Kiszczak: nikomu nie oferowałem listy agentów
Nigdy nie było żadnej osoby, której oferowałbym jakąkolwiek listę agentów - tak b. szef MSW gen. Czesław Kiszczak komentuje wypowiedź premiera Jarosława Kaczyńskiego, który w wywiadzie dla "Wprost" mówi, że Kiszczak przez pośrednika miał oferować listę stu niezarejestrowanych agentów w zamian za bezkarność po 1989 r.
Według premiera Kaczyńskiego, latem 1990 r., w czasie kampanii prezydenckiej Lecha Wałęsy, generał Kiszczak chciał przekazać Jarosławowi Kaczyńskiemu spis stu najważniejszych współpracowników służb PRL, którzy nigdy nie byli zarejestrowani. W zamian żądał gwarancji bezpieczeństwa - powiedział Kaczyński. Dodał, że ofertę odrzucił.
Kiszczak powiedział, że nie wyklucza, iż ktoś podszywał się pod niego lub gen. Henryka Dankowskiego (ostatniego szefa SB) i złożył J. Kaczyńskiemu taką ofertę, jednak on sam do dziś nic o tym nie słyszał. Kiszczak dodał, że z braćmi Kaczyńskimi zetknął się, gdy strona rządowa i opozycyjna rozmawiały na temat Okrągłego Stołu i potem, w czasie obrad.
Częściej rozmawiałem z Lechem Kaczyńskim, rzadziej z Jarosławem. Pan Lech Kaczyński towarzyszył wtedy Lechowi Wałęsie, spotykaliśmy się w Magdalence, jedliśmy wspólne obiady, dyskutowaliśmy. Lech Kaczyński często zabierał głos, mówił konkretnym prawniczym językiem. Mam o nim jak najlepsze wrażenie, podobnie jak o panu Jarosławie - powiedział Kiszczak.
Zakładając, iż Lech i Jarosław Kaczyńscy to uczciwi ludzie i mówią prawdę, to sądzę, że mógł dotrzeć do Jarosława Kaczyńskiego jakiś facet i powołać się na mnie lub gen. Dankowskiego - mówił b. szef MSW.
Kiszczak dodał, że z Kaczyńskimi prowadził różne rozmowy na różne tematy, ale nigdy nie rozmawiali o tym, co dziś mówi Jarosław Kaczyński. Według niego, kluczem do sprawy jest pan Jarosław Kaczyński. Jego trzeba zapytać o nazwisko tego człowieka, który miał mu coś oferować w moim imieniu - dodał Kiszczak.