PolskaKaczmarek przesłuchany przez komisję ds. służb specjalnych

Kaczmarek przesłuchany przez komisję ds. służb specjalnych

B. szef MSWiA Janusz Kaczmarek przez pięć
godzin odpowiadał na pytania posłów komisji ds. służb
specjalnych. Według przewodniczącego komisji Pawła Grasia (PO),
informacje, które przedstawił Kaczmarek, są "przerażające", choć
wymagają sprawdzenia i zweryfikowania.

Wiceprzewodniczący komisji Jędrzej Jędrych (PiS) ocenił, że Kaczmarek w większości nie przedstawiał dowodów na nieprawidłowości, a jedynie swoje opinie odczucia, przekonania, spostrzeżenia i informacje "korytarzowe", niesprawdzone. Przyznał jednak, że gdyby okazały się one prawdziwe, oznaczałoby to, że państwo nie funkcjonowało właściwie.

Sejmowa speckomisja spotkała się z Kaczmarkiem, by rozmawiać z nim o okolicznościach śmierci byłej posłanki Barbary Blidy oraz akcji Centralnego Biura Antykorupcyjnego w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

B. minister po zakończeniu posiedzenia powiedział dziennikarzom, że złożył obszerne wyjaśnienia i dodał, że "nie był związany tajemnicą", ponieważ komisja obradowała w ściśle tajnym trybie. Nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy i relacjonować spotkania z komisją.

Oceniając informacje przedstawione przez Kaczmarka, Graś powiedział, że "ta wiedza jest bardzo ponura. Czułem się, jakbym słuchał relacji z funkcjonowania Stasi w NRD lub Securitate w Rumunii za czasów Caucescu - zaznaczył._ Pojawiło się bardzo wiele nowych wątków, które rzucają bardzo ponury cień na funkcjonowanie tego rządu, tej władzy, niektórych ministrów i mechanizmów podejmowania decyzji_ - dodał.

Jeśli choćby część z tych informacji Kaczmarka potwierdziłaby się, to znaczyłoby, że IV RP legła w gruzach, a jasno świecące gwiazdy niektórych polityków zgasną - powiedział Graś. Według niego, komisja zastanowi się w jaki sposób te uzyskane w trybie ściśle tajnym informacje będzie można przekazać innym posłom bez naruszania tajemnicy. Prezydium komisji spotka się z prezydium Sejmu i poinformuje o tym, czego dowiedziało się od Kaczmarka.

Według Grasia niezbędne jest powołanie komisji śledczych, bo inaczej dojście do prawdy, czy weryfikacji tych informacji będzie bardzo trudne.

Jędrych ocenił, że jeśli informacje podane przez Kaczmarka zbierze się "w jedna całość, to wytwarzają takie przekonanie, że jeśli chodzi o działania prokuratury, służb specjalnych, wzajemne relacje miedzy prokuratura, służbami i światem zewnętrznym, dziennikarzy, nie są takimi, które powinny obowiązywać w państwie prawa".

Jedynym wątkiem, powodującym wątpliwości co do jego intencji (Kaczmarka - przyp. red.), to że winą za całe zło obarcza ministra Ziobro - powiedział Jędrych. Zaznaczył, że trudno przesądzać na podstawie rozmowy z Kaczmarkiem, na ile te informacje są prawdziwie, ale przynajmniej wymagają wyjaśnienia. Według niego w obecnej sytuacji politycznej i wyborczej nie należy powoływać komisji śledczej.

Według Marka Biernackiego (PO), z informacji Kaczmarka wynika, że wokół ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry utworzyła się grupa ludzi, która zbierała informacje nie tylko na temat przeciwników politycznych, ale też ewentualnych rywali we własnej partii.

Wokół Ziobro wykształciła się grupa ludzi, która zbierała informacje, haki, również eliminowała tych ludzi z życia publicznego, poprzez swoich znajomych dziennikarzy, czy poprzez prokuratorów - powiedział Biernacki. Widać, że ten mechanizm funkcjonował. Nie dotyczyło to tylko opozycji, nie tylko partnerów z koalicji PiS, ale i z własnej partii - dodał.

Biernacki powiedział, że przedłużano śledztwa nawet w błahych sprawach, by gromadzić informacje dotyczące polityków opozycji, współkoalicjantów, kolegów z tej samej partii, dziennikarzy, stacji telewizyjnych i wydawców mediów, by móc później wykorzystać takie materiały przeciw nim np. w walce politycznej.

