PolskaKaczyński odpowiada premierowi: to można wyśmiać

Kaczyński odpowiada premierowi: to można wyśmiać

MAK z punktu widzenia norm Europejskich jest instytucją, której raporty można co najwyżej wyśmiać - powiedział Jarosław Kaczyński w sejmowym wystąpieniu będącym odpowiedzią na przemówienie Donalda Tuska. W sejmie trwa debata nad wyjaśnieniami rządu w sprawie śledztwa dotyczącego katastrofy smoleńskiej.

Kaczyński odpowiada premierowi: to można wyśmiać
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell

- My chcemy prawdy, bo to jest nasz obowiązek i dlatego będziemy ten obowiązek spełniać - zaczął prezes PiS. Kaczyński zwrócił uwagę, że najlepiej o nieudolności rządu świadczy pierwsze 20 stron polskich uwag do raportu MAK, które zawierają "to czego nie otrzymaliśmy".

- Bywało, że traciliśmy wolność, ale nie traciliśmy godności. Pod kierownictwem premiera Donalda Tuska idzie ku temu, że stracimy godność, a wolność też będzie zagrożona - powiedział.

"Chcę pomóc wyjść rządowi z pułapki

Prezes PiS pytał, dlaczego zapisy z czarnych skrzynek nie zostały zaprezentowane przez Polskę w czerwcu. - Było niespełna dwa tygodnie do pierwszej rundy wyborów. Jeżeli ktoś mówi o politycznym wykorzystywaniu, to pan jest ostatnim, który może coś takiego powiedzieć - zwrócił się do premiera Kaczyński.

- Premier Węgier Guyrcsany kiedyś się przyznał do tego, że kłamał. Pan się nie przyznaje, ale sytuacja jest podobna. Wtedy tam na Węgrzech doszło w końcu do chwili prawdy i sprawiedliwości. Ona jest dzisiaj egzekwowana. Niech pan nie zapomina, że Polacy nie są na pewno narodem głupszym niż Węgrzy - powiedział Kaczyński.

Jarosław Kaczyński oświadczył, że PiS "chce pomóc rządowi wyjść pułapki, stąd nasza uchwała ws. raportu". Jego zdaniem uchwała byłaby "aktem naprawczym wobec opinii światowej". - Wobec tego wszystkiego, co straciliśmy poprzez ten realizm, który tutaj premier Tusk był łaskaw prezentować, a który takie kraje, jak nadbałtyckie, doprowadziłby do tego, że byłyby nie republikami w ramach Federacji Rosyjskiej, ale okręgami autonomicznymi. Cieszyliby się, że mają po kilka liceów, gdzie można w języku ojczystym się uczyć - ironizował.

W tym kontekście Kaczyński wymienił Łotwę, która - jak powiedział - "przez 18 lat nie miała nawet wyznaczonej granicy i żadnych stosunków z Rosją" i "świetnie się przy tym rozwijała".

- Nie straszcie nas wojną. To nie jest w polityce tak, że jeżeli ktoś jest zdecydowany i twardy, szczególnie w takich sprawach, to na tym przegrywa. Na tym się wygrywa. Żadne wojny nam tutaj nie grożą. Rosjanie są dzisiaj słabnącym państwem, które musi się liczyć także z opinią międzynarodową - zaznaczył prezes PiS.

Według Kaczyńskiego polskie uwagi do raportu MAK "całkowicie go dezawuują". W ocenie Kaczyńskiego załoga samolotu TU 154M podjęła rutynową procedurę schodzenia do wysokości decyzji. - Została wprowadzona w błąd, nieostrzeżona i to była przyczyna wypadku. Jeżeli chodzi o przyczyny bezpośrednie, to one leżą po stronie rosyjskiej - powiedział.

"Odwrócił się pan plecami do własnych przyjaciół"

Mariusz Kamiński, który wystąpił w debacie tuż po prezesie PiS, zwrócił się do Donalda Tuska: - W tym samym czasie, kiedy Rosjanie kompromitowali Polskę w oczach świata, premier polskiego rządu relaksował się na nartach w Dolomitach.

- Ile trzeba mieć w sobie buty, żeby honor Polski był mniej ważny niż własny urlop? - pytał młody poseł PiS.

- Panie premierze, wie pan, co mnie najbardziej w tym wszystkim bulwersuje tak, że burzy się we mnie krew? To, że dziewięć miesięcy temu w pewnym szczególnym momencie, a staliśmy wtedy obok siebie, widziałem w pana oczach łzy i to były prawdziwe łzy, to było na pogrzebie Sebastiana Karpiniuka, a dziś pozwala pan Rosjanom szargać prawdę o ostatnim locie Sebastiana Karpiniuka, pani senator (Krystyny) Bochenek, Grzegorza Dolniaka - mówił Kamiński przypominając parlamentarzystów PO, którzy zginęli w katastrofie.

- Odwrócił się pan plecami do własnych przyjaciół i dlatego zadedykuję panu na końcu jeden cytat: "Człowiek bez honoru, to gorsze niż śmierć" (Miguel Cervantes de Saavedra - przyp. aut.) - oświadczył Kamiński. "Samochwalstwo nie mające żadnych podstaw"

Po swoim wystąpieniu prezes PiS w rozmowie z dziennikarzami skrytykował informację rządu ws. katastrofy smoleńskiej. Według niego, było to prowokowanie i oskarżanie opozycji oraz "samochwalstwo nie mające żadnych podstaw". - Sprawa nie idzie do przodu - powiedział lider PiS w rozmowie z dziennikarzami.

