Kładą miny przy granicy - jedna urwała nogę 15-latkowi
Syria zaminowuje granice z Turcją i Libanem wzdłuż tras, którymi ewakuowani są ranni i uciekają cywile z tego kraju - alarmuje organizacja Human Rights Watch, na którą powołuje się portal BBC. Sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun zaapelował do prezydenta Syrii Baszara al-Asada, by zakończył krwawe represje wobec opozycji w swym kraju.
Organizacja HRW z siedzibą w Nowym Jorku opublikowała raport, bazując na relacjach świadków. Według nich, operacja syryjskich wojsk trwa od miesięcy i zbiera tragiczny plon. 28-letni saper-dezerter z syryjskiej armii zapewnił HRW, że wraz ze swoją grupą usunął już ok. 300 min w pobliżu szlaku uchodźców do Turcji. Obrońcy praw człowieka opisują m.in. historię 15-letniego chłopca, który stracił nogę w wybuchu miny przeciwpiechotnej kilkadziesiąt metrów od granicy libańskiej.
Według Nadim Houry z HRW, syryjski reżim, zaminowując tereny przygraniczne, próbuje uniemożliwić ludności cywilnej opuszczenie kraju.
Reżim w Damaszku nie odniósł się do doniesień obrońców praw człowieka. BBC podkreśla, że kraj ten nie podpisał Traktatu Ottawskiego, który zakazuje stosowania min przeciwpiechotnych.
HRW wezwało władze Syrii do zaprzestania używania tej broni. Jak ocenia organizacja, miny przeciwpiechotne są "militarnie nieskuteczne", a będą zabijać oraz ranić głównie cywilów także w nadchodzących latach - podaje brytyjski portal.
ONZ wezwała prezydenta Asada do położenia kresu przemocy, umożliwienia dostarczenia pomocy humanitarnej przez Czerwony Krzyż, uwolnienia więźniów i wszczęcia dialogu politycznego (czytaj więcej).
Rewolta w Syrii przeciwko reżimowi Asada, inspirowana Arabską Wiosną, trwa od roku. Według szacunków ONZ w wyniku tłumienia antyprezydenckich wystąpień przez siły rządowe oraz starć z dezerterami z armii zginęło co najmniej 7500 ludzi. Opozycja syryjska mówi o co najmniej 8,5 tys. ofiar, w większości cywilów. Władze syryjskie o rewoltę oskarżają "terrorystów", którzy chcą podzielić kraj.