Kalendarzyk małżeński w szkole
Ministerstwo zdrowia chce, by uczniowie poznawali w szkołach naturalne metody antykoncepcji. Resort reaktywował zespół, który ma się zająć, między innymi, opracowaniem lekcji na ten temat. Zajęcia miałyby być częścią nieobowiązkowego przedmiotu - przystosowania do życia w rodzinie.
20.06.2006 | aktual.: 20.06.2006 21:24
Premier Kazimierz Marcinkiewicz po posiedzeniu rządu mówił, że to bardzo dobry pomysł. Polska jest wolnym krajem i jest możliwość pełnej informacji o wszystkich sprawach, które są prawnie dozwolone - także dotyczących antykoncepcji- dodawał.
Wiceminister zdrowia Bolesław Piecha zapewnia, że nauczyciele w szkołach będą mówić nie tylko o kalendarzyku małżeńskim, ale tak jak do tej pory, również o prezerwatywach i pigułkach antykoncepcyjnych. Nowy pomysł jest po to, by dać młodzieży alternatywę, bo dzisiaj ta możliwość jest ograniczona brakiem rzetelnej wiedzy i przekonaniem, że naturalne metody są nieskuteczne. A to, jak mówi Piecha, jest nieprawdą.
Słowom ministra zaprzeczają jednak seksuolodzy. Podkreślają, że kalendarzyk małżeński stosuje zaledwie 3% Polaków. Seksuolog Grzegorz Południewski mówi, że naturalne metody są bardzo ryzykowne, zwłaszcza dla młodzieży. Można jest stosować tylko u osób, które są dojrzałe i mają uregulowany tryb życia. U młodzieży jest to wielkie ryzyko. Jest to pokazanie, że ideologia jest ważniejsza niż praktyka- mówi dr Południewski.
Również licealistki sceptycznie odnoszą się do rządowego pomysłu. Nastolatki, z którymi rozmawiał reporter IAR twierdzą, że nie zaryzykowałyby antykoncepcji według kalendarzyka małżeńskiego. Mówią, że młodzież jest na to zbyt leniwa i zbyt żywiołowa.
Nie wiadomo dokładnie, jak miałoby wyglądać promowanie naturalnych metod w szkołach. Głosu w tej sprawie odmówiło ministerstwo edukacji.
Wątpliwości budzi też fakt, że dotychczas zajęcia z przysposobienia do życia w rodzinie były dodatkową, nieobowiązkową częścią WOS-u. Ten przedmiot minister Roman Giertych chce włączyć do zajęć z historii powszechnej.