Kaczyński do Merkel: nie popieram odebrania mniejszościom przywilejów
Premier Jarosław Kaczyński zadeklarował w
trakcie spotkania z kanclerz Niemiec Angelą Merkel w
Helsinkach, że nie popiera odebrania mniejszościom narodowym
przywilejów w wyborach parlamentarnych.
10.09.2006 | aktual.: 10.09.2006 18:22
Premier na konferencji prasowej po spotkaniu wskazał, że w rozmowie z kanclerz wyjaśnił nieporozumienia, związane z całą sprawą. Jego zdaniem, Merkel była "całkowicie błędnie" poinformowana przez prasę, że zamierza on znieść przywileje mniejszości niemieckiej w Polsce. Podkreślił, że było to "czyste nieporozumienie".
To jest nieporozumienie prasowe, prasa napisała, że ja zapowiedziałem zniesienie pewnych nadzwyczajnych politycznych uprawnień dla mniejszości narodowych - wskazał Kaczyński. Jak podkreślił, "wyraźnie powiedział prasie", że przywileje te "będą podtrzymane". To było powiedziane bardzo wyraźnie- powiedział Kaczyński, nawiązując do swojej piątkowej wypowiedzi dla dziennikarzy w Sejmie.
W piątek premier pytany przez dziennikarzy o propozycję LPR dot. zniesienia przywilejów, powiedział, że Polska nie będzie uznawała układów asymetrycznych. Jeśli ktoś chce mieć jakieś prawa w Polsce, musi dać dokładnie takie prawa Polakom -powiedział. Przypomniał, że brak wymogu przekroczenia w skali kraju 5 proc. progu wyborczego dotyczy nie tylko mniejszości niemieckiej. To jest pewien ukłon w stronę mniejszości, akt wielkoduszności naszego państwa - podkreślił. Trzeba się bardzo poważnie zastanowić czy z tego aktu rezygnować- powiedział wówczas.
Szefowa niemieckiego rządu zapewniła w niedzielę, że Polska i Niemcy zainteresowane są utrzymaniem dobrosąsiedzkich stosunków. Poinformowała, ze otrzymała zapewnienie, że polski rząd nie zamierza odbierać mniejszości niemieckiej jej przywilejów.
Premier poinformował, że ustalił z kanclerz, iż 30 października dojdzie do kolejnych dwustronnych rozmów. Jak mówił, będzie to "połączenie międzyrządowych konsultacji z elementami wizyty oficjalnej" (Jarosława Kaczyńskiego w Niemczech).
Odebrania wyborczych przywilejów mniejszościom domaga się Liga Polskich Rodzin. LPR chce, by wymóg uzyskania co najmniej 5 procent głosów w wyborach do Sejmu dotyczył wszystkich list, także wystawianych przez mniejszości narodowe. Rozwiązanie takie zawiera projekt nowelizacji ordynacji wyborczej, który Liga złożyła w Sejmie pod koniec lipca.
Obecnie wystarczy, że mniejszość narodowa uzyska ponad 5 procent poparcia na terenie jednego okręgu wyborczego, a już uczestniczy tam w podziale mandatów. Dzięki temu w Polsce Mniejszość Niemiecka od 1991 r. bez problemu zdobywa w każdych wyborach co najmniej dwa mandaty poselskie.
Propozycje LPR i wypowiedź premiera wywołały dyskusję w niemieckich mediach. Dziennik "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" napisał, że postawa premiera w kwestii przywilejów wyborczych dla mniejszości niemieckiej w Polsce świadczy o jego "przedoświeceniowym podejściu do pojęcia gwarantowanych praw".
Być może to prawda, że Niemcy mogłyby zrobić coś więcej, by wesprzeć mieszkających w Niemczech Polaków - uważa warszawski korespondent gazety, Konrad Schuller. Jednak fakt, że z powodu rzekomych niemieckich zaniedbań Kaczyński zastanawia się teraz nad odebraniem obywatelom swojego kraju pochodzenia niemieckiego ustawowo gwarantowanego zwolnienia z obowiązku 5-procentowego progu, świadczy o myśleniu i polityce, które "nie jest zgodne XXI wiekiem, a nawet z XIX wiekiem" - pisze gazeta.
Zdaniem autora, myślenie w kategoriach plemiennych odwiecznej wrogości jest większości Polaków obce. Przypomina on, że od lat rośnie w Polsce sympatia wobec Niemców. "Ponieważ jednak Kaczyński tylko dzięki permanentnemu sporowi z Niemcami może przebić skrajnie prawicowych partnerów koalicyjnych, z którymi połączył się wbrew wszystkim obietnicom wyborczym i zapewnić sobie Sobotnie wydanie niemieckiego "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zarzuca partiom polskiej koalicji rządowej "myślenie kategoriami przezwyciężonej epoki". "Walki narodowościowe oraz konflikty na tle mniejszości narodowych długo zatruwały europejską politykę. Dopiero zjednoczona Europa pokonała tę chorobę" - pisze na wstępie autor komentarza.
W sobotę na pierwszej stronie największej opiniotwórczej niemieckiej gazety - "Sueddeutsche Zeitung", ukazał się materiał o tym, że "nacjonalistyczna Liga Polskich Rodzin (LPR), która należy do koalicji rządowej, chciałaby pozbawić niemiecką mniejszość na Górnym Śląsku przedstawicielstwa w parlamencie, przysługującego jej od 1993 roku"
W ocenie dziennikarza Thomasa Urbana, propozycja zmierza do wypowiedzenia polsko-niemieckiego traktatu o dobrym sąsiedztwie z 1991 roku, który zawiera uzgodniony przez obie strony zapis o zwolnieniu mniejszości z 5-procentowego progu. Autor wyjaśnia, że niemieckie prawo wyborcze przewiduje możliwość zwolnienia narodowych mniejszości z wymogu uzyskania progu 5 procent. Jednak zdaniem strony niemieckiej, "późni przesiedleńcy" z byłych terenów niemieckich (osoby przyjeżdżające do RFN od lat 50. w ramach akcji łączenia rodzin-PAP), nie mogą być traktowani jako powstała w wyniku procesów historycznych mniejszość, podobnie jak setki tysięcy Polaków, którzy otrzymali prawo pobytu w RFN w latach 80., gdy w ich kraju panował stan wojenny.
Zdaniem posła mniejszości niemieckiej Henryka Krolla, propozycja LPR jest "złym podejściem do spraw mniejszości". My żyjemy w tym kraju i żyjemy dla tego kraju. To co się ostatnio dzieje, obserwujemy z niepokojem. Bardzo obawiam się, że to podejście jest związane z pogarszającymi się ostatnio stosunkami polsko niemieckimi - powiedział Kroll.
Przeciwne propozycji LPR jest także Stowarzyszenie "Młode Centrum", które - w przesłanym oświadczeniu nazwało ją mianem "godnym potępienia aktem ksenofobii i wskrzeszania negatywnych uczuć antyniemieckich w społeczeństwie".