Katastrofa w Korei Płd. Nie żyje pięć osób. Po prostu się roztrzaskał
Do tragicznego wypadku śmigłowca doszło w północno-wschodniej części Korei Południowej. Maszyna rozbiła się o wzgórze podczas patrolowania lasów. W katastrofie poniosło śmierć pięć osób.
Jak poinformowała agencja Yonhap, powołując się na straż pożarną, w niedzielę czasu lokalnego niedaleko buddyjskiej świątyni w powiecie Jangjang, spadł śmigłowiec. Ustalono, że to helikopter typu S-58T wyprodukowany przez amerykańską firmę Sikorsky.
Śmigłowiec rozbił się i zapalił, a ogień został ugaszony przez strażaków po około godzinie.
Na początku sądzono, że śmierć poniosło tylko dwóch pasażerów: 71-letni pilot i 54-letni mechanik, ale służby znalazły na miejscu katastrofy również ciała trzech innych osób. "Nagrania z kamer monitoringu potwierdziły, że także one były na pokładzie" – podał Yonhap. Służby ustalają teraz przyczyny katastrofy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Źródło: PAP
Samolot utknął w liniach energetycznych
W niedzielę w Stanach Zjednoczonych niespełna 50 km na północ od Waszyngtonu doszło do wypadku jednosilnikowego samolotu Mooney M20J. Maszyna zaplątała się w linie wysokiego napięcia.
Do wypadku doszło w niedzielę wieczorem. Dramat wydarzył się we mgle. Straż pożarna hrabstwa Montgomery, w stanie Maryland, poinformowała, że samolot zawisł na wysokości ok. 30 m nad ziemią. Miało to miejsce w Gaithersburgu.
Agencja Reutera dodała, iż ten wypadek spowodował przerwy w dostawie prądu dla około 90 tysięcy klientów zakładów energetycznych Pepco, w rejonie Waszyngtonu.
CBS News, powołując się na Federalną Administracji ds. Lotnictwa (FAA), poinformowała, że samolot nie został uszkodzony. Policja stanu Maryland zidentyfikowała osoby na pokładzie. Są to: 65-letni pilot Patrick Merkle oraz 66-letnia pasażerka Jan Williams.