Katastrofa airbusa A320, 150 ofiar śmiertelnych. Konsulat: nie mamy informacji o Polakach
- Załoga śmigłowca, który zdołał wylądować w pobliżu miejsca, gdzie we francuskich Alpach rozbił się Airbus A320 linii Germanwings, nie znalazła nikogo, kto przeżyłby katastrofę - powiedział premier Francji Manuel Valls. Jedna z czarnych skrzynek rozbitego w Alpach Airbusa A320 została odnaleziona - taką informację przekazał deputowany Christophe Castaner z departamentu Alpy Górnej Prowansji.
Parlamentarzysta wraz z szefem francuskiego MSW Bernardem Cazeneuve'm leciał nad miejscem katastrofy samolotu. Castaner mówił o "apokaliptycznych scenach" z miejsca katastrofy. - Pozostał właściwie tylko kadłub, fragmenty samolotu, są części ludzkich ciał - powiedział francuski deputowany.
Według francuskiej policji wydobywanie zwłok potrwa zapewne kilka dni. Na pokładzie samolotu było 150 ludzi - 144 pasażerów i 6 członków załogi, obywatele Niemiec, Hiszpanii i Turcji. Media informują, że wśród ofiar jest dwoje niemowląt i 16 dzieci. Nie posiadamy informacji o Polakach na pokładzie - poinformował WP wicekonsul RP w Barcelonie Aleksander Czyżowicz. Do katastrofy doszło koło miasta Barcelonette. Znaleziono już szczątki maszyny. Na razie nieznane są jej przyczyny. - Warunki pogodowe w okolicy były dobre - powiedział Wirtualnej Polsce synoptyk z firmy Cumulus.
Według francuskiej dyrekcji Generalnej Lotnictwa Cywilnego załoga nie wysłała sygnału SOS.
Rzecznik tanich niemieckich linii lotniczych Germanwings Thomas Winkelmann powiedział , że wśród 150 ofiar katastrofy samolotu w południowo-wschodniej Francji było najprawdopodobniej 67 Niemców. Dodał, że za sterami był doświadczony pilot.
- Pilot, pracujący od 10 lat dla niemieckiego przewoźnika, miał wylatanych 6 tys. godzin - poinformował Winkelmann. Jak podkreślił, samolot kontrolowany był w poniedziałek wieczorem, a ostatni przegląd techniczny przeszedł w 2013 roku.
Przedstawiając przebieg katastrofy Winkelmann wyjaśnił, że samolot osiągnął o godz. 10.45 przewidzianą wysokość 12 tys. metrów, a następnie po upływie jednej minuty zaczął się gwałtownie obniżać - w ciągu 8 minut znalazł się na wysokości 2 tys. metrów.
Główny pilot Germanwings Stefan Scheib podkreślił, że pilot nie zgłosił obniżania lotu. - Nie wiadomo, dlaczego tego nie zrobił - dodał Scheib. Nie wiadomo też, czy wysłał sygnał SOS. Na ten temat są sprzeczne doniesienia.
Kanclerz Niemiec Angela Merkel w specjalnym oświadczeniu złożyła kondolencje rodzinom ofiar. Poinformowała także, że jutro ma zamiar udać się na miejsce katastrofy.
- Katastrofa jest szokiem dla nas w Niemczech, pogrąża nas w głębokiej żałobie. Nie można jeszcze spekulować na temat przyczyn katastrofy, teraz myśli kierujemy ku tym, którzy zginęli i ku ich rodzinom - stwierdziła kanclerz Merkel.
- Wydarzył się dramat. Można przypuszczać, że ani jedna osoba nie przeżyła. Nie znamy jednak nazwisk ofiar - powiedział na konferencji prasowej prezydent Francji Francois Hollande.
Według linii Germanwings, samolotem leciało 150 osób, w tym 144 pasażerów i 6 członków załogi. Hiszpańskie media, powołując się na kancelarię premiera informują, że na pokładzie było prawdopodobnie 45 Hiszpanów. Informację potwierdził premier Hiszpanii Mariano Rajoy. Oznajmił, że zostanie powołany gabinet kryzysowy w sprawie katastrofy.
