PolskaKamila Baranowska: PiS od początku przyjął złą taktykę ws. Trybunału Konstytucyjnego

Kamila Baranowska: PiS od początku przyjął złą taktykę ws. Trybunału Konstytucyjnego

- Nacisk opinii międzynarodowej rzeczywiście do Kaczyńskiego jakoś przemawia, bo m.in. to spotkanie z liderami opozycji z tego wynikało. Zresztą w nieprzypadkowym momencie - bo wówczas, kiedy Andrzej Duda był na szczycie nuklearnym i mógł powiedzieć Obamie i pozostałym liderom państw, że w Polsce trwają rozmowy nad porozumieniem, jest wyciągnięta ręka rządu w tej sprawie. Kaczyński wydaje się to rozumieć, że trzeba być cały czas "w trakcie rozwiązywania problemu", ile by to nie trwało, ale pokazywać dobrą wolę. Tak rozwiązywał to zwykle Orban. Tutaj PiS od początku przyjął złą taktykę - pójść na całkowite zwarcie, zamiast pokazywania dobrej woli i wypracowywania kompromisu, ile by to nie trwało - mówiła programie #dziejesienazywo Kamila Baranowska z tygodnika "Do Rzeczy".

Goście Pawła Lisickiego rozmawiali o rezolucji Parlamentu Europejskiego na temat sytuacji w Polsce, związanej z burzą wokół Trybunału Konstytucyjnego.

- Rzeczywiście ta rezolucja będzie przyjęta w stanie bardzo krytycznym dla Polski. Bo Parlament Europejski nie krył, że czeka na to, co powie Komisja Wenecka, więc podejrzewam, że to będzie w tym samym tonie utrzymane i wnioski będą zbliżone - mówiła Baranowska.

Jednocześnie wyraziła opinię, że "im większy ten nacisk ze strony instytucji unijnych, tym opinia publiczna uodparnia się na niego i przynosi to odmienny skutek". - Sondaże PiS nie pokazują, żeby rząd na tym mocno tracił. I tutaj znów analogia do Węgier, gdzie też - im bardziej Orban był atakowany na zewnątrz, tym bardziej konsolidował się w kraju i drugi raz wygrał wybory - podkreśliła dziennikarka "Do Rzeczy".

Z kolei zdaniem Łukasza Lipińskiego z Polityki Insight, "PiS zbierze owoce swoich wcześniejszych decyzji". - W przeciwieństwie do partii Orbana, PiS zdecydował się nie wchodzić do żadnej istotnej frakcji w PE, tylko powołać z torysami swoją własną, nic nieznaczącą. W związku z tym, mamy do czynienia z rezolucją, która będzie uzgodniona między pięcioma innymi, największymi frakcjami, poza konserwatystami. To będzie przygniatająca większość i nic się w tej rezolucji nie zmieni - podkreślił Lipiński.

Zdaniem analityka, "jeśli chodzi o bezpośrednie skutki, można powtórzyć za klasykiem 'ile PE ma dywizji?'". - W tym sensie, że rezolucje PE nie są aktami prawa i nie mają bezpośredniego wpływu na politykę innych organów UE. Ale mimo wszystko zwiększają one presję polityczną na rządzie polskim i ta presja ma charakter coraz bardziej wielowymiarowy. Ma swoje skutki polityczne międzynarodowe, polityczne wewnętrzne - zaznaczył gość #dziejesienazywo.

Lipiński wskazał, że rezolucja może odnieść skutki gospodarcze. - Po agencji ratingowej S&P, kolejną, która jest mocno zaniepokojona jest agencja Moody's. A ona jest wyjątkowo konserwatywna, to jest taki ostateczny "benchmark". Jeśli Moody's zmieni Polsce rating - na razie dosyć poważnie ostrzega - to będzie rzeczywiście miało realne konsekwencje gospodarcze. Bezpośrednich skutków nie ma, ale presja na Polskę będzie się utrzymywała wysoka - zaznaczył analityk.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (41)