Karetki w Polsce na liczniku mają ponad 800 tys. km. "Wiemy, że to narażanie życia"

Ponad 800 tysięcy kilometrów na liczniku – taki przebieg mają niektóre polskie karetki. I nie są to odosobnione przypadki. – Dziury w podłodze, odpadające fragmenty podwozia. Raz nawet silnik się zapalił – wyliczają ratownicy medyczni, którzy walczą nie tylko o życie chorych, ale i karetek, którymi jeżdżą.

Karetki w Polsce na liczniku mają ponad 800 tys. km. "Wiemy, że to narażanie życia"
Źródło zdjęć: © PAP | Grzegorz Michałowski
Magda Mieśnik

10.09.2018 | aktual.: 11.09.2018 09:26

- Sygnały nam się przegrzewały i przestawały działać. W przypadku pilnego transportu trzeba było dzwonić po eskortę policji. Karetka nie powinna być dopuszczona do jazdy, a ona wozi codziennie ludzi – mówi Wirtualnej Polsce ratownik z północy Polski. Na liczniku samochód ma ponad 760 tysięcy przejechanych kilometrów.

I dodaje: - Karetka psuje się cały czas. Sprzęgło do wymiany, skrzynia biegów do wymiany, na wstecznym trzeba trzymać drążek zmiany biegów, bo inaczej wyskakuje. Mógłbym pół dnia opowiadać, co się psuje.

W niektórych stacjach pogotowia jeżdżą karetki z przebiegiem przekraczającym 800 tysięcy. to tak, jakby okrążyły kulę ziemską ponad 20 razy. Samochody mają ponad 10 lat i dawno powinny trafić na złom. - Jechaliśmy na sygnałach z ciężko rannym w wypadku. Coś gruchnęło po drodze, ale nie mogliśmy stanąć, bo pacjent też mógł się w każdej chwili zatrzymać. Jakieś 15 minut po tym jak dojechaliśmy do szpitala, na izbę przyjęć wszedł mężczyzna ze zderzakiem. Zobaczył, że nam odpadł i przywiózł na pogotowie. Niedługo pewnie nam tak silnik przywiozą – mówi Paweł, ratownik z województwa lubelskiego.

Co 4-5 dni w naprawie

Pracownicy pogotowia ratunkowego przyznają, że karetki z największym przebiegiem są traktowane jako zapasowe. – Ale i tak na okrągło jeżdżą, bo te nowsze też co 4-5 dni w naprawie. Kilka razy jechałem Sprinterem, który miał na liczniku 940 tysięcy. Koledzy żartowali, że to trumna na kółkach i może robić za karawan – mówi Tomasz, ratownik z Pomorza Zachodniego.

Ratownicy nie chcą podawać nazwisk w obawie o konsekwencje służbowe. – Jak raz powiedziałem szefowi, że tłumik odpada, to wrócił za pół godziny z drutem i szeroką taśmą klejącą. "Pobaw się w MacGyvera" - powiedział. Na szczęście przekonaliśmy go, żeby buda trafiła do mechanika – relacjonuje ratownik Tomasz.

Szpital Powiatu Bytowskiego od roku walczy o nowe karetki. Placówka odpowiada za ratownictwo medyczne w regionie. – Karetki są bardzo mocno zużyte. W jednej zapalił się silnik. Ciągle coś się psuje, pęka, odpada. A w środku jest pacjent, który wymaga pomocy. Na szczęście jeszcze nie doszło do tego, że karetka z chorym nie dojechała – mówi Wirtualnej Polsce Beata Hinc, dyrektor ds. techniczno-organizacyjnych bytowskiego szpitala.

16 lat na służbie

Placówka już kilka razy występowała do wojewody pomorskiego, ale na razie bez rezultatu. – Sami zbieramy środki i będziemy się starali kupić nowy samochód. Bez wyposażenia karetka kosztuje około 300 tysięcy złotych – mówi Hinc.

Szpitale niechętnie przyznają, w jak złym stanie są ich karetki. Placówka w Sieradzu kilka miesięcy temu zdecydowała o zakupie nowej karetki. Urzędnicy ujawnili wówczas, że te, które wożą chorych, mają ponad 700-800 tysięcy przebiegu. Szpital w Pile także zapowiedział wymianę taboru. Najstarsza karetka, jaką dysponował zespół ratownictwa medycznego, jest z 2002 r. i ma ponad 800 tys. kilometrów na liczniku.

Małe sensacje

- Mamy świadomość, że karetki w takim stanie to narażanie życia nie tylko ekipy ratowników, ale i chorych, dlatego staramy się dbać o karetki, ale pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie obejść. Mam nadzieję, że nie potrzeba tragedii, by jednak urzędnicy przekazali nam środki na nowy samochód – mówi dyrektor Hinc.

Mariusz Zmysłowski, redaktor naczelny serwisu Motoryzacja w Wirtualnej Polsce:

Samochody, które przejeżdżają blisko milion kilometrów to z reguły w mediach motoryzacyjnych małe sensacje. Takie wartości to już bardzo duże przebiegi – ekstremalne wręcz. Nie dyskwalifikują one pojazdu, jeśli ten jest zadbany. Znane są przypadki takie jak Skoda Fabia, która przejechała 1,2 mln km czy Maybach 62, który pokonał ponad milion. Jest jednak jeden warunek – to muszą być wyjątkowo zadbane egzemplarze. Przy takich przebiegach nawet najtrwalsze modele zaczynają się „sypać”, jeśli nie dba się o nie odpowiednio. Nie wyobrażam sobie, jak można dopuścić do jazdy ambulans z takim przebiegiem i stanem technicznym, na który skarży się jego załoga. To samochody, które są codziennie eksploatowane na wysokim poziomie wysilenia, a jednocześnie od ich sprawności zależy ludzkie życie. Wysilanie ambulansów do ekstremum ich możliwości to ekstremalna nieodpowiedzialność.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także: Andrzej Halicki o zamieszaniu z tablicą dla Kaczyńskich. "Kabaret"

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (519)