"Kara dla Kiszczaka powinna być adekwatna do winy"
Kary "adekwatnej do winy" żąda pełnomocnik
oskarżycieli posiłkowych mec. Janusz Margasiński dla gen. Czesława
Kiszczaka, szefa MSW z okresu stanu wojennego - oskarżonego o
przyczynienie się do śmierci 9 górników z kopalni "Wujek" w
grudniu 1981 r.
Stanisław Płatek, jeden z przywódców strajku w "Wujku", który jest oskarżycielem posiłkowym, wniósł o skazanie Kiszczaka, pozostawiając wymiar kary do uznania sądu.
W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie wysłuchał końcowych mów oskarżycieli w trwającym od 1994 r. procesie Kiszczaka. W czwartek prokurator zażądał dlań kary 4 lat więzienia - pomniejszonej na mocy amnestii z 1989 r. o połowę - oraz o zawieszenie jej na 5 lat. 7 i 9 mają zabrać głos drugi pełnomocnik oskarżycieli, obrońca i sam oskarżony. Nie wiadomo jeszcze, kiedy mógłby zapaść wyrok - być może 10 lipca.
82-letni Kiszczak mówił dziennikarzom, że z pokorą przyjmie każdy wyrok.
Według aktu oskarżenia, Kiszczak sprowadził powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi, wysyłając 13 grudnia 1981 r. tajny szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu tego dnia stanu wojennego przez władze PRL. Zdaniem prokuratury, bez podstawy prawnej Kiszczak przekazywał w nim dowódcom poszczególnych oddziałów MO swe uprawnienia do wydania rozkazu o użyciu broni. Według prokuratury, było to podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia 1981 r. strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i w "Wujek".
W swojej mowie mec. Margasiński podkreślał, że to dzięki szyfrogramowi Kiszczaka milicjanci spod "Wujka" mogli samodzielnie użyć broni. Dodał, że autorzy stanu wojennego "potrzebowali niewinnej krwi, by pokazać, że nie cofną się przed niczym, a milicjanci wręcz z przyjemnością ich rozkazy wykonywali, wiedząc że są bezkarni".
Margasiński uznał żądania prokuratora co do kary za "nie do końca wyważone, bo kara wobec Kiszczaka powinna mieć charakter stricte prewencyjny". Jego zdaniem, może być ona surowsza niż w poprzednim jego procesie. Ocenił, że okrągły stół z 1989 r. miał zapewnić przywódcom PRL bezkarność. Na szczęście postępowanie w tej sprawie podjęto -dodał.
Kiszczak odpiera zarzuty. Jego zdaniem, akt oskarżenia sporządzono z powodów politycznych. Powiedział dziennikarzom, że gdy w 1989 r. organizował "okrągły stół", zakładał, że "przeciwnicy polityczni, którym władzę oddamy, będą się mścić na nas". "Sądziłem, że to potrwa trochę krócej" - dodał.
Sprawę Kiszczaka, z powodu złego stanu zdrowia, wyłączono w 1993 r. z katowickiego procesu b. milicjantów oskarżonych w sprawie śmierci górników. Zapadł już w nim nieprawomocny wyrok skazujący zomowców, którzy zastrzelili górników z "Wujka", na kary od 11 lat do 2,5 roku więzienia. 19 czerwca sąd ma rozpatrzyć apelację oskarżonych.
Warszawski proces Kiszczaka zaczął się jesienią 1994 r. W 1996 r. uniewinniono go, a w 2004 r. skazano na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Oba wyroki uchylał potem sąd II instancji. Obecny proces ruszył we wrześniu 2006 r. Był wiele razy przerywany z powodu złego zdrowia oskarżonego (może brać udział w rozprawie tylko dwie godziny dziennie).