Kładą się spać ze świadomością, że mogą nie wstać
Lokatorzy kamienicy przy ul. 1 Maja 39 codziennie kładą się spać ze świadomością, że mogą zostać pogrzebani żywcem. Powód? Kamienica, w której mieszkają, może się w każdej chwili zawalić. Tymczasem dla urzędników ważniejsze od ludzkiego życia są papiery.
22.09.2009 | aktual.: 22.09.2009 12:26
Dla 41 mieszkańców kamienicy życie jest nieustającym horrorem. Jedna ze ścian budynku odchyla się od dachu, druga grozi zawaleniem. Od sierpnia lokatorzy nie mogą ustawiać pod ścianą szczytową mebli. Mają też kategoryczny zakaz spania przy niej.
W mieszkaniu przy zabójczej ścianie śpi siostra pani Władysławy Kotlińskiej, emerytka. Łóżko ustawiła w drugim końcu pokoju. Wierzy, że to wystarczy i jeśli ściana się zawali, ona nie spadnie dwa piętra w dół. - Słuchamy zaleceń i nawet nie podchodzimy do tej ściany - mówi pani Władysława.
Osiadające mury obsunęły instalację gazową. Dlatego od lata w budynku nie ma gazu.
- Nie wiem, czym będziemy grzać zimą, bo w piecach też nie wolno palić, a instalacja elektryczna jest za słaba na grzejniki - denerwuje się Bożena Orłowska, która od kilku dni szarpie się z drzwiami wejściowymi, bo osiadła ściana w przedpokoju.
- Widziałam już wiele kamienic i nie mam żadnych wątpliwości, że ta może w każdej chwili runąć - ocenia Agata Olborska z Wojewódzkiego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, która zajmuje się sprawą. - Nie radziłabym nawet tam wchodzić. Ktoś, kto pozwala, by ludzie tam mieszkali, ryzykuje ich życiem.
Kamienica w 60 proc. należy do miasta, w 40 do dwóch prywatnych właścicieli. Do czerwca zarządzała nią miejska administracja, od lipca na prośbę prywatnych właścicieli niezadowolonych z pracy administracji, sąd wyznaczył zarządcę nieruchomości. Została nim Maria Kowalska. - Gdybym wiedziała, jaka to kamienica, odmówiłabym. Jeśli coś się stanie, ja będę odpowiadać - wyjaśnia nowy zarządca.
Kowalska zleciła wykonanie ekspertyzy, z której wynika, że kamienica nie nadaje się do użytkowania. 16 lipca w budynku był przedstawiciel powiatowego inspektora nadzoru budowlanego. W protokole z kontroli nakazał natychmiastowe wyprowadzenie lokatorów i zlecił ekspertyzy, dotyczące możliwości remontu.
W takiej sytuacji obowiązek zapewnienia lokali zastępczych ma urząd miasta. Jednak ze względów formalnych miejscy urzędnicy odmówili. - Nie mamy nakazu wyłączenia budynku z użytkowania od powiatowego inspektora nadzoru budowlanego, więc nie szukamy lokali - mówi Marzena Korosteńska z biura prasowego UMŁ. - Właścicielka chce pozbyć się lokatorów na nasz koszt.
Zdaniem Agaty Olborskiej na natychmiastowe wydanie decyzji nie pozwoliły inspektorowi przepisy. - Jednak sprawa była tak pilna, że nie można było czekać na wszystkie ekspertyzy - wyjaśnia Olborska. - Przecież od formalności ważniejsze jest ludzkie życie.
Tymczasem właściciele budynku zawiadomili prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa. - Sprawdzamy, czy postępowanie administracyjne było prawidłowe i czy można mówić o odpowiedzialności karnej za narażenie ludzi na niebezpieczeństwo - wyjaśnia Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.