PolskaKamiński: prokuratura chciała zatrzymać Lipca po wyborach

Kamiński: prokuratura chciała zatrzymać Lipca po wyborach

Nigdy nie miałem poczucia, że sprawa Tomasza Lipca ma być "skręcona" - powiedział przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków szef CBA Mariusz Kamiński. Zeznał, że prokuratura nie chciała, by minister sportu w rządzie PiS Tomasz Lipiec został zatrzymany przed wyborami parlamentarnymi.

Kamiński: prokuratura chciała zatrzymać Lipca po wyborach
Źródło zdjęć: © PAP

17.06.2008 | aktual.: 17.06.2008 18:14

Komisja śledcza przesłuchiwała szefa CBA przez 3,5 godziny. Zeznania w części dotyczącej sprawy korupcji w COS i b. ministra Tomasza Lipca zakończono; ogłoszono przerwę do godz. 15.30.

Chcę zaapelować do komisji o odpowiedzialność, umiar, rozsądek i zważanie na konsekwencje działań komisji z punktu widzenia walki z korupcją na szczytach władzy - apelował przed komisją Kamiński na początku przesłuchania.

"CBA przełamało zasadę bezkarności na szczytach władzy"

Największy sukces CBA to przełamanie zasady bezkarności na szczytach władzy - powiedział szef tej służby Mariusz Kamiński, który, zeznając przed sejmową komisją śledczą, zwracał się przede wszystkim - jak sam mówił - do opinii publicznej.

Kamiński podkreślał, że wszystkie osoby, którymi zajmowało się CBA - wymienił b. posłankę PO Beatę Sawicką, b. ministra SWiA Janusza Kaczmarka, b. wicepremiera Andrzeja Leppera, b. ministra sportu Tomasza Lipca, b. szefa policji Konrada Kornatowskiego i biznesmena Ryszarda Krauzego - były ze szczytów władzy i biznesu i to jest ich wspólny mianownik. Dodał, że Kaczmarek, Lipiec i Kornatowski sprawowali funkcję z rekomendacji PiS, Lepper - był członkiem koalicyjnego rządu, a Krauze - jedna z najważniejszych postaci z życia publicznego i gospodarczego, jest przyjacielem każdej władzy.

Szef CBA dodał, że ma świadomość, iż komisja tak naprawdę ma przegłosować, że nadużył władzy i był łobuzem - dlatego wyraził satysfakcję z możliwości przekazania jak najszerszej, niezmanipulowanej wiedzy na temat działalności CBA, z której jest dumny.

Kamiński mówił, że jego zdaniem konsekwencje działań komisji z punktu widzenia zwalczania korupcji są "bardzo dramatyczne". Jest to bardzo jasny sygnał dla funkcjonariuszy państwa polskiego (...) nie ruszajcie ludzi ze świecznika, nie ruszajcie ludzi stanowiących elitę biznesową i polityczną tego kraju, niezależnie od tego, jak odważne i rzetelne były wasze działania, będziecie mieli kłopot, prędzej czy później staniecie przed komisją śledczą i będziecie się tłumaczyć, że nie jesteście przestępcami - mówił.

Szef CBA zapytał komisję, jaki jest sens wzywania w tak szerokim zakresie takiej liczby szeregowych funkcjonariuszy państwa polskiego, szeregowych prokuratorów. Jaki sygnał wysyłacie? - pytał.

Czy pan chce pytać nas o coś, chciałbym pana dobrze zrozumieć - zapytał przewodniczący komisji Andrzej Czuma (PO). Kamiński odpowiedział, że jest to tylko i wyłącznie apel.

Kilkakrotnie przekładano termin wystawienia nakazów zatrzymania

Kamiński oświadczył, że już 10 października 2007 r. prokuratorzy i kierownictwo CBA uznali, że - po wcześniejszych zatrzymaniach w sprawie korupcji w Centralnym Ośrodku Sportu - materiał dowodowy był na tyle obszerny i wiarygodny, że można było formułować zarzuty i nakaz zatrzymania Tomasza Lipca oraz dwóch innych osób (CBA uważało, że można było zatrzymać jeszcze jedną osobę).

Według Kamińskiego, umówiono się, że CBA przyjdzie do prokuratury 12 października po nakazy zatrzymań. Szef CBA mówił, że funkcjonariusze przyszli i dowiedzieli się, że "prokuratorom zabrakło czasu" i nie przygotowali dokumentów. Kamiński zeznał, że skontaktował się z szefową Prokuratury Okręgowej w Warszawie Elżbietą Janicką, która jego zdaniem nie miała orientacji w szczegółach śledztwa i poprosiła CBA o analizę stanu sprawy.