Według pracowników Swissport, firmy która obsługiwała Germanwings, większość pasażerów feralnego lotu stanowili Niemcy, którzy wracali do domów po kilkudniowym pobycie w Barcelonie i na Majorce. Prezydent Francji Francois Hollande oświadczył, że na pokładzie samolotu prawdopodobnie nie było obywateli Francji.
Hollande spotkał się we Francji z królem Hiszpanii, Filipem VI, który odwiedzał kraj. Monarcha mówi, że nie ma sygnałów o tym, by ktoś przeżył katastrofę. On sam skrócił swoją wizytę we Francji i wraca do kraju.
Przedstawiciel władz departamentu Alpes-de-Haute-Provence Gilbert Sauvan przekazał mediom, że szczątki samolotu są rozrzucone w promieniu 100-200 metrów. Według niego największa z części wraku jest wielkości małego samochodu. Sauvan oznajmił, że na miejsce katastrofy nikt nie ma dostępu, ale w okolicy jest ok. 500 strażaków i żandarmów. Według francuskiej policji wydobywanie zwłok potrwa zapewne kilka dni.
Pracujący w tym regionie przewodnik górski Bruno Lambert mówi, że wiele osób będących w okolicy nie słyszało katastrofy. W okolicy jest 7-8 osad, jednak oddalonych od siebie. Jak mówił, teren, w którym rozbił się samolot jest bardzo górzysty, a na stokach zeszły lawiny.
Na miejsce katastrofy, 105 km na północ od Nicei, jadą przedstawiciele rządu w Paryżu - premier Manuel Valls i szef MSW Bernard Cazeneuve. Ponad 300 policjantów, strażaków i ratowników jest w drodze na miejsce tragedii - informują lokalne media.
Na miejsce katastrofy Airbusa udają się także niemieccy eksperci. Konferencję w tej sprawie zapowiedziała kanclerz Angela Merkel. Na miejsce tragedii ma się udać niemiecka ambasador we Francji.
Bernard Cazeneuve poinformował, że znaleziono jedną z czarnych skrzynek. - Czarna skrzynka, którą znaleźliśmy kilka godzin po katastrofie, zostanie natychmiast przekazana śledczym - powiedział dziennikarzom Cazeneuve w Seyne-les-Alpes, ok. 10 kilometrów w linii prostej od miejsca katastrofy.
Prezydent Francji Francois Hollande podczas rozmowy telefonicznej złożył kondolencje niemieckiej kanclerz. Unijna komisarz ds. transportu Violeta Bulc przekazała wyrazy współczucia dla rodzin ofiar katastrofy Airbusua A320.
Samolot leciał z Barcelony do Duesseldorfu. Jak podaje France Info, tuż przed katastrofą Airbus A320 leciał bardzo nisko w górzystym terenie. Według tych doniesień maszyna rozbiła się na wysokości około 2 tysięcy metrów nad poziomem morza. Władze Francji podają wysokość 2961 metrów n.p.m.
Media podają również, że Airbus bardzo szybko tracił wysokość - maszyna spadła w ciągu 10 minut z 9 tysięcy metrów na wysokość około 2 tysięcy metrów.
Samolot zniżał się z prędkością 1 kilometr na minutę. Portal Flightradar24.com podaje, że jest to "dość standardowa" prędkość dla podchodzenia do lądowania na lotnisku. Według francuskich mediów, taka szybkość mogła być spowodowana pożarem na pokładzie. W ciągu 10 minut przed katastrofą maszyna szybko straciła prędkość, która spadła do niespełna 400 km/h.
Internauci z portalu Flightradar24.com opublikowali wykres, przedstawiający wysokość przelotową airbusa A320.
Samolot w pewnym momencie znajdował się na wysokości 38.000 stóp, zanim zanim zaczął schodzić i stracił sygnał na 6800 stóp.
Airbus miał wylecieć z lotniska o godz. 9:35, ruszył jednak z opóźnieniem o godz. 10:01. Na miejscu na miał być o godz. 11:55 - informuje "La Provence".
Dziennik "Le Figaro" na swojej stronie internetowej podaje, że maszyna zniknęła z radarów o godz. 11:20. O godz. 10.47 airbus nadał do wieży kontrolnej lotniska w Prowansji sygnał ostrzegawczy.
