Karpiniuk pozostał szefem komisji ds. nacisków
Sebastian Karpiniuk (PO) pozostaje
przewodniczącym sejmowej komisji śledczej ds. nacisków. Komisja odrzuciła wniosek Arkadiusza Mularczyka (PiS) o odwołanie
Karpiniuka.
01.04.2009 | aktual.: 01.04.2009 11:26
Za odwołaniem głosował tylko Mularczyk. Inny poseł PiS Jacek Kurski był nieobecny. Trzech posłów było przeciw odwołaniu Karpiniuka.
Jak napisał we wniosku Mularczyk, komisja pod przewodnictwem Karpiniuka nie realizuje przyjętego porządku prac, a przesłuchania świadków są prowadzone "w chaotyczny sposób".
Poseł PiS zarzucał przewodniczącemu, że komisja nie stosuje się do uchwały, na mocy której posłowie mieli przesłuchać m.in. biznesmena Ryszarda Krauzego, b. posłów Samoobrony Lecha Woszczerowicza i Janusza Maksymiuka, b. szefa policji Konrada Kornatowskiego, a także Andrzeja K. -współoskarżonego z Piotrem Rybą w aferze gruntowej.
Autor wniosku podkreślił, że Karpiniuk nie zachował obiektywizmu przy rozpatrywaniu na marcowym posiedzeniu komisji jego propozycji, aby przesłuchać 25 świadków, m.in. Romana Giertycha, Jaromira Netzla, Zbigniewa Ćwiąkalskiego i Janusza Wójcika.
Zdaniem posła PiS, Karpiniuk podczas dyskusji na ten temat nie dał mu dojść do głosu, a podczas głosowania nie wytłumaczył, dlaczego, wraz z innymi posłami PO, głosuje za odrzuceniem jego listy świadków.
Jak napisał Mularczyk we wniosku, przewodniczenie przez posłów PO dwóm komisjom śledczym (oprócz komisji ds. nacisków, przedstawiciel PO szefuje komisji ws. wyjaśnienia okoliczności śmierci Krzysztofa Olewnika) "należy uznać za łamanie przyjętego zwyczaju sejmowego, dla celów bieżącej walki politycznej".
- Ta komisja kosztuje już setki tysięcy złotych. Mimo kilkudziesięciu posiedzeń komisja nie znalazła żadnych nieprawidłowości - mówił Mularczyk na środowym posiedzeniu.
- Czasami w pracy komisji nie ma fajerwerków. Raport końcowy komisji będzie solidnym dokumentem. Zgromadzony materiał dowodowy jest obszerny. Pracujemy rzetelnie i racjonalnie - ripostował Karpiniuk.
Przed komisją śledczą stawiła się Dorota Jakowlew-Zajder, była pracownica PZU, która zeznawała ws. przecieku w tzw. aferze gruntowej.