził prezydent USA George Bush, który 26 kwietnia zwrócił się do Departamentu Sprawiedliwości i Federalnej Komisji Handlu, aby zbadała, w jakim stopniu wysokie ceny benzyny na stacjach są rezultatem wysokich cen ropy naftowej, a w jakim - wykorzystywania przez koncerny okazji do podwyższenia marż. Przy czym w USA, co warto podkreślić, dzięki niskim podatkom benzyna jest prawie dwa razy tańsza niż w Europie.

Ukryte dochody

To, co denerwuje amerykańskiego prezydenta, cieszy europejskich polityków, w tym polskich. Wykorzystali oni rosnące od kilku lat ceny ropy do ukrytego zwiększenia dochodów państwa. W 2005 r. kierowcy zapłacili w formie podatków zawartych w cenie paliwa (akcyza, VAT i opłata paliwowa) ponad 30 mld zł. To jedna szósta budżetu państwa! Co więcej, dochody państwa były o prawie 5 mld zł wyższe, niż się spodziewano, głównie ze względu na wyższe dochody z podatków od paliwa.

Polski system podatków nakładanych na paliwa kształtował się w czasach, kiedy ropa kosztowała 10-20 USD za baryłkę, a litr benzyny można było kupić za 1,8 zł (tak było jeszcze w 1997 r.). Kiedy za litr benzyny trzeba zapłacić 4,15 zł, a wszystko wskazuje na to, że niedługo nawet 5 zł, obciążenia fiskalne zwiększają się wprost proporcjonalnie do wzrostu cen. Chociaż w Unii Europejskiej obowiązują minimalne stawki akcyzy (trochę wyższe niż u nas), to u nas będą one obowiązywać dopiero w 2009 r. Minister finansów Zyta Gilowska zapowiedziała, że kolejnej podwyżki akcyzy możemy się spodziewać już we wrześniu 2007 r.

I to mimo faktu, że obecnie, uwzględniając wysokość zarobków, Polacy mają najdroższe paliwo w krajach UE. Tym samym rząd Kazimierza Marcinkiewicza jest na najlepszej drodze do spełniania proroctwa Donalda Tuska z września 2005 r., kiedy to szef PO przewidywał, że realizacja programu wyborczego PiS sprawi, iż litr benzyny będzie kosztować 6 zł.

VAT + akcyza = becikowe

Polscy politycy, jak się okazuje niezależnie od opcji politycznych (prof. Gilowska zanim została ministrem finansów, była zwolennikiem obniżania akcyzy), serwują nam demagogiczne argumenty: "Nie możemy obniżyć akcyzy na paliwa, bo nie starczy na służbę zdrowia, emerytury itd.". Tymczasem wzrost cen paliwa bezpośrednio przekłada się na dochody państwa. Na przykład zawarty w cenie benzyny VAT (22 proc.) liczony jest już od ceny paliwa na stacji benzynowej. Przy cenie 4,15 zł za litr benzyny podatek ten wynosi 75 gr, czyli jest ponad dwa razy wyższy niż pięć lat temu, kiedy benzyna kosztowała 1,8 zł za litr.

Zawarta w cenie akcyza jest co prawda liczona kwotowo (obecnie - 1315 zł za 1000 l paliwa), ale rząd stopniowo ją podnosi - od 1 stycznia 2007 r. ma wynosić 1565 zł za 1000 litrów paliwa, czyli 25 gr więcej na każdym litrze benzyny. Trudno się nie oprzeć wrażeniu, że kolejne ekipy wyższe dochody z podatków pośrednich traktują jako bonus, dzięki któremu sfinansują łapówki dla wyborców (na przykład becikowe).

O tym, że łupienie właścicieli aut jest zaplanowanym działaniem, pokazuje to, że rząd podzielił opinię Jacka Wróblewskiego z Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, który stwierdził że "polscy kierowcy jeżdżąc na autogazie, oszczędzają kosztem rafinerii". Do niedawna polskie rządy, zgodnie z zaleceniami Komisji Europejskiej, stosowały niższą stawkę akcyzy na autogaz niż na benzynę, ponieważ jego spalanie jest mniej szkodliwe dla środowiska niż benzyny.

Problem polega na tym, że sprzedawany w Polsce autogaz pochodzi z importu i polskie rafinerie zarabiają na nim znacznie mniej niż na przerabianej w Polsce ropie naftowej. Dlatego od września 2006 r. planuje się podwyżkę akcyzy na autogaz o 21 gr na litrze (aby jej dokonać, podnosi się maksymalną dozwoloną przez prawo akcyzę z 700 zł na 1000 l do 1100 zł na 1000 l).

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)