Katastrofa samolotu koło Soczi - nikt nie przeżył tragedii
113 osób zginęło w nocy w
katastrofie ormiańskiego samolotu, który rozbił się w pobliżu
rosyjskiego kurortu Soczi nad Morzem Czarnym.
03.05.2006 | aktual.: 03.05.2006 20:31
Pracownik polskiego konsulatu w Moskwie Grzegorz Stykowski powiedział, że nie ma informacji o ewentualnych Polakach na pokładzie. Nie mieliśmy żadnych zgłoszeń - powiedział Stykowski.
Lecący ze stolicy Armenii, Erewanu, do znajdującego się pod Soczi lotniska w Adlerze airbus A-320 spadł do morza w nocy ok. 2.25 czasu moskiewskiego (0.25 czasu warszawskiego). Według informacji rosyjskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, katastrofy nie przeżył nikt ze 105 pasażerów i ośmiu członków załogi.
Wrak znajduje się na głębokości 500-600 metrów, około 6 kilometrów od brzegu i jedynym sposobem, by go dosięgnąć, jest zastosowanie specjalistycznych robotów i batyskafów. Temperatura wody wynosi tam 10 st. Celsjusza. Panuje sztormowa pogoda. W akcji uczestniczą 23 jednostki ratownicze, które wydobywają z morza ciała ofiar katastrofy i szczątki maszyny. Po południu udało wydobyć się ogon samolotu.
Według informacji rosyjskiego Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, większość pasażerów stanowili Ormianie, było też 26 Rosjan, jeden Gruzin i jeden obywatel Ukrainy. Z kolei Główny Urząd ds. Lotnictwa Cywilnego w Erewanie podał, że w samolocie lecieli tylko obywatele Armenii oraz Federacji Rosyjskiej i wykluczył obecność pasażerów innych narodowości.
Pracujące na miejscu służby twierdzą, że w wydobytym ogonie maszyny może znajdować się czarna skrzynka, która umożliwi dokładne ustalenie przyczyn wypadku. Eksperci, którzy prowadzą oględziny tej części samolotu, przejęli też i obecnie badają nagrania rozmów pilotów Airbusa A-320 z wieżą kontrolną lotniska.
Ze wstępnych ustaleń dotyczących przyczyn katastrofy wynika, że w trudnych warunkach pogodowych, przy słabej widoczności i padającym deszczu pilot dwukrotnie podchodził do lądowania na lotnisku w Adlerze pod Soczi.
Po pierwszej nieudanej próbie rozpoczął drugie zejście na inny pas startowy. Prawdopodobnie jednak załoga samolotu nie przeprogramowała swych systemów pokładowych w celu posadzenia maszyny na tym lądowisku.
Inne źródła mówią, że w czasie drugiej próby pilot podchodził do lądowania ze zbyt małą prędkością.
Przybyły na miejsce katastrofy samolotu zastępca prokuratora generalnego Nikołaj Szepiel wykluczył zamach terrorystyczny jako przyczynę wypadku.
Wiadomo, że wyprodukowany w 1995 roku Airbus był w dobrym stanie technicznym i przed miesiącem przeszedł remont. W barwach Armavii latał od 2004 roku. Ta ormiańska kompania lotnicza posiadała w sumie sześć samolotów, w tym trzy Airbusy A-320, dwa Jaki 42 oraz jednego Iła 86.
W związku z katastrofą prezydenci Federacji Rosyjskiej oraz Armenii - Władimir Putin i Robert Koczarian - ogłosili piątek, 5 maja, dniem żałoby.
Michał Zabłocki