Katastrofa okrętu podwodnego: 9 marynarzy zginęło
Minister obrony Rosji Siergiej Iwanow potwierdził, że w katastrofie okrętu podwodnego K-159 na Morzu Barentsa zginęło dziewięciu rosyjskich marynarzy. Zdołał się uratować tylko jeden członek załogi jednostki holowanej na utylizację.
"Jestem zmuszony, niestety, przyznać rację marynarzom, którzy mówią, że niemożliwe jest, abyśmy znaleźli żywego któregoś z pozostałych siedmiu członków załogi. Okręt poszedł na dno na głębokość 170 metrów z otwartą nadbudówką" - oświadczył Iwanow po przybyciu do Siewieromorska, na północy Rosji. Minister zapowiedział przeprowadzenie wnikliwego śledztwa mającego ustalić przyczyny katastrofy.
Wkrótce po wypadku, do którego doszło w nocy z piątku na sobotę, wydobyto ciała dwóch marynarzy, a ich siedmiu kolegów początkowo uznano za zaginionych.
Przed ministrem Iwanowem o śmierci dziewięciu marynarzy poinformował szef sztabu rosyjskiej marynarki wojennej admirał Wiktor Krawczenko.
Admirał Krawczenko powiedział dziennikarzom, że aparatura spuszczona na dno morza, w miejscu, gdzie spoczął wrak okrętu K- 159, nie wykryła żadnych dźwięków świadczących o obecności żywych ludzi.
"Według wszystkiego, co widzimy, nie ma już nadziei na to, że ktokolwiek (jeszcze) z załogi mógł przeżyć" - przyznał admirał. Krawczenko podał z imienia i nazwiska wszystkich członków załogi okrętu.
Do katastrofy doszło o godzinie 4:00 czasu moskiewskiego (2:00 warszawskiego) trzy mile morskie od wyspy Kildin. Holowany i pozbawiony większości urządzeń okręt znajdował się na powierzchni morza w miejscu, w którym ma ono 170 metrów głębokości.
K-159 to liczący 40 lat okręt wycofany z użycia w 1989 roku i przeznaczony na złomowanie. W trakcie katastrofy płynął właśnie w tym celu do północnego miasta Polarnyj. Przedstawiciele rosyjskiej floty zapewniają też, że na pokładzie okrętu nie było żadnej broni, a jego reaktor atomowy był nieczynny. Uspokajają także, że nie istnieje groźba katastrofy ekologicznej.
K-159 wprowadzono do służby w rosyjskiej marynarce w listopadzie 1963 r. Od tego czasu okręt odbył ponad 25 tys. godzin rejsu i przepłynął ponad 200 tys. mil. W lipcu 1989 roku okręt został wycofany ze służby i przebywał w bazie w Gremisze, skąd w czwartek wyruszył w swój ostatni rejs.
Zdaniem moskiewskich analityków, postawa rosyjskich władz przy okazji tego wypadku i przejrzystość podawanych przez nie informacji wyraźnie kontrastuje z ich zachowaniem w czasie tragedii okrętu podwodnego Kursk, do której doszło w sierpniu 2000 roku i w której zginęło 118 marynarzy.