Kieres: przesłuchanie Schapera było obowiązkiem IPN
Przesłuchanie gestapowca Hermana Schapera w śledztwie w sprawie mordu Żydów w Jedwabnem było obowiązkiem Instytutu Pamięci Narodowej - podkreślił prezes Instytutu prof. Leon Kieres.
Jak byśmy wyglądali, gdyby ujawniono, że żyje ważny świadek w tej sprawie, a my go nie przesłuchaliśmy - powiedział Kieres, zapytany, jak ocenia fakt przesłuchania jako świadka zbrodniarza, jakim musiał być wyższy oficer gestapo i SS. Dotrzeć do każdego żyjącego jeszcze świadka, to obowiązek prokuratora prowadzącego śledztwo - dodał.
Szef pionu śledczego IPN prof. Witold Kulesza uchylił się od odpowiedzi na pytanie o wiarygodność zeznań Schapera. W odpowiedzi na nie nikt nie może wyręczyć prowadzącego śledztwo prok. Radosława Ignatiewa - dodał.
Spytany, czy jest możliwe, aby niemieckie organy ścigania oskarżyły teraz Schapera w związku z mordem w Jedwabnem, Kulesza przypomniał, że w latach 60. centrala ścigania zbrodni nazistowskich w Ludwigsburgu z dużym prawdopodobieństwem przyjęła, że mordu w Jedwabnem dokonało właśnie komando gestapo z Ciechanowa pod dowództwem Schapera. W 1965 r. prokuratura w Hamburgu uznała jednak, że materiały Ludwigsburga nie wystarczą do wszczęcia postępowania karnego wobec Schapera i umorzyła śledztwo.
Jeśli w sprawie nie ma nowych dowodów, śledztwo nie może być wznowione - dodał szef pionu śledczego IPN.
Wprawdzie w 1976 r. Schapera skazano w RFN na 6 lat więzienia, ale nie za zbrodnie gestapo z Ciechanowa.
W czwartek IPN poinformował, że w ubiegły czwartek w Niemczech przesłuchano Schapera. Przyznał on, że w latem 1941 roku dowodził komandem gestapo, które działało na terenie województwa łomżyńskiego. Na zadane w czasie przesłuchania pytanie dotyczące mordów Żydów w pobliżu Łomży, odpowiedział, że dochodziło do dzikich akcji tubylczej ludności i jakichś oddziałów. Zastrzegł, że nie wie, jakie to były oddziały.(miz)