Kandydaci na prezydenta Warszawy dyskutowali o stolicy
Podczas spotkania z przedsiębiorcami w Business Centre Club, kandydaci na prezydenta Warszawy - Hanna Gronkiewicz-Waltz, Kazimierz Marcinkiewicz i Marek Borowski dyskutowali o największych bolączkach miasta i wyzwaniach dla stolicy. Kandydaci mówili w wielu sprawach jednym głosem - mówiła Janina Paradowska, publicystka "Polityki", która prowadziła dyskusję. I choć rozmówcy rzeczywiście zgadzali się w tematach budowy dróg i mostów czy usprawnienia działalności urzędów, to nie obyło się bez utarczek słownych i wzajemnych rozliczeń.
Podczas spotkania przedstawiono wyniki sondażu zorganizowanego przez BCC wśród warszawskich przedsiębiorców. Ankietowanych zapytano na kogo oddaliby głos w zbliżających się wyborach na prezydenta stolicy. Najwięcej z nich opowiedziało się za Hanną Gronkiewicz-Waltz (67%). Na drugim miejscu jest Marek Borowski z 28 procentowym poparciem. Daleko za nimi jest Kazimierz Marcinkiewicz, który uzyskał tylko 3% wśród respondentów.
Dyskusja rozpoczęła się od tematu rozwoju miasta. Kazimierz Marcinkiewicz, komisarz Warszawy zaakcentował, że od wzrostu gospodarczego Warszawy zależy rozwój Polski. Zawsze jest tak, że to stolica nadaje tempo dla rozwoju całego kraju. Często widzi się państwo przez pryzmat jego stolicy, dlatego wygrać muszą tu ludzie, którzy chcą rozwoju miasta, a nie uprawiania polityki w samorządach - mówił Marcinkiewicz.
Już na początku rozmowy do kontrataku przystąpił Marek Borowski. Stwierdził, że nie jest prawdą, jak mówił Marcinkiewicz, że samorząd nie powinien mieć nic wspólnego z polityką. W Warszawie również rozstrzyga się kwestie polityczne. Proszę sobie przypomnieć słynną decyzję prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego, który zabronił organizowania marszu naruszając w ten sposób prawa obywatelskie - mówił kandydat lewicy na prezydenta.
"Warszawa jest sparaliżowana"
Kolejną poruszaną kwestią był temat problemów ustrojowych Warszawy. Hanna Gronkiewicz-Waltz przyznała, że współtworzyła pierwszą ustawę o ustroju m.st. Warszawy i sprawy samorządów zna od początku lat 90. Martwi mnie, że obecnie Warszawa nie ma statutu, tylko tymczasowy plan organizacyjny. Statut musi powstać, a dzielnice muszą otrzymać kompetencje. Żenujące jest to, że burmistrz nic nie może, rada dzielnicy nic nie może, biorą pieniądze z naszych podatków, próbują coś zrobić, ale wszystko przypisane jest do delegatur i bez pieczątki ratusza nie można nawet przysłowiowej sekretarki wysłać na urlop. To wszystko spowodowało, że jest bałagan administracyjny, a Warszawa jest kompletnie zablokowana i sparaliżowana - mówiła kandydatka PO na prezydenta.
Marcinkiewicz przyznał, że sytuacja miasta jest skomplikowana. Brak statutu jest uciążliwy, więc wystąpiłem do radnych i przedstawiłem propozycje dotyczące kierunku, w którym powinien zmierzać nowy statut. Niestety Rada Warszawy nie uchwaliła go i bardzo nad tym boleję - mówił. Dodał, że nowa ustawa powinna mieć trzy poziomy – dzielnicowy, (który powinien zajmować się sprawami np. żłobków, czy chodników i obsługą mieszkańców) stołeczny (skupiający się na inwestycjch dla całego miasta) i metropolitarny (współpraca z powiatami leżącymi wokół miasta). Borowski stwierdził, że całej skomlikowanej sytuacji związanej z ustrojem miasta winny jest Lech Kaczyński. To on tę ustawę zniekształcił i skoncentrował wszystkie uprawnienia w swoich rękach - mówił.