"Nie wiemy jeszcze, co się stało z Airbusem A320 (lot 4U9525)" - pisze na Twitterze szef Lufthansy. "Składam najserdeczniejsze wyrazy współczucia rodzinom i przyjaciołom naszych pasażerów i załogi. Jeśli nasze obawy się potwierdzą, to będzie czarny dzień dla Lufthansy. Mamy nadzieję, że odnajdziemy ocalonych" - napisał szef niemieckiej linii lotniczej Carsten Spohr.
O 15:00 koło portu lotniczego Kolonia-Bonn odbędzie się konferencja prasowa Germanwings. Władze tej spółki mówią o "czarnym dniu dla Lufthansy", do której należy tani przewoźnik.
Jak podaje lokalny serwis LaProvence.com, w szpitalu w Digne wprowadzono "biały alarm". Szpital przygotowuje się na przyjęcie ewentualnych rannych.
Samolot rozbił się w dolinie, która w XIX wieku była gęsto zaludniona, ale w tej chwili prawie nikt tam nie mieszka. To tereny trudno dostępne. W rejon katastrofy skierowano śmigłowiec mający dokładnie zlokalizować miejsce tragedii. - Warunki pogodowe w okolicy były dobre - powiedział WP synoptyk z firmy Cumulus.
Ekspert lotniczy Tomasz Hypki przypomina, że airbusy to bezpieczne samoloty. Według niego, są one sterowane komputerowo i łatwe w pilotażu, jednak nigdy nie można wykluczyć jakiejś awarii.
Hypki podkreśla, że zastanawiające jest dlaczego samolot zmienił trasę lotu. Możliwe że to było planowane, ale obecnie za mało wiemy, by spekulować na ten temat.
Ekspert ds. lotnictwa, Piotr Abraszek z "Nowej Techniki Wojskowej", powiedział w rozmowie z WP, że "w warunkach górskich, gdy temperatura jest ujemna i leży śnieg, szanse na uratowanie kogokolwiek niestety są nikłe".
Niemiecki MSZ uruchomiło specjalną linię telefoniczną dla rodzin ofiar katastrofy lotnicznej pod nr tel: +493050003000.
- Polskie służby konsularne - jak zawsze w takich sytuacjach - sprawdzają, czy na pokładzie samolotu linii Germanwings, który leciał z Barcelony do Duesseldorfu i rozbił się na południu francuskich Alp, nie było Polaków - powiedział rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski.
Germanwings są tanimi liniami Lufthansy. Od 13 lat obsługują one połączenia w Europie, Afryce i na Bliskim Wschodzie. W Hiszpanii niemiecki przewoźnik lata do 9 miast. W 2014 roku, z jego usług skorzystało prawie 2 miliony Hiszpanów. Spółka ma w swojej flocie 85 samolotów, w tym 19 typu Airbus A320. Wiek samolotów nie odstaje od europejskiej średniej.
Germanwings lata głównie po Niemczech i Europie. To pierwsza katastrofa w historii tej linii. W przeszłości głośno było jednak o incydencie na pokładzie samolotu Germanwings. W 2010 roku obaj piloci maszyny lecącej do Kolonii byli bliscy utraty przytomności, po tym jak do kabiny przedostały się trujące gazy. Udało się jednak bezpiecznie wylądować.
Airbus A320 to jeden z popularniejszych modeli samolotów pasażerskich na świecie. Pierwszy lot komercyjny w barwach Air France w marcu 1988 roku. Jest bezpośrednią odpowiedzią europejskiego producenta na amerykańskiego Boeinga 737. Jego średnia prędkość przelotowa to 830 kilometrów na godzinę. Jest najczęściej wybieranym samolotem przez tanie linie lotnicze, jednak największymi jego operatorami są tradycyjni, duzi i średni przewoźnicy. Na pokład zabiera do 180 osób.
A320 D-AIPX był jednym z najstarszych A320 we flocie niemieckich linii. Został wydany w listopadzie 1990 roku.
Zobacz również wideo: Ekstremalne lądowanie Airbusa