Kanadyjska policja przeprasza za śmierć Polaka
Kanadyjska policja przeprasza za śmierć porażonego paralizatorem Roberta Dziekańskiego. Obiecuje wyciągnąć wnioski z tragedii i zmienić szkolenie policjantów – dowiedział się portal tvp.info.
Przeprosiny padły podczas przesłuchania wiceszefa Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej (RCMP) przed komisją kanadyjskiego Senatu. William Sweeney przeprosił za śmierć Polaka. - Chcemy wyciągnąć jak najwięcej wniosków z tej tragedii - podkreślał Sweeney. Dodał też, że policja musi zmienić sposób szkolenia tak, by częściej używać tradycyjnych metod (np. rozmowy z podejrzanym) niż siły.
Przypomniał, że kiedy on zaczynał służbę, siły używano w ostateczności. - Zanim podjęliśmy działania, które mogły kogokolwiek skrzywdzić, rozmawialiśmy z podejrzanym, a kiedy trzeba było, używaliśmy gazu łzawiącego - przekonywał Sweeney. O przeprosinach policji napisał m.in. kanadyjski dziennik "Vancouver Sun".
To jednak nie koniec nowych informacji w sprawie śmierci Polaka. W czasie zeznań przed inną komisją śledczą, tzw. Komisją Brainwooda, która bada sprawę śmierci Dziekańskiego z ramienia rządu Kolumbii Brytyjskiej (jedna z prowincji Kanady) inny wysoki przedstawiciel RCMP, Wayne Rideout, przyznał, że policja specjalnie nie prostowała fałszywych informacji na temat tego, co wydarzyło się na lotnisku Vancouver.
Pierwotnie mówiono, że Dziekański został porażony paralizatorem tylko dwa razy i że policja zrobiła to, bo był agresywny. Później okazało się, że Polaka rażono pięciokrotnie i że upadł na ziemię już po pierwszym zastosowaniu paralizatora. Rideout wyjaśniał, że policja nie prostowała tych informacji, by nie zaszkodzić śledztwu.
Wczoraj portal tvp.info poinformował także, że - według kanadyjskich lekarzy - Robert Dziekański na lotnisku dostał najprawdopodobniej ataku delirium. Udało nam się bowiem dotrzeć do stenogramu ich zeznań przed komisją badającą sprawę śmierci Polaka. Jak twierdził psychiatra przesłuchiwany przez komisję, ten zespół zaburzeń świadomości nie mógł być jednak przyczyną śmierci Polaka.
Do tragicznego wydarzenia doszło w październiku 2007 r.. Polak, który do Kanady przyjechał odwiedzić matkę, nie znał języka angielskiego i nie umiał wydostać się z vancouverskiego lotniska. Po ponad 10-godzinnym oczekiwaniu był tak wyczerpany, że próbował przekroczyć bramkę i - z nie wiadomych przyczyn - rzucił w przesuwane drzwi krzesłem. Gdy na miejsce przybyła policja, poraziła Polaka paralizatorem. Mężczyzna zmarł na miejscu.
Karolina Woźniak