Następnie - zeznał szef CBA - kilkakrotnie przekładano termin wystawienia nakazów zatrzymania - z 12 na 15 października, z 15 na 16 października._ 16 października moim funkcjonariuszom powiedziano, że Tomasz Lipiec i inni będą zatrzymani po wyborach_ - mówił Kamiński. Dodał, że wówczas postanowił porozmawiać na ten temat z prokuratorem generalnym Zbigniewem Ziobrą.

Powiedziałem ministrowi Ziobrze, że jest jakiś dziwny paraliż decyzyjny w prokuraturze i żeby się tym zainteresował. Pan minister obiecał, że spotka się ze mną, gdy wróci do Warszawy, bo był w swoim okręgu wyborczym. Spotkał się ze mną po wyborach - zeznawał Kamiński.

Według niego po wyborach dalej przenoszono termin zatrzymania - z 22 na 23 października, aż 23 października powiedziano w prokuraturze, że 24 października będą zarzuty dla Lipca i Arkadiusza Ż., co w końcu nastąpiło. Nakazy wystawiono na 25 października, gdy CBA dokonała zatrzymań - dodał.

Kamiński podkreślał, że CBA zależało na utrzymaniu dynamiki trwających od początku października zatrzymań i "ciągłego efektu zaskoczenia przeciwnika" w sprawie korupcji w COS. Bo osoby podejrzewane o korupcję są naszym ustawowym przeciwnikiem - tłumaczył szef CBA.

Szef CBA przyznał, że w trakcie śledztwa w sprawie korupcji w COS pojawiła się różnica zdań co do sposobu prowadzenia śledztwa. Kamiński zastrzegł jednak, że nie należy ich traktować jako nacisków, a jedynie zwykłą dyskusję na temat koncepcji prowadzenia sprawy. Mariusz Kamiński podkreślił, że czymś naturalnym jest, że w czasie długiego śledztwa CBA i prokuratura wymieniały opinie na temat śledztwa.

Szef CBA powiedział, że zarówno służby mu podległe, jak i prokuratura nie miały poczucia, że ktoś chce zablokować zatrzymanie Tomasza Lipca.

Nie było danych, że łapówka dla szefa COS jest dla Lipca

Przed zatrzymaniem dyrekcji Centralnego Ośrodka Sportu CBA nie miała żadnej konkretnej informacji, że łapówka mogła być przekazana ministrowi sportu, Tomaszowi Lipcowi - powiedział szef CBA.

Według Kamińskiego, funkcjonariusze CBA zrealizowali z pewną modyfikacją wynikającą z rozwoju wydarzeń przygotowany dzień wcześniej plan kontrolowanego wręczenia łapówki dyrektorowi COS Tadeuszowi M.

Jak podkreślił Kamiński, funkcjonariusze zatrzymali Tadeusza M. w pierwszym możliwym momencie po uzyskaniu informacji, że przyjął korzyść majątkową. Nie było żadnych podstaw, żeby przypuszczać, że ta łapówka będzie skierowana do ministra sportu - zaznaczył. Tym też Kamiński tłumaczył fakt zatrzymania szefa COS na dziedzińcu ministerstwa sportu.

Jak zeznał szef CBA, funkcjonariusze otrzymali informację od jednego z przedsiębiorców chcącego wynająć halę warszawskiego Torwaru, należącą do COS, że jego dyrekcja od łapówki uzależnia wynajęcie obiektu. Udało nam się nawiązać kontakt z przedsiębiorcą i nakłonić go do pomocy - dodał Kamiński. Powiedział, że 21 czerwca 2007 r. uzyskał zgodę od prokuratora generalnego na przeprowadzenie kontrolowanego wręczenia łapówki.

Zdaniem Kamińskiego, przedsiębiorca umówił się z dyrektorem COS na 29 czerwca. Miał wręczyć pierwszą ratę łapówki wysokości 60 tys. zł, w zamian za podpisanie umów umożliwiających mu wynajęcie powierzchni - zaznaczył.

Według szefa CBA, plan działania zakładał, że przedsiębiorca wręczy korzyść majątkową dyrektorowi COS, po czym opuści pomieszczenia Torwaru i przekaże tę informację funkcjonariuszom CBA czekającym na zewnątrz. W tym momencie funkcjonariusze mieli według planu wkroczyć do gabinetu i zatrzymać dyrektora COS - powiedział.

W jego opinii, funkcjonariusze czekali na zewnątrz, bo hala Torwaru jest monitorowana i istniała możliwość, że dyrektor się wycofa. Wydarzenia potoczyły się inaczej - przyznał Kamiński.

Jak zeznał szef CBA, dyrektor COS opuścił swój gabinet niemal równocześnie z osobą wręczającą korzyść majątkową. Doszło do sytuacji, w której dyrektor COS Tadeusz M. wyszedł pierwszy z budynku - podkreślił.

