KE wskaże państwa pod presją migracyjną. Polska liczy na miejsce
Komisja Europejska w środę opublikuje raport ws. paktu migracyjnego, który wskaże, które państwa UE znajdują się pod presją migracyjną. Według polskich władz, wśród tych krajów znajdzie się Polska w związku z przyjęciem uchodźców z Ukrainy oraz zorganizowanym przerzucaniem migrantów przez Białoruś.
Polskie władze spodziewają się, że w raporcie zostanie wymieniona Polska. To ze względu na przyjęcie uchodźców z Ukrainy oraz presję na granicy z Białorusią. Uznanie za państwo pod presją migracyjną otwiera danemu krajowi drogę do czasowego zwolnienia z mechanizmu relokacji.
Kiedy zapadnie decyzja KE i co oznacza dla relokacji?
- Decyzja KE ma zapaść w środę. Sprawa trafi też na posiedzenie ambasadorów państw członkowskich przy UE – przekazało PAP źródło unijne. Ponadto w środę w Parlamencie Europejskim w Brukseli ma się odbyć debata na ten temat.
"Trzymam kciuki mocno zaciśnięte". Kwiatkowski o planach Hołowni
Decyzja KE będzie obowiązywać przez rok. Po tym czasie Bruksela ponownie ma ocenić sytuację w krajach członkowskich.
Publikacja dokumentu opóźniła się o prawie miesiąc. Zgodnie z zapisami paktu migracyjnego KE powinna była do połowy października opublikować raport oceniający sytuację migracyjną w Unii i ustalić, które państwa są obecnie pod presją migracyjną.
Na tej podstawie Komisja proponuje państwom członkowskim tzw. pulę solidarności, w ramach której rozdzielone zostaną między kraje wzajemne zobowiązania. Pakt migracyjny przewiduje możliwość przyjęcia migrantów, wniesienia wkładu finansowego lub wsparcia operacyjnego.
Co mówi strona polska i gdzie tkwi spór między stolicami?
Minister spraw wewnętrznych Marcin Kierwiński na posiedzeniu swoich unijnych odpowiedników 14 października w Luksemburgu powiedział, że decyzje KE w sprawie paktu migracyjnego będą korzystne dla Polski. Według niego Polska będzie zwolniona z relokacji migrantów, ponieważ sama ponosi wystarczająco dużo kosztów związanych ze wschodnią granicą. Przypomniał też, że Polska przyjęła wielu Ukraińców.
Na posiedzeniu ministrów spraw wewnętrznych w połowie października ujawnił się jednak spór między stolicami i to on jest wskazywany jako przyczyna opóźnienia. Jedna z przyczyn sporu wiąże się z relokacją migrantów. Żaden minister nie zadeklarował bowiem w imieniu swojego kraju gotowości do przyjęcia migrantów, tymczasem państwa Południa nadal tego oczekują, uznając, że wkład finansowy nie wystarczy.
Reguły dublińskie i rzeczywistość
Belgijska ministra ds. azylu i migracji Anneleen Van Bossuyt dowodziła, że Belgia nie może już nikogo przyjąć, ponieważ jej ośrodki recepcyjne są pełne. Jak sugerowała, ma to związek z tym, że "nie wszystkie państwa" stosują się do reguł dublińskich. Zgodnie z nimi odpowiedzialność za przybysza ponosi pierwszy kraj UE, do którego wjechał. Najczęściej są to Włochy, Grecja lub Hiszpania. Kraje te deklarują jednak, że nie są w stanie wziąć odpowiedzialności za wszystkich migrantów. W UE dochodzi więc do tzw. ruchu wtórnego - osoby, które złożyły już wniosek o azyl w jednym kraju Unii, przemieszczają się do kolejnego i tam ponownie aplikują o ochronę międzynarodową.
Pakt migracyjny przewiduje również wzajemne uznawanie decyzji o odesłaniu poza UE osoby, której nie przysługuje prawo do ochrony międzynarodowej. Miałoby to utrudnić migrantom przemieszczanie się między państwami i składanie wniosków w kolejnych miejscach. Część państw takich jak Belgia, Niemcy czy Francja, obawia się jednak, że to na nie, jako państwa docelowe dla wielu migrantów, spadnie obowiązek realizowania decyzji o deportacji, wydanej przez inny kraj.