Polityka"Kaczyński powiedział jedną rzecz - być może najgorszą"

"Kaczyński powiedział jedną rzecz - być może najgorszą"

- Jarosław Kaczyński powiedział jedną rzecz; być może nawet gorszą niż to wszystko, co do tej pory. Mianowicie podważa on demokratyczny charakter wyborów prezydenckich i demokratyczny charakter naszego państwa – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską poseł Janusz Palikot, odnosząc się do słów wypowiedzianych przez prezesa PiS po zaprzysiężeniu Bronisława Komorowskiego. – Trzeba nie mieć serca, żeby własną matkę pakować w taką katastrofę – poseł PO odnosi się też do informacji o tym, że Jadwiga Kaczyńska wstępnie zgodziła się objąć patronat honorowy nad inicjatywą postawienia pomnika ku czci pamięci ofiar smoleńskiej tragedii.

"Kaczyński powiedział jedną rzecz - być może najgorszą"
Źródło zdjęć: © WP.PL | Paulina Matysiak

12.08.2010 | aktual.: 12.08.2010 11:30

WP: Anna Kalocińska: „Zbijał kapitał na wszystkim; tragedii, fanatyzmie, zwykłej głupocie i licznych kłamstwach. Teraz sięgnął po matkę” – pisze pan na blogu, odnosząc się do informacji o tym, że Jadwiga Kaczyńska wstępnie zgodziła się objąć patronat honorowy nad inicjatywą postawienia pomnika ku czci pamięci ofiar smoleńskiej tragedii. Pana zdaniem matka, która straciła syna w tak tragicznych okolicznościach, nie ma do tego prawa?

Janusz Palikot: Kilka miesięcy temu słyszeliśmy, jak Lech i Jarosław Kaczyńscy przez kilka tygodni nie opuszczali łóżka chorej Jadwigi Kaczyńskiej. Dowiadywała się o tym cała Polska, mimo że takie sprawy zwykle trzyma się w tajemnicy. Co kilka dni słyszeliśmy, że nie wiadomo, czy z tego wyjdzie, że jest w stanie krytycznym, że jest nieprzytomna. Każdy, kto ma matkę, która przeszła przez takie doświadczenia, a później tragiczną śmierć syna, chciałby oszczędzić jej kolejnych przykrości. Jak wiemy, zdania w sprawie tego, czy Lechowi Kaczyńskiemu należy się pomnik, czy nie, są podzielone. Moim zdaniem osobie, która być może jest współodpowiedzialna za tę tragedię, nie warto stawiać pomników. Tego samego zdania jest 30% polskiego społeczeństwa.

Wie pani, co się dzieje za sprawą krzyża i pomnika przed Pałacem Namiestnikowskim. To jest narażanie ukochanej, tragicznie doświadczonej matki na gwałty polityczne, ataki różnych osób, czy komentarze. Bardzo wielu Polaków (70%) jest za przeniesieniem krzyża w inne miejsce. Nie uważają, że pomnik powinien stanąć akurat przed Pałacem Prezydenckim, bo tam już jeden pomnik stoi. W związku z tym trudno sobie wyobrazić pomnik przy pomniku. Biorąc to wszystko pod uwagę, moim zdaniem trzeba nie mieć serca, żeby własną matkę pakować w taką katastrofę.

WP: A może ta decyzja zapadła po konsultacjach z matką.

- W przypadku osoby, która była w tak złym stanie jak żeśmy słyszeli – o ile to wszystko było prawdą, a nie propagandą – rodzi się pytanie, jak taka osoba funkcjonuje. Niech nie mówi o tym Marek Kuchciński, ale niech sama Jadwiga Kaczyńska to powie. Bo obawiam się, że wykorzystuje się osobę cierpiącą, zbolałą, która prawdopodobnie nie ma świadomości, co się dzieje w Polsce. Tego, jaki jest poziom konfliktu i niezgody na pomnik Lecha Kaczyńskiego. Wciąga się ją po prostu w cyniczną grę polityczną. W mojej ocenie Jarosław Kaczyński to cyniczny nihilista, który każdą okazję wykorzysta do walki politycznej.

WP: Uważa pan, że całą winę za zamieszanie z krzyżem ponosi Jarosław Kaczyński?

- Nie, nie całą. Kaczyński strasznie podgrzewa konflikt wokół krzyża różnymi swoimi deklaracjami i zachowaniami. Ale oczywiście i tchórzostwo Kościoła, opieszałość Kancelarii Prezydenta, a także policji i prokuratury. Bo obrażono tam uczucia religijne, zbezczeszczono krzyż.

WP: Mówi pan o zaniechaniach Kancelarii Prezydenta. Może Komorowski wcześniej powinien postarać się o pomnik ku czci ofiar smoleńskiej tragedii?

- Nie, bo nie był jeszcze wtedy prezydentem. Nie mógł podejmować takich działań w imieniu prezydenta, dopóki nie był jeszcze zaprzysiężony. Mielibyśmy wtedy pretensje, że coś sobie uzurpuje. Jedną z jego ostatnich decyzji jako marszałka było to, że będzie tablica na rzecz posłów i senatorów, którzy zginęli w katastrofie.

