Kasjer z Biedronki zarobi tyle, co nauczyciel. "Premier niech się wstydzi"
Wielu pracowników wyczekuje już 1 stycznia. Pracodawcy obiecali im podwyżki od nowego roku. Tak jest choćby w przypadku osób zatrudnionych w sklepach sieci Biedronka. Część z nich będzie zarabiała niemal 4 tys. zł brutto. Na podobne pensje mogą liczyć nauczyciele dyplomowani. Reszta dostanie nawet tysiąc złotych mniej. – Nasze pensje to wstyd dla kraju – mówią.
19.12.2019 | aktual.: 19.12.2019 15:25
Portugalska sieć sklepów Biedronka ogłosiła, że od 1 stycznia 2020 r. pracownicy mogą liczyć na podwyżki wynagrodzeń sięgające 100-500 zł brutto miesięcznie. Dzięki temu kasjerzy z trzyletnim stażem będą zarabiać w największych miastach 3650 zł brutto.
Dodatkowo mogą też otrzymać miesięczne premie uznaniowe, wyprawki dla dzieci pracowników, paczki świąteczne, dwa razy w roku karty przedpłacone, bezpłatne kolonie dla dzieci i obozy językowe, wsparcie dla niepełnosprawnych dzieci pracowników czy bezzwrotne zapomogi.
Od 1 stycznia wzrosną także pensje nauczycieli, ale tylko tych, którzy nie mają tytułu magistra. Ich wynagrodzenia zostaną zwiększone z powodu podniesienia pensji minimalnej. Nauczyciel stażysta zarobi od nowego roku 2782 zł, kontraktowy - 2862 zł, mianowany - 3250 zł, a nauczyciel dyplomowany – 3817 zł
- Trzeba zapytać premiera Mateusza Morawieckiego o to, dlaczego w kraju, gdzie jest najlepsza edukacja w Europie, nauczyciel zarabia tyle, co kasjer w Biedronce. Kasjerzy bardzo ciężko pracują i należy im się godna zapłata. Nauczyciele też jednak znakomicie kształcą dzieci i młodzież, co widać w badaniach i międzynarodowych rankingach. Premier powinien się wstydzić – mówi Wirtualnej Polsce Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Nauczyciele w mijającym roku walczyli m.in. o wyższe pensje, organizując ogólnopolski strajk. – Rządzący nadal jednak nas najwidoczniej nie poważają. Jestem załamana tymi pensjami. Lepiej niż my zarabiają już nie tylko kasjerzy w dyskoncie, ale też taksówkarze, a nawet hydraulicy. Oczywiście, że mogę zmienić pracę i znaleźć lepiej płatną, ale kto wtedy wykształci dzieci polityków? – mówi Barbara Stawska, nauczycielka.
Gdy ministerstwo edukacji ogłosiło ostatnio podwyżki dla nauczycieli w związku ze wzrostem płacy minimalnej, ZNP nie zostawiło na propozycji suchej nitki. "Żenujące jest, że wynagrodzenie nauczycieli trzeba zrównać z pensją minimalną. Co jeszcze oznacza projekt MEN? Zmniejsza się różnicę między wynagrodzeniem np. stażystów z tytułem magistra w stosunku od stażystów z licencjatem, co oznacza, że nie opłaca się podnosić kwalifikacji. W dwóch ostatnich grupach zmniejszają się różnice w pensji nauczycieli na poszczególnych stopniach awansu, co oznacza, że awansu też nie opłaca się robić" – czytamy w komunikacie ZNP.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl