Kazimierz Ujazdowski: PiS nie jest monolitem
PC, partia, która stanowiła podstawę PiS była partią modernizacyjną i była jednym z niewielu środowisk, które upominało się o mecenat w sferze kultury. Natomiast PiS nie jest monolitem, nie wszyscy mówimy w ten sam sposób, nie wszyscy wyrastamy z identycznych tradycji ideowych. To jest duża formacja polityczna, zwracano uwagę na to, że mieści w sobie właściwie wszystkie tradycyjne nurty myślenia centroprawicowego w Polsce - powiedział Kazimierz Ujazdowski, minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego, w "Poranku Radia TOK FM".
06.06.2006 | aktual.: 06.06.2006 10:41
Jarosław Gugała: Jak to będzie z tym pozyskiwaniem, czy odzyskiwaniem przez PiS inteligencji polskiej, kiedy podobno szykujecie likwidację tak zwanego 50% uzysku dla twórców, artystów i naukowców? Czy tym zamierzacie pozyskać sobie ich poparcie?
Kazimierz Ujazdowski: Po pierwsze chcę zwrócić uwagę na badania socjologiczne, otóż PiS, a w sposób szczególny Lech Kaczyński otrzymał wsparcie środowisk inteligenckich w ubiegłorocznych wyborach. To nie jest jakiś nowy projekt PiS.
Natomiast decyzja w sprawie 50% odpisu kosztów uzyskania przychodów nie została podjęta, ja jestem przeciwnikiem likwidacji tej regulacji, która wyrasta ze specyfiki pracy twórczej. Tę pracę znam najlepiej jako osoba sprawująca mecenat w sferze kultury. W trakcie uzgodnień resortowych dawałem temu wyraz formalnie, na piśmie i ta decyzja nie jest jeszcze podjęta przez rząd. Natomiast rzeczy nie sprowadzałbym do tej sprawy, o której będziemy rozmawiać na posiedzeniu rządu, a ja swojego zdania w tej kwestii nie zmienię, istota problemu polega na konieczności przeprowadzenia całego szeregu projektów, które otwierają szczególnie młodym, wykształconym ludziom drogę do służby publicznej i awansu zawodowego. PiS dokonał wielkiej rzeczy, otworzył korporacje prawnicze, ale nie powinien poprzestać na tym projekcie.
Powinien także zadbać o to, żeby młodzi, wykształceni ludzie mogli pełnić wysokie funkcje w administracji publicznej, co dzisiaj nie jest możliwe, dlatego, że rząd Marka Belki zastosował cały szereg barykad blokujących absolwentom awans w administracji publicznej. Jeśli ktoś włada trzema językami, skończył dwie renomowane uczelnie i ma trzydzieści lat to w chwili obecnej nie może być dyrektorem departamentu w jakimkolwiek ministerstwie. Ta regulacja, wprowadzona przez SLD, ustanawia zamknięty system dostępu do służby publicznej.
Zamknięty pod jakim względem?
- Cały szereg przepisów, wiek zatrudnienia, staż pracy...
Mówi pan, że są młodzi, wykształceni ludzie, ale co w takim razie zrobić z tymi, którzy są nieco starsi i też bardzo wykształceni. Mają teraz ustąpić tym młodym? Doświadczenie w zawodzie się w ogóle już nie liczy?
- Tu nie chodzi o to, żeby starsi ustąpili młodszym. Ja nie jestem zwolennikiem ideologii wychwalającej młodość ponad wszystko. Obaj jesteśmy w wieku średnim, więc mamy dystans do dwudziestolatków. Chodzi o to, żeby dobrzy zastąpili słabych, bez względu na wiek. Ale jeśli dzisiaj mamy do czynienia z poszukiwaniem prac przez bardzo utalentowaną młodzież poza granicami kraju, a z drugiej strony nie można dać jej możliwości pracy w administracji rządowej w Polsce, a można dać możliwość pracy w administracji samorządowej, to to jest istotny błąd. A co będzie z kulturą? To specyficzna dziedzina. Czy tutaj też tak będzie, że otworzycie państwo szeroko bramy korporacjom twórczym. Czy pana zdaniem tutaj też istnieje coś takiego, jak w zawodach prawniczych, że drogi awansu dla młodych twórców są pozamykane?
- Nie, w sferze kultury jest lepiej. Po pierwsze w instytucjach kultury nie istnieją te przepisy, o których mówiliśmy przed chwilą, blokujące możliwość zatrudnienia. Znam co najmniej kilku bardzo utalentowanych menedżerów kultury zawiadujących poważnymi placówkami kulturalnymi. W odniesieniu do młodych twórców istnieją programy stypendialne, nawet je umocniłem. Jednym z wiodących programów, jest program Młoda Polska, który jest zawiadywany przez Narodowe Centrum Kultury. To projekt wsparcia młodych utalentowanych twórców. Z tego projektu kiedyś skorzystał Rafał Blechacz. To idzie bardzo dobrze.
Oczywiście państwo polskie nie jest tak bogate jak Francja i Niemcy, ale te pobudzające programy stypendialne istnieją i w ramach wzrostu budżetowego, do którego doprowadziłem w czasie debaty budżetowej pod koniec ubiegłego roku, ten projekt stypendialny uzyskał wzmocnienie.
Pana sposób myślenia, wypowiadania się na ten temat jest w pewnej sprzeczności z retoryką obecnie stosowaną przez PiS. Jest to w sprzeczności na przykład ze sposobem wyrażania się Jarosława Kaczyńskiego, który rzeczywiście tworzy atmosferę nieufności, rozbijania układów, agresji i tak dalej. Czy państwo planujecie rewolucje w polskiej kulturze, czy też zamierzacie się oprzeć na czymś bardziej wymiernym, na przykład na tradycji?
- Po pierwsze nie sądzę, żeby Jarosław Kaczyński był rewolucjonistą. PC, partia, która stanowiła podstawę PiS była partią modernizacyjną i była jednym z niewielu środowisk, które upominało się o mecenat w sferze kultury. Natomiast PiS nie jest monolitem, nie wszyscy mówimy w ten sam sposób, nie wszyscy wyrastamy z identycznych tradycji ideowych. To jest duża formacja polityczna, zwracano uwagę na to, że mieści w sobie właściwie wszystkie tradycyjne nurty myślenia centroprawicowego w Polsce.