Niepotrzebnie doszło do sytuacji, w której nie usunięto krzyża przed jakby taką publiczną zapowiedzią usunięcia, bo to właśnie spowodowało całe to napięcie. Dało Kaczyńskiemu szansę do rozgrywki, z której on oczywiście od razu skorzystał. Wyprzedzając to wszystko, warto byłoby wskazać miejsce, które się proponuje. Jeśli chodzi o Lecha Kaczyńskiego, który w mojej ocenie ponosi część odpowiedzialności za tę katastrofę, jego pomnik powinien być w Muzeum Powstania Warszawskiego. Bo to bardzo przypomina to, co działo się w Powstaniu Warszawskim. W imię różnych irracjonalnych zachowań, doszło do bardzo dyskusyjnego powstania, które nie miało racjonalnych podstaw i które doprowadziło do katastrofy Warszawy i jej ludności. Na znacznie mniejszą skalę – i to w zwykłych okolicznościach, pokojowych, a nie wojennych, nie bohatersko, tylko z powodu głupoty i nie przestrzegania procedur – zginął właśnie Lech Kaczyński. Również w imię szarży, tego, że wykona się lot, którego nie powinno się wykonać. I w całej tej
dyskusyjnej sprawie, jaką jest Powstanie Warszawskie, jest miejsce na upamiętnienie Lecha Kaczyńskiego. Ja bym sobie nie życzył, żeby to się znajdowało ani przed Pałacem Namiestnikowskim, ani w innym tego typu miejscu, bo uważam Lecha Kaczyńskiego za osobę współodpowiedzialną za tę katastrofę.

WP: Jarosław Kaczyński ocenił niedawno – po tym, jak nie przyszedł na zaprzysiężenie Bronisława Komorowskiego - że jest pan "niszczycielem polskiego życia publicznego", który "wykonuje coś, co było zawsze oczekiwaniem naszych wrogów - wrogów Polski, zaborców, tych wszystkich, którzy chcieli doprowadzić do barbaryzacji Polski" – co pan na to?

- Jest właśnie wręcz odwrotnie. To Jarosław Kaczyński wykorzystał wszystko, co ma w Polsce jakieś znaczenie – krzyż, matka, brat, śmierć, Wawel - do walki politycznej. Miesiącami okłamywał Polaków, że jest innym człowiekiem. Jak tylko skończyła się kampania, z dnia na dzień powrócił do swojej starej skóry. Pod tym względem jest człowiekiem całkowicie niewiarygodnym. Właśnie od tych barbarzyńskich zachowań Jarosława Kaczyńskiego staram się uchronić część opinii publicznej. Byłoby dobrze dla polskiego życia społecznego, gdyby wreszcie zniknął z niego Jarosław Kaczyński. Mielibyśmy bardziej demokratyczne, normalne społeczeństwo.

Po zaprzysiężeniu Komorowskiego, Jarosław Kaczyński powiedział jedną rzecz; być może nawet gorszą niż to wszystko, co do tej pory. Mianowicie podważa on demokratyczny charakter wyborów prezydenckich i demokratyczny charakter naszego państwa.

Kiedy pięć lat temu Lech Kaczyński został prezydentem, ludzie PO stali, klaskali, bili brawo. Bo tego wymaga kultura polityczna. Walczymy dopóki są wybory, ale szanujemy wynik społeczeństwa. Kwestionując to właśnie [przyp. red. wyniki wyborów], to by były tego typu działania sugerujące, że Komorowski jest uzurpatorem, że nie ma prawa do czegoś; próbując przekształcić Pałac Namiestnikowski w mauzoleum na rzecz Lecha Kaczyńskiego, z tym krzyżem… - to są wszystko działania antydemokratyczne. Przy użyciu tych wszystkich symboli i pewnej niefrasobliwości Kościoła, dochodzi do tego, że ponad 40% społeczeństwa była w stanie poprzeć w wyborach prezydenckich polityka, który najwyraźniej nie szanuje demokracji.

WP: Prezes PiS uważa, że Komorowski został prezydentem przez nieporozumienie, bo - jak tłumaczył - jest przekonany, że "bardzo wiele osób, które na niego głosowały, zapateryzmu w Polsce nie chce".

- Powiem tak: na pielgrzymkę do Częstochowy z Warszawy wybrało się kilka razy mniej ludzi niż było na poniedziałkowej manifestacji sierpnia ws. usunięcia krzyża. Z policyjnych danych wynika, że pod krzyżem było tak ok. 10 tys. osób. Tyle przewinęło się ich od 22 do 2 nad ranem. Czyli pięć razy więcej niż z pielgrzymkami do Częstochowy. To, moim zdaniem, i Jarosława Kaczyńskiego, i biskupów, powinno nauczyć większego respektu wobec tej kwestii.

Rozmawiała Anna Kalocińska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
janusz palikotkrzyżpo
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1035)