Polityka"Katolicy zombie" rosną w siłę. "Uratują" Francję przed Le Pen?

"Katolicy zombie" rosną w siłę. "Uratują" Francję przed Le Pen?

Współczesną Francję - "najstarszej córze Kościoła" - trudno dziś określić jako kraj katolicki. Ostry sekularyzm jest ideologią państwową, kościoły świecą pustkami, a odsetek osób niewierzących należy do najwyższych w Europie. A jednak katolicyzm - już w wersji pozbawionej Boga i metafizyki - znów staje się ważną siłą kształtującą politykę.

"Katolicy zombie" rosną w siłę. "Uratują" Francję przed Le Pen?
Źródło zdjęć: © AFP | Eric FEFERBERG

09.12.2016 | aktual.: 10.12.2016 07:44

Ostatnim na to dowodem było nieoczekiwane zwycięstwo Francois Fillona w prawyborach francuskiej centroprawicy, które wyłoniły kandydata Republikanów w przyszłorocznych wyborach prezydenckich - a zarazem murowanego faworyta do prezydentury. Byłemu premierowi, konserwatyście i gorliwemu katolikowi, sondaże nie dawały większych szans na pokonanie byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego i lidera sondaży Alaina Juppe - a jednak Fillon zdystansował obu. Jak pisze amerykański historyk i znawca Francji Robert Zaretsky w "Foreign Policy", o zwycięstwie Fillona zadecydowało zmobilizowanie właśnie wyborców katolickich. Nie chodzi tu jednak o katolików wierzących, zaangażowanych i chodzących do kościoła - jak pokazują statystyki, tych we Francji jest zaledwie 5 procent. O sukcesie Fillona zdecydowali ci, o których zwykle mówi się jako o "katolikach kulturowych". We Francji mówi się o nich "katolicy zombie".

Termin ten ukuli socjologowie Hervé Le Bras i Emmanuel Todd w 2013 roku. W swojej książce "Le mystere francais" ("Francuska zagadka") , opisali oni proces, który w którym mimo słabnnięcia instytucji Kościoła, uczestnictwa w religijnych rytuałach i metafizycznej wiary, promowany przez Kościół światopogląd i wartości pozostały mocne. W ten sposób francuski katolicyzm "żyje po swojej śmierci". Co ciekawe, najlepszy wynik Fillon otrzymał właśnie tam, gdzie tendencje te są największe - w kraju Loary i w Bretanii. Są to też regiony, których chłopska ludność buntowała się niegdyś przeciwko rewolucji francuskiej (i została krawawo spacyfikowana).

Zwycięstwo Fillona pokazało, że w kraju, gdzie prawie nikt nie chodzi do Kościoła, ludzie chcą głosować na kogoś, kto swoją wiarę traktuje poważnie. Były premier podkreśla to na każdym kroku - mówi o swoim dorastaniu w szkole katolickiej, o przywiązaniu i wartości rodziny - i wiele wskazuje na to, że jest w tym szczery. Ale oprócz metafizyki mówi też o tym, na czym "katolikom zombie" zależy najbardziej: o sprzeciwie wobec legalizacji małżeństw homoseksualnych, o zagrożeniu islamem, o katolickich korzeniach Francji.

Republikańskie prawybory nie są jedyną manifestacją siły kulturowo katolickiego elektoratu. Mobilizację katolickich wyborców postępuje od lat i przybiera niekiedy bardzo efektowne kształty. Najbardziej spektakularnym jego objawieniem była sformowana w 2012 "Manifa dla wszystkich" ("Le Manif pour Tous"), kolektyw organizujący wielkie, nawet kilkusettysięczne demonstracje przeciwko małżeństwom homoseksualistów i za tradycyjną rodziną.

Lewicowe i laickie media obserwują ten proces z obawą; zaś zwycięstwo Fillona zostało przyjęte niemal z histerią. Dziennik "Liberation" nominację byłego premiera skomentował okładką z różańcem i nagłówkiem: "Ratunku, Jezus powraca!". "Koniec roku zbliża się w oparach kadzidła. Jeszcze trochę, a ci którzy wierzą w niebo narzucą swoje prawo na tych, którzy nie wierzą, pochłonięci klerykalnym olśnieniem nieznanym we Francji od dziewiętnastego wieku" - pisał publicysta dziennika. Jeszcze dalej posunął się związany z lewicą przemysłowiec i współwłaściciel dziennika "Le Monde" Pierre Bergé, który napisał, że głos oddany na Fillona, to głos na Francję Petaina (szefa kolaboranckiego rządu w Vichy podczas II wojny światowej). "Kiedy dojdziemy do Vichy?" - pytał retorycznie.

Jednak może się okazać, że to właśnie katoliccy zwolennicy Fillona uratują Francję od tego, czego liberalna Francja obawia się najbardziej: prezydentury nacjonalistki Marine Le Pen. Jak pisali Le Bras i Todd, elektorat katolików zombie to głównie ludzie dobrze wykształceni i zwolennicy merytokracji, cechujący się mocnymi związkami z lokalną społecznością i wspólnotą i którzy z nieufnościa patrzą na powiększającą się rolę państwa. Dlatego katolicy tradycyjnie bardzo niechętnie odnosili się do polityki głoszonej przez Front Narodowego. Jednak w ostatnich czasach, głównie pod wpływem problemów z imigracją, zaczęło się to diametralnie zmieniać. Fillon, którego konserwatywny i wolnorynkowy przekaz lepiej pasuje do poglądów tego elektoratu niż obrończyni laickości i etatyzmu Marine Le Pen, może tę dynamikę odwrócić.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)