- Uczestniczymy w posiedzeniu, które jest smutne nie tylko dlatego, że dotyczy tematu, który jest tragiczny, ale także dlatego, że dwa pierwsze wystąpienia miały charakter wyraźnie zamierzonej prowokacji. Chodziło o to, żeby doprowadzić do jakiejś bardzo ostrej reakcji ze strony PiS - ocenił prezes PiS.

Podczas informacji rządu w pierwszej kolejności przemawiał premier Donald Tusk, drugi był szef MSWiA Jerzy Miller. - Było tam więcej oskarżeń wobec opozycji niż czegokolwiek innego. Było samochwalstwo niemające żadnych podstaw - powiedział Kaczyński dziennikarzom w sejmie. Jak dodał, "sprawa nie idzie do przodu".

- Mogę powiedzieć tak - gdyby nie działania Prawa i Sprawiedliwości to byłoby kontynuowane to, co powiedział naprawdę bardzo odległy od nas polityk, mianowicie Włodzimierz Cimoszewicz - ta katastrofa byłaby traktowana jak włamanie do garażu na Pradze - zaznaczył. Postrzeganie katastrofy zmieniło się - jego zdaniem - tylko dzięki działaniom PiS i parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia tej katastrofy, któremu przewodniczy Antoni Macierewicz. - Także dzięki tym pochodom, które co miesiąc idą procesyjnie - dodał.

"Tusk się nie zmienił, to smutne"

- To wszystko jest straszliwie smutne, bo widać, że jeśli chodzi o Donalda Tuska, on się po prostu w najmniejszym stopniu nie zmienił, że jest interes partyjny, jego własny interes, nic poza tym - mówił Kaczyński.

- To mówienie, że polskie informacje, te tzw. uzupełnienia, to jest coś, co wzbogaca raport, to jest mówienie oczywistej nieprawdy. To, jak powiedziałem w sejmie, raport całkowicie dezawuuje - kontynuował szef PiS.

Jak mówił, podstawą i główną tezą raportu MAK jest, że Tu-154M lądował, "bo zostało to wymuszone przez gen. Błasika i najprawdopodobniej przez prezydenta". - A prawda, którą już dziś znamy, jest taka, że samolot lądował, nie tyle lądował, co podchodził do pozycji decyzyjnej, w ramach normalnej procedury, która jest wielokrotnie stosowana - powiedział. - I jeżeli samolot jest sprawny i wieża dobrze działa, nie wiąże się to z najmniejszym ryzykiem - dodał.

- Jest szczególnie smutne to, że odwołano się tutaj do metody zastosowanej przez zespół pani Anodiny (Tatiany, przewodniczącej MAK), przez MAK, metody, która pozwala udowodnić wszystko. Gdybym ja albo ktoś inny chciał przy pomocy tej metody, tej psychologicznej metody udowodnić, że któraś z tych koncepcji spiskowych, o których tak często w swoim przemówieniu mówił premier Tusk, jest prawdziwa, to z łatwością bym to udowodnił - podkreślił.

- Przy pomocy tej metody każdą z tych koncepcji, także tych, które mówią o przestępstwie z artykułu 148 k.k. - czyli zabójstwie, można z łatwością udowodnić. I odwoływanie się w dalszym ciągu do tego jest i kompromitujące intelektualnie, i moralnie. I to wszystko razem jest smutne - podsumował Kaczyński.

"Tuskowi udało się sprowokować rodziny"

W jego ocenie, wystąpienie szefa klubu PO Tomasza Tomczykiewicza, "który ma poważne kłopoty z czytaniem, było ponownym nawiązaniem do tego celu, którego nie udało się zrealizować premierowi, to znaczy do prowokowania". - Jeżeli chodzi o Donalda Tuska, to udało mu się sprowokować niektóre rodziny. Jakieś panie tam wznosiły okrzyki, ale to można zrozumieć. Przecież to są osoby, które są w stanie bardzo silnego napięcia emocjonalnego. Jednocześnie nie mają obowiązku mieć tej odporności, którą powinni mieć politycy - powiedział.

- Tam jeszcze do tego był jakiś szantaż, mianowicie: "że my tu pokażemy". Cóż można pokazać. W tej chwili już wiadomo - samolot leciał, nie dostał odpowiednich informacji, dostał sygnał, że będzie sprowadzany, nawet była mowa o tym, że pas wolny. Od polskiego JAK-a (Jak-40, z dziennikarzami na pokładzie, lądował wcześniej w Smoleńsku - PAP) dostał informacje: "est źle, ale możecie spróbować". No to schodził do wysokości decyzyjnej, na tej wysokości podjął decyzję odchodzenia, tyle że to nie było 100 metrów, tylko, zdaje się, 30 - powiedział. Zdaniem prezesa PiS, Tu-154M "najwyraźniej po prostu nie reagował na bodźce, czyli nie był wcale - jak twierdzi MAK - sprawny".

- I to jest to, co wiemy w tej chwili. A resztę: dlaczego samolot był wprowadzany w błąd, czy to było celowe, czy wynikało z jakiegoś nieprawdopodobnego wręcz bałaganu czy niesprawności, dlaczego samolot był niesprawny, dlaczego nie reagował na działania pilotów zmierzające do podniesienia go - tego jeszcze w tej chwili nie wiemy - powiedział. Jednocześnie podkreślił, że "bardzo potrzebna" byłaby pomoc międzynarodowa.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (419)