Kaczyński pielgrzymuje; sąd poczeka
Na 26 maja wyznaczył wydział odwoławczy Sądu Okręgowego w Warszawie nowy termin apelacji w karnym procesie, jaki Aleksander Gudzowaty wytoczył prezydentowi stolicy Lechowi Kaczyńskiemu za zniesławienie. Termin 26 marca spadł z wokandy - Kaczyński prosił o zmianę, bo uczestniczy w pielgrzymce.
We wrześniu 2002 r. stołeczny Sąd Rejonowy skazał Kaczyńskiego na 3 tys. zł grzywny, uznając, że w 2001 r. umyślnie zniesławił Gudzowatego słowami, iż jego firma Bartimpex w większym stopniu reprezentuje interesy Rosji niż Polski. Według sądu I instancji, Kaczyński popełnił przestępstwo umyślne, bo był świadom tego, że zarzuty mogą narazić dobre imię Gudzowatego.
Jeśli Kaczyński zostałby prawomocnie skazany przez sąd II instancji, to nie będzie mógł pełnić funkcji prezydenta Warszawy, na którą został wybrany w listopadzie zeszłego roku. Ustawa o bezpośrednim wyborze wójta, burmistrza i prezydenta miasta stanowi bowiem, że wygaśnięcie mandatu prezydenta następuje m.in. na skutek prawomocnego skazującego wyroku sądu, orzeczonego za przestępstwo umyślne.
Kaczyński po przegraniu sprawy w I instancji złożył apelację, w której domaga się uniewinnienia. Apeluje też Gudzowaty, który chce podwyższenia kary dla Kaczyńskiego.
Zaraz po wyroku I instancji Kaczyński powiedział, że kara jest "w ogóle nieuzasadniona"._ "To jest skazanie, które wskazuje na to, że w Polsce pewne interesy są absolutnie nie do ruszenia; podtrzymuję pogląd, że krytyka pana Aleksandra Gudzowatego była w sposób absolutny uzasadniona i że jego działalność akurat w niejednym przypadku kolidowała z tym, co leżało w interesie naszego kraju"_ - dodał. "Każdy, kto dotknie Gudzowatego, będzie miał olbrzymie kłopoty; smutne jest, że sąd podzielił opinię pana Gudzowatego" - podkreślił Kaczyński.
W swojej apelacji zarzuca on wyrokowi m.in. błędną ocenę ocenę dowodów oraz uchybienia formalne. Jednym z nich jest niezgodna z przepisami obsada składu orzekającego. Zasiadał w nim bowiem ławnik Jan Wiewiór, portier z siedziby SLD w Warszawie przy ul. Rozbrat, co do którego istnieją wątpliwości, czy mógł tego dnia być ławnikiem, gdyż właśnie wtedy w Radzie Warszawy trwała procedura odwoływania go z tej funkcji.
Prezes warszawskiego sądu postawił Wiewiórowi zarzuty stronniczości - udowodniono mu m.in. niedopuszczalne kontaktowanie się z podsądnymi. Także Kaczyński mówi, że widział jak Wiewiór nisko kłaniał się Gudzowatemu. Ostatecznie ławnik został odwołany z funkcji pod koniec lutego.
Sąd odwoławczy wyznaczył na początku roku termin rozprawy apelacyjnej na 26 marca. Jednak 14 marca obrońca Kaczyńskiego nieoczekiwanie poprosił sąd o zmianę terminu na późniejszy, w związku z tym, że właśnie 26 marca udaje się z warszawską pielgrzymką do Rzymu. Ma się tam odbyć uroczystość poświęcenia obrazu "Matki czcigodnej" z parafii św. Katarzyny i audiencja u papieża.
"Gazecie Stołecznej" prezydent Warszawy tłumaczył, że nie miał wpływu na termin wyjazdu, bo "właściwie mu go narzucono" i jest to jego pierwsza wizyta zagraniczna. Podkreślał, że terminy procesu i pielgrzymki zbiegły się przypadkowo, a do Rzymu jedzie "nie jako Kaczyński, tylko jako prezydent Warszawy".
Sąd przystał na wniosek Kaczyńskiego i przełożył termin apelacji na 26 maja. "To najszybszy termin, jakim dysponowaliśmy" - usłyszał w piątek dziennikarz PAP w sekretariacie wydziału odwoławczego Sądu Okręgowego w Warszawie.
Gudzowaty - jeden z najbogatszych Polaków - wytoczył Kaczyńskiemu proces karny (przegrywający go zostaje formalnie skazany, a nie - jak w procesie cywilnym - zobowiązany tylko do przeprosin czy wpłaty zadośćuczynienia). (mp)