Zdaniem Kamińskiego, agenci CBA czekający na zewnątrz nie mieli informacji czy przyjął łapówkę. Dopiero po potwierdzeniu informacji ruszyli za odjeżdżającym samochodem Tadeuszem M. - zeznał. Zatrzymali go w pierwszym możliwym momencie, kiedy wyszedł z samochodu - ocenił Kamiński.

Premier wiedział o podejrzeniach wobec Lipca

Kilka dni po zatrzymaniu dwóch pracowników COS, Krzysztofa S. i Tadeusza M., poinformowałem premiera, że wokół członka rządu Tomasza Lipca, z punktu widzenia CBA, istnieje podejrzenie, że może być on przestępcą - powiedział Mariusz Kamiński.

Kamiński, odpowiadając na pytanie Jana Widackiego (DKP), czy informował kogoś o postępach w śledztwie odpowiedział: po zatrzymaniu urzędników COS, w momencie, gdy Tadeusz M. i Krzysztof S. złożyli niezwykle ważne i interesujące wyjaśnienia świadczące, że w proceder korupcyjny może być zamieszany członek rządu, poinformowałem o tym premiera mojego rządu.

Poinformowałem, że istnieje pewne niebezpieczeństwo, że te wyjaśnienia okażą się wiarygodne. Uznałem, że premier musi mieć wiedzę - mówił szef CBA. Dodał, że według niego w oparciu o te informacje premier Jarosław Kaczyński podjął decyzję o zdymisjonowaniu Lipca. Minister podał się do dymisji 9 lipca ubiegłego roku. Kamiński dodał, że o sprawie rozmawiał z premierem dwa dni przed dymisją Lipca.

Kamiński: spotkałem się z Lipcem w siedzibie CBA

Minister sportu Tomasz Lipiec interweniował u mnie w sprawie zatrzymań w Centralnym Ośrodku Sportu - potwierdził Kamiński. Przyznał, że spotkał się z Lipcem w siedzibie CBA. Spotkanie miało trwać około 10 minut.

Jak podkreślił szef CBA, po zatrzymaniach w COS i konferencji prasowej w tej sprawie, którą zorganizował, zadzwonił do niego Lipiec z prośbą o rozmowę. Domyślałem się, że pan Lipiec chce wybadać, czy zatrzymane osoby składają wyjaśnienia obciążające jego osobę - ocenił Kamiński i dodał, że uznał wtedy, iż odmowa spotkania byłyby potwierdzeniem, że są takie zeznania.

Według relacji Kamińskiego, Lipiec poinformował go, że jest zaskoczony, iż CBA w taki sposób przeprowadziło sprawę. Zdaniem szefa CBA, minister sportu twierdził, że jest w kontakcie z ABW, oraz, że został do tych kontaktów wyznaczony specjalny oficer, który na bieżąco miał przekazywać sygnały o korupcji.

To była moja jedyna rozmowa z Tomaszem Lipcem - podkreślił Kamiński. Szef CBA zaprzeczył doniesieniom medialnym, jakoby miał powiedzieć Lipcowi na tym spotkaniu, żeby cieszył się, że zatrzymano dyrektorów COS na dole, a nie na górze - bo zatrzymano ich na dziedzińcu ministerstwa sportu. To absurd - podsumował.

Kamiński zaprzeczył także, by w zabezpieczonym przez CBA laptopie dyrektora COS Tadeusza M. znajdował się dokument zawierający schemat wyprowadzania pieniędzy na rzecz PiS z "przekrętów" dotyczących inwestycji w infrastrukturę sportową - według mediów miano w ten sposób wyprowadzić 100 mln zł. Twardy dysk z tego komputera znajduje się teraz w prokuraturze - poinformował.

Jak podkreślił, czytał zeznania Tadeusza M. i wynika z nich, że osobą, która miała sugerować istnienie takiego schematu jest Marek R. Wydaje się mi to w świetle mojej wiedzy o tej osobie jednak mało prawdopodobne - ocenił. Tadeusz M. nigdy nie twierdził, że miał kontakt z realnym politykiem PiS. Wskazuje za to na osobę znaną w świecie samorządu warszawskiego nie będącą członkiem PiS - dodał Kamiński.

Według portalu "Newsweeka", Tadeusz M. miał opowiedzieć prokuratorom, że za korupcją w ministerstwie sportu i podległych mu instytucjach stał układ personalny.

Według tych zeznań - podaje "Newsweek" - mieli do niego należeć działacze PiS: Artur P. (były doradca prezydenta Kaczyńskiego, oskarżony o handel kokainą), Arkadiusz Ż. (oskarżony wraz z Lipcem o korupcję), Marek R. i sam Tomasz Lipiec.

