Kasjerka jak Herkules, czyli bezradna inspekcja
Kasjerek Biedronek nie badano, czy mogą
ciężko pracować fizycznie. Państwowa Inspekcja Pracy nic z tym nie
może zrobić, bo nie ma prawa sprawdzać, jakie badania lekarskie
przeprowadza się wśród pracownic sieci - pisze "Gazeta Wyborcza".
06.05.2005 | aktual.: 06.05.2005 07:24
Lekarze, wystawiając kasjerkom Biedronki zaświadczenia o zdolności do pracy, nie wiedzieli, że kobiety zajmowały się również rozładunkiem ciężarówek z towarem - firma nie informowała o tym w skierowaniach na badania. W ub. tygodniu Stowarzyszenie Pokrzywdzonych przez JMD (właściciela Biedronek) powiadomiło prokuraturę - podaje dziennik.
Tysiące osób narażono na utratę zdrowia, kalectwo lub na śmierć jak w przypadku Agnieszki Glińskiej - mówi mec. Lech Obara, prawnik Stowarzyszenia. Zjawiskiem zaskoczona jest Państwowa Inspekcja Pracy. Dotychczasowe kontrole w 229 Biedronkach stwierdziły, że sieć nie zatrudnia magazynierów i tragarzy, a najcięższe prace wykonują kasjerki i kierowniczki sklepów. Kobiety przenosiły ciężary niekiedy dwukrotnie przekraczające dopuszczalne normy - informuje "Gazeta Wyborcza".
Wystawialiśmy mandaty i kierowaliśmy wnioski do sądów grodzkich o ukaranie grzywną kierowników sklepów i szefów okręgów - mówi dziennikowi Henryk Walkowiak z Okręgowego Inspektoratu Pracy w Poznaniu, który koordynuje kontrole PIP w Biedronkach w całym kraju.
Dlaczego inspektorzy nie ustalili, że pracownic Biedronek nie badano, jak należy? Bo nie mamy wglądu do skierowań lekarskich na badania. Tych dokumentów nie trzeba też przechowywać w aktach osobowych pracowników - odpowiada Walkowiak. Z tego powodu PIP nie może sprawdzić, czy obecne badania lekarskie pracowników Biedronek przeprowadza się prawidłowo - podkreśla "Gazeta Wyborcza".
Jak temu zaradzić? Poprosimy Głównego Inspektora Pracy, aby ten wystąpił do ministra pracy o zmianę rozporządzenia o przechowywaniu akt osobowych pracowników - mówi gazecie Walkowiak. (PAP)