PolskaKary coraz cięższe, ale handel "pietruszką" kwitnie

Kary coraz cięższe, ale handel "pietruszką" kwitnie

Nielegalnie handlujący na chodnikach nie przestraszyli się nowych przepisów i, przynajmniej na razie, nie mają zamiaru zwijać interesu. Strażnicy miejscy, którzy mogą teraz konfiskować sprzedawany towar, najpierw muszą najpierw ustalić, jak go spisywać i gdzie przechowywać.

Nowe przepisy obowiązują od soboty, 19 listopada. Pod LOT-em, Halą Targową i w przejściu przy Dworcu Głównym, czyli tam, gdzie najczęściej pojawiają się chodnikowi handlarze, nic się jednak nie zmieniło. Wciąż trudno się tam przecisnąć między kartonowymi stoiskami. W poniedziałek od rana do popołudnia przy budynku LOT-u, po obu stronach deptaka prowadzącego na targowisko, stało kilkanaście osób z kartonami lub przenośnymi stolikami. Asortyment towaru jak zwykle różny - od damskiej bielizny po czosnek i baterie.

- Była rano straż miejska. Coś tam strażnicy mówili, że sprzedawać poza targowiskiem nie będzie wolno - mówi starsza pani handlująca czapkami i szalikami. - Ale przecież już wcześniej nas stąd wyganiali, więc jaka to różnica - dodaje zdziwiona kobieta.

Pozostali handlujący także nie są zmartwieni nowymi uregulowaniem prawnymi. - Strażnicy przyjdą i pójdą. Byli w sobotę, poniedziałek i jeszcze kilka razy pewnie nas odwiedzą. A ludzie nadal będą sprzedawać, co chcą - dodaje pan "od czosnku".

W przejściu podziemnym przy Dworcu Głównym oprócz handlowców, którzy mają pozwolenia na handel, rozłożyli się także sprzedawcy oscypków i nielegalni bukiniści. O nowych uregulowaniach prawnych dotyczących handlu z kartonów nie słyszeli.

Przy Hali Targowej nielegalny handel kwitnie w okolicach przejścia dla pieszych i wiaduktu. - Strażnicy byli przed południem, ale mnie wtedy nie było. Nie czekałem na rozmowę ze strażą - rechocze pan sprzedający mocno sfatygowane góralskie widoczki i inne dziwne pamiątki wprost z rozłożonej na ziemi marynarki.

Kobiety sprzedające sztuczne kwiaty przy przejściu nie są zainteresowane zmianami ani rozmową na ich temat. - To jakiś kolejny pomysł, z którego nic nie wynika - mówią na odczepne.

Krakowscy strażnicy miejscy nie ukrywają, że czekali na nowe przepisy. Dotychczas nie mieli bowiem narzędzi do skutecznego karania handlujących na chodnikach. - Teraz możemy karać grzywną do 5 tys. zł i zabierać towar handlującym, ale do końca listopada robić tego nie będziemy - tłumaczy Marek Anioł, rzecznik straży miejskiej.

Od soboty strażnicy odwiedzają miejsca, gdzie kwitnie nielegalny handel i uświadamiają handlującym, co im grozi. - Zanim zaczniemy zabierać towar, musimy zdecydować, jak będzie spisywany, gdzie przechowywany itd. - dodaje Anioł. - To na pewno zajmie nam czas do grudnia - podkreśla.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)