Marcinkiewicz: będą stanowiska dla PO
Marcinkiewicz zapowiedział, że jeśli zostanie prezydentem to zaproponuje Platformie Obywatelskiej objęcie trzech stanowisk wiceprezydentów. Chcę abyśmy razem zarządzali miastem - dodał. Powinnam teraz powiedzieć, że jeśli Platfomie proponuje się stanowiska to i tak obejmie je PiS - zażartowała Gronkiewicz-Waltz. Jak podumował Borowski, wniosek jest jeden. Trzeba głosować na tego kandydata, który nie ma tajemnic i z nikim się nie ustawia. Wszyscy wiemy, jak wyglądają koalicje PiS-u, i codziennie oglądamy tą porażającą kompetencję, która bucha z ekranu - mówił z sarkazmem Borowski. Borowski i Gronkiewicz-Waltz wspólnie stwierdzili, że jeśli zostaną prezydentami Warszawy, w pierwszej kolejności podejmą decyzję o decentralizacji miasta. Marcinkiewicz wymienił natomiast budowę mostu Północnego i metra. Borowski zapowiedział też, że obroni wszystkich nauczycieli przed Romanem Giertychem. Kandydat lewicy i kandydatka PO niejednokrotnie mówili o tym, że procesy decyzyjne związane z inwestycjami w Warszawie
trwają bardzo długo. Marcinkiewicz tłumaczył, że warszawscy urzędnicy pracują w oparciu o swoje „widzimiesię”. Wypowiedź komisarza wywołała lawinę oklasków wśród przedsiębiorców. Czy to się nagrywa? - pytał Borowski. Dziś wszystko jest nagrywane - dodał sarkastycznie komisarz.
"Za dużo przeszłości, za mało konkretów"
Marcinkiewicz w rozmowie z Wirtualną Polska stwierdził, że debata była interesująca, ale nie spodziewał się że jej uczestnicy tak często będą odwoływać się do historii. Za dużo było przeszłości, a za mało konkretów. Nie chcę odpowiadać za to, czego dokonał mój poprzednik - Lech Kaczyński, tylko za dwa miesiące mojej działalności - mówił. Na pytanie co sądzi, o zachowaniu swoich rozmówców, którzy często „atakowali” go słownie, powiedział, że to dziwna sytuacja. Kandydaci w wyborach na prezydenta Warszawy nieustannie odnoszą się do mnie, do mojego programu, do tego kim jestem i w jaki sposób postępuje. Billboardy, wypowiedzi i pytania odnoszą się tylko do mnie. Jestem przekonany, że to jest powodowane tym, że wszyscy dostrzegli zmianę w zarządzaniu miastem, którą wprowadziłem - przekonywał Marcinkiewicz.
Janina Paradowska mówi, że uczestnicy dyskusji mieli wspólny pogląd na wiele tematów. Ucieszyło mnie to, że jednogłośnie mówili o tym, że do tej pory było w Warszawie za mało samorządności a decentralizacja zarządzania jest niezbędna po to, by decyzje były podejmowane szybciej, a mieszkańcy obsługiwani lepiej i Warszawa się rozwijała - oceniła. Rozmówcy byli zgodni co do priorytetów rozwoju miasta, czyli planów zagospodarowania przestrzennego, lepszych warunków dla inwestorów, szybszej sprzedaży lokali i usprawnienia wszystkich procesów decyzyjnych, które przez ostatnie lata były zahamowane - mówi publicystka.
"Warszawiacy będą mieli ciekawy wybór"
Paradowska podkreśliła, że wszyscy kandydaci mają podobny pogląd i mają doświadczenie w polityce i gospodarce. Myślę, że to jest dla warszawiaków ciekawy wybór – w tej trójce kandydatów nie ma takich, którzy nie wiedzą o czym mówią - dodała. Powiedziała też, że Marcinkiewicz był spięty podczas dyskusji. Może boi się warszawskiego wyzwania, albo peszą go wyrównane sondaże? Może wyobrażał sobie, że z funkcji premiera ma tą prezydenturę w Warszawie wygraną? Wydaje się jednak, że czeka go ciężka walka. - podsumowała. Jak dodał Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club, Marcinkiewicz nie miał dobrego dnia i nie uśmiechał się. Mimo tego, mówił konkretnie, jak pozostali uczestnicy i sądzę, że widzi Warszawę tak jak oni - powiedział Goliszewski.
Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska