KGB: obywatel Niemcow wiózł nielegalną literaturę
Współprzewodniczący rosyjskiego Sojuszu Sił Prawicowych (SPS) Borys Niemcow (z lewej) i Irina Chakamada (z prawej) prowadzeni na lotnisko w Mińsku (PAP/EPA-Victor Drachev)
Kolejny skandal w stosunkach rosyjsko-białoruskich wybuchł w środę, gdy władze w Mińsku deportowały znanego rosyjskiego polityka i lidera liberalnego Sojuszu Sił Prawicy (SPS) Borysa Niemcowa.
23.10.2002 | aktual.: 23.10.2002 16:18
Niemcow przybył do Mińska w towarzystwie m.in. współprzewodniczącej swojej partii Iriny Chakamady, by wziąć udział w onferencji "Białoruś-Rosja: nowa integracja" organizowanej przez kręgi opozycyjne.
Już na lotnisku polityka zatrzymano, odwieziono na inne lotnisko, gdzie wsadzono go do samolotu i wraz z osobami towarzyszącymi odesłano do Moskwy.
Niemcow oraz Irina Chakamada zapowiedzieli, że wystąpią do sądu przeciwko prezydentowi Białorusi Aleksandrowi Łukaszence. "To była wielka prowokacja i polityczne barbarzyństwo" - taką opinię Niemcowa na temat incydentu na lotnisku w stolicy Białorusi cytuje rosyjska agencja Itar-Tass.
Według białoruskiego KGB, deportowany w środę z Białorusi lider frakcji Związku Sił Prawicowych w rosyjskim parlamencie Borys Niemcow wiózł ze sobą nielegalną literaturę i "dużą sumę zagranicznej waluty".
W przytoczonym przez białoruską telewizję państwową oświadczeniu Komitetu Bezpieczeństwa Państwowego Niemcowa nazywa się "obywatelem". Ani słowem nie wspomniano o tym, że razem z nim deportowano Irinę Chakamadę, wiceprzewodniczącą rosyjskiej Dumy. Oboje przyjechali do Mińska.
Według KGB, Niemcow przyjechał na Białoruś z prywatną wizytą. Swoim pobytem naruszył zapisy ustawy o prawnym statusie cudzoziemców przebywających w tym kraju oraz uchwałę rządową o trybie pobytu. Ustawa mówi, że cudzoziemcowi można odmówić zgody na wjazd na Białoruś, jeśli "zagraża on bezpieczeństwu państwa i obywateli"
"Postawą deportacji było wielokrotne wcześniejsze mieszanie się obywatela Niemcowa w wewnętrzne sprawy Białorusi i stałe wyrządzanie szkód jej interesom" - głosi oświadczenie KGB.
Tymczasem administracja prezydenta Białorusi (ludzie, którzy Rosjan na lotnisku, przedstawili się, według Niemcowa, jako pracownicy służb ochrony prezydenta) utrzymuje, że Aleksander Łukaszenka nic nie wie o zatrzymaniu i deportacji rosyjskich polityków.
Zdaniem rzecznika białoruskiego MSZ Pawła Łatuszki, wydarzenie nie wpłynie na stosunki Mińska i Moskwy. "Nie można rozpatrywać tej kwestii w związku z jednym, konkretnym obywatelem Rosyjskiej Federacji" - powiedział Łatuszka.
Tymczasem dyrektor rosyjskiego Ośrodka Koniunktury Politycznej, Walerij Fiodorow, którego cytują białoruskie niezależne media, nie wyklucza wersji Niemcowa i Chakamady, że ich zatrzymanie w Mińsku to polityczna prowokacja.
Według politologa, Łukaszence potrzebna była "psychiczna rekompensata" za wszystkie poniżenia, których doznał od rosyjskiego prezydenta Władimira Putina.
"Prezydentowi Białorusi nie udało się narzucić Moskwie swojego wariantu zjednoczenia. Poza tym Kreml dał do zrozumienia, że Łukaszenko nie jest jedynym białoruskim politykiem, z którym Moskwa może rozmawiać. Łukaszenka chciał się odegrać, a kozłem ofiarnym został Niemcow" - uważa Fiodorow.
Przypomina, że to właśnie lider rosyjskiej prawicy pozwalał sobie na publiczne krytykowanie Łukaszenki, a ostatnio pracował aktywnie nad sformowaniem na Białorusi prorosyjskiej opozycji - co wynika z opublikowanego w gazecie Sowieckaja Biełarussija (organ administracji prezydenta Łukaszenki) stenogramu rozmowy Niemcowa z jednym z białoruskich opozycjonistów. (an)