Portal informuje, że według Tadeusza M. głównymi rozgrywającymi byli Marek R. i Arkadiusz Ż. To oni wymyślili i doprowadzili do nominacji Lipca na stanowisko szefa sportu - miał powiedzieć prokuratorom Tadeusz M. Nikt nie namawiał, by opóźnić zatrzymanie Lipca

Nikt mnie nie namawiał do opóźnień w sprawie zatrzymania Tomasza Lipca, absolutnie nic takiego nie miało miejsca - mówił Kamiński.

Pytanie o ewentualne namowy szefa CBA lub funkcjonariuszy Biura w sprawie opóźnień zatrzymania Lipca zadał Arkadiusz Mularczyk (PiS).

Mieczysław Łuczak (PSL) pytał, czy decyzja o zatrzymaniu Tadeusza M. na dziedzińcu ministerstwa sportu była słuszna. Czy ta decyzja oficera prowadzącego, mimo że w tym czasie nie było mowy o ministrze Lipcu, nie była przedwczesna; czy nie zaciekawiło kogoś, do kogo zmierza z pieniędzmi ten, który je przyjął - dopytywał Łuczak.

Kamiński odpowiedział, że ma pełne zaufanie do profesjonalizmu i uczciwości oficera, który na miejscu kierował akcji. Nie mam żadnych podstaw, żeby sądzić, że doszło do jakiegoś zaniechania- dodał.

Odnosząc się do kwestii, czy w śledztwie w sprawie COS były stosowane podsłuchy, szef CBA powiedział, że stosowane były różnego typu techniki operacyjne; były stosowane techniki operacyjne również bardziej zaawansowane.

CBA nie odmówiło aresztowania Lipca

Szef CBA zaprzeczył, by to funkcjonariusze CBA po 24 października 2007 r., gdy był już prokuratorski nakaz zatrzymania Tomasza Lipca, mieli odmówić wykonania nakazu.

Nie ma takiej możliwości, to się nie mieści w głowie - tak odpowiadał Sebastianowi Karpiniukowi (PO), który pytał Kamińskiego, czy prawdziwa jest wiadomość, że 24 października na spotkaniu z prokuratorem oficer CBA miał powiedzieć, że zatrzymanie Lipca nie nastąpi, bo tak zdecydowano w CBA, a tam "mają takie plecy w prokuraturze", że postawią na swoim.

Jednocześnie Kamiński przyznał, że CBA było za tym, by wraz z Lipcem zatrzymać trzy inne osoby, a nie tylko jedną - co wynikało z nakazów prokuratury. Mieliśmy tu różnicę zdań - dodał szef CBA. Zarazem Kamiński oświadczył, że nie przypomina sobie, by w nocy z 24 na 25 października w CBA odbyła się narada, czy realizować zatrzymanie Lipca i drugiej osoby. Wyklucza pan to? - dopytywał Karpiniuk. W tej chwili nie pamiętam - brzmiała odpowiedź.

Kamiński spytany przez posła PO, kto poza prokuraturą ma dostęp do akt CBA, odparł, że na pewno taką osobą jest szef rządu. A prezes partii?- pytał Karpiniuk. Jeśli jednocześnie jest premierem... Ja wiem, do czego pan zmierza - mówił Kamiński.

Chodzi o opisaną w mediach sytuację, gdy prezes PiS Jarosław Kaczyński (premierem był wtedy Kazimierz Marcinkiewicz) został zapoznany przez krakowskiego prokuratora z politycznym wątkiem śledztwa w sprawie tzw. mafii paliwowej. Potem politycy PiS tłumaczyli, że J. Kaczyński mógł się zapoznać z tymi aktami jako członek Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy Prezydencie RP. Nie analizowałem ustawowych kompetencji RBN - zeznał Kamiński. Pod koniec przesłuchania Kamiński potwierdził, że CBA zabezpieczyło twardy dysk z komputera Tadeusza M. - dyrektora COS. Według Kamińskiego, na dysku nie znaleziono takich danych, które uzasadniałyby twierdzenia mediów, że M. uzgadniał z Lipcem szczegóły operacji wyprowadzania pieniędzy z COS na potrzeby PiS. Zarazem Kamiński przyznał, iż na dysku są elementy korespondencji między M. a Lipcem.

Komisja śledcza przesłuchała już około 10 prokuratorów mających związek z tą sprawą. Jawne posiedzenia nie przyniosły odpowiedzi na pytanie, czy były naciski na śledczych. Treść przesłuchań z tajnych posiedzeń, gdzie prokuratorzy mówią więcej, na razie nie jest jawna. Według szefa komisji Andrzeja Czumy (PO) są jednak szanse na odtajnienie tych zeznań.

Także na wtorek zaplanowane jest przesłuchanie warszawskiego prokuratora Jacka Nieszpaura - szefa wydziału ds. zwalczania przestępczości zorganizowanej Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)