Wcześniej media podawały, że wśród dziennikarzy jednym z podsłuchiwanych był Maciej Duda z "Rzeczpospolitej". Innego podsłuchiwano, nie wiedząc, że jest dziennikarzem. Według Kaczmarka po tym, gdy zorientowano się, że to dziennikarz i postanowiono przerwać jego inwigilację, Ziobro miał naciskać, by nie zdejmować podsłuchu - poinformowali posłowie. Według nieoficjalnych informacji chodzi o dziennikarza "Gazety Wyborczej" Wojciecha Czuchnowskiego. Czuchnowski powiedział, że jeśli to prawdziwie informacje, to jest mu smutno, ponieważ zawsze należał, do osób, które z wielkim sceptycyzmem podchodziły do informacji, że dziennikarze mogą być podsłuchiwani._ Długo nie posługiwałem się telefonem na kartę. Starałem się moje rozmowy prowadzić w sposób otwarty, bo uważałem, że w demokratycznym państwie osoby odpowiedzialne za stosowanie prawa do pewnych rzeczy się nie posuną_ - powiedział.

Według szefa klubu SLD Jerzego Szmajdzińskiego, który brał udział w posiedzeniu komisji, z kilkudziesięciominutowej rozmowy komisji z Kaczmarkiem wynika, że "Ziobro wykorzystywał prokuraturę i ABW do realizacji celów politycznych zmierzających do walki z przeciwnikami politycznymi".

Również według Biernackiego z informacji wynika, że Ziobro w Sejmie powiedział nieprawdę w sprawie Blidy i spotkań u premiera w tej sprawie. W jego ocenie nie stosowano zasad pracy służb specjalnych, nie było podporządkowana służb ministrowi - koordynatorowi ds. służb specjalnych, a szef ABW poza ministrem Zbigniewem Wassermannem chodził do ministra Ziobro, podobnie robił szef Centralnego Biura Śledczego. To sytuacja nie do przyjęcia - powiedział Biernacki.

Wygląda na to, że do spotkań z premierem na temat konkretnych spraw dochodziło bardzo często, i równie często szef ABW biegał bezpośrednio do premiera z jakimiś sprawami - ocenił poseł PO.

Przewodniczący komisji dodał, że posiedzenie ma być wznowione o godz. 13.00 w czwartek. Graś wyjaśnił, że komisja nie pytała w środę Kaczmarka o szczegóły operacji, działania służb, szczegóły śledztw prokuratury, czy inne informacje stanowiące tajemnicę służbową, dlatego nie musiał się on starać o zwolnienie z takich tajemnic. Pytaliśmy o nieprawidłowości, a nie może być tak, że nieprawidłowości - jeśli rzeczywiście się potwierdzą - mogą być skrywane za tajemnicą państwową - dodał.

Prokurator Krajowy Dariusz Barski przypomniał w środę na konferencji prasowej, że Kaczmarek nie został zwolniony z tajemnicy służbowej i nie może mówić o znanych mu szczegółach śledztw. Przypomniał, że sam przekazując informacje zasłaniał się tę tajemnicą i było to przyjmowane ze zrozumieniem.

W wywiadach prasowych Kaczmarek twierdzi, że narada u premiera odbyła się na dziesięć dni lub tydzień przed wejściem ABW do domu Barbary Blidy (25 kwietnia). Inni jej uczestnicy mówią, że narada odbyła się w lutym. Były szef MSWiA mówi, że podczas tej narady premier pytał go, co sądzi o sprawie, a on odpowiedział, że "materiał nie daje podstaw do zatrzymania Blidy".

Według Naczelnego Prokuratora Wojskowego Tomasza Szałka, narada u premiera poświęcona była omówieniu najważniejszych postępowań przygotowawczych prowadzonych przez prokuraturę, policję, ABW i CBA. Uczestniczyli w niej Jarosław Kaczyński, Janusz Kaczmarek jako ówczesny szef MSWiA, minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, Konrad Kornatowski jako komendant główny policji, szef ABW Bogdan Święczkowski oraz szef CBA Mariusz Kamiński. Według tych ostatnich, narada miała miejsce w lutym tego roku.

Według ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, Kaczmarek nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń w sprawie Blidy. To samo mówią Święczkowski i Kamiński oraz Szałek. Inny uczestnik narady, b. szef policji Konrad Kornatowski mówi, że Kaczmarek był przeciwny akcji związanej z Blidą.

Sam b. minister SWiA powiedział w wywiadzie dla "Polityki", że Ziobrę interesowały bardzo konkretne efekty śledztwa ws. mafii paliwowej. A właściwie bardzo konkretne osoby. Żeby to był ktoś z liderów SLD. Ciągle o to pytał - podkreślił.

Dlatego dla ministra Ziobry było takie ważne kiedy na naradzie u premiera J. Kaczyńskiego mógł nareszcie powiedzieć: "Panie premierze, mamy układ. Nareszcie został znaleziony. Mamy Barbarę Blidę a przez nią Leszka Millera". To było niesłychanie ważne. Premier był poruszony - powiedział. Dodał, że on sam wie, iż na układ nie ma dowodów.

Blida, b. posłanka SLD i minister budownictwa, zastrzeliła się 25 kwietnia, gdy rano do jej domu w Siemianowicach Śląskich z prokuratorskim nakazem rewizji i zatrzymania wkroczyła ABW. Blida miała usłyszeć zarzuty w związku z podejrzeniami w tzw. aferze